Bitwa pod Lenino 12 - 13 październik 1943 r.


Bitwa.
Pod koniec lata i na początku jesieni 1943 roku po zakończeniu bitwy na Łuku Kurskim jednym z najważniejszych zadań wojsk niemieckich na Froncie wschodnim było zatrzymanie radzieckiej ofensywy i niedopuszczenie do sforsowania Dniepru. W oparciu o rzeki Soż, Miereja i Pronia, linię kolejową Witebsk - Orsza - Mohylew powstało przedmoście mające nie dopuścić do wyjścia ACz na kierunek Mińska.
Jesienią 1943 roku jednym z głównych celów Frontu Zachodniego było przełamanie strategicznej rubieży obrony Niemców opartą o Dniepr. I chociaż część rzeki wraz ze Smoleńskiem został opanowany w toku dotychczasowej ofensywy to w rękach Niemców pozostawało duże przedmoście wraz z ważnym węzłem komunikacyjnym Orszą. W polskiej historiografii operacja ta nazywana jest "orszańską". Początkowe uderzenie siłami 10 Agw, 21 A i 33 A zostało zatrzymane na linii Pantery wobec czego ciężar głównego uderzenia przeniesiono na północ, aby w razie sukcesu zaatakować miasto od północnego wschodu unikając przy okazji forsowania Dniepru -
zobacz mapę
W skład głównego zgrupowania uderzeniowego weszły 31 A, 68 A i 10 Agw. 1 Polska Dywizja Piechoty weszła w skład 33 A, która wraz z 21 A tworzyły zgrupowanie pomocnicze.


Dywizja wyrusza na front.

Od 30 sierpnia do 2 września na stacje w pobliżu obozu sieleckiego podstawiono ponad 1000 wagonów, którymi w składzie 15 transportów 1 PDP po pięciu dniach podróży wyładowała się w rejonie Wiaźmy, gdzie weszła w skład wojsk Frontu Zachodniego. Będąc w odwodzie frontu rozpoczyna szkolenie doskonalące.

23 września 1943 r., dywizja wyrusza w kierunku frontu i po tygodniowym marszu dociera w bezpośrednią bliskość frontu.
Zostaje podporządkowana dowódcy 10 Armii Gwardii. Dowództwo frontu zmienia decyzję i jednostka zostaje 7 października skierowana w pas działania 33 Armii gen. Gordowa. Po krótkim przemarszu dywizja ześrodkowuje się w rejonie Ladiszcze, Zachwidowo, Budy, Pańkowo, kilka kilometrów od linii frontu. Trasa od Sielc do miejsca wejścia dywizji, do bitwy liczyła ok. 650 km z tego 400 pokonała koleją.

Na przeciwko wojsk Frontu Zachodniego obronę przygotowały siły 4 A gen. Heinriciego. Przed frontem polskiej dywizji broniła się 337 DP wchodząca w skład 39 KPanc, gen. Martinka wzmocniona grupą bojową 113 DP. Dywizja ta miała prawie pełne stany i była silną jednostką. Obrona pod względem inżynieryjnym była dobrze przygotowana, prawidłowo wykorzystano teren, zbudowano transzeje, postawiono zasieki.
Linia frontu przedzielona była wąską rzeką Miereją. Teren po obu stronach rzeki był podobny. Otwarta równina z niewielkimi zaroślami poprzecinana niskimi wzgórzami i wąwozami. Sama rzeka choć wąska i płytka płynęła bagnistą doliną. Po stronie zachodniej miejscowości Azarowa, Puniszcze, Sukino, Połzuchy i Trygubowa przekształcone zostały w punkty oporu. Na kierunku natarcia 1 PDP znajdowały się również wzgórza 217,6 i 215,5.
Dla sukcesu natarcia polskiej dywizji najważniejsze było zajęcie wyżej wymienionych wzgórz oraz miejscowości Połzuchy, (wszystkie trzy punkty leżące w pasie natarcia dywizji) oraz Trygubowa ta ostatnia leżąca w pasie natarcia sąsiedniej dywizji.

W myśl rozkazu gen. Gordowa polska dywizja miała przełamać obronę niemiecką nacierając w pasie o szerokości ok. 2 km na odcinku Połzuchy - wzgórze 215,5 i następnie nacierać w kierunku Łosiewa i Czuriłowa. Po przełamaniu obrony wykorzystując ewentualny sukces pierwszorzutowych dywizji miał nacierać 5 Kzmech. W trzecim i następnych rzutach armii znajdowały się 6 KKaw i pozostałe dywizje 33 A. Na skrzydłach 1 PDP do uderzenia miały przejść na prawo 42 i na lewo 290 DP. Stany radzieckich dywizji były bardzo niskie, każda niewiele ponad 4 tysiące ludzi z czego tzw. aktywnych bagnetów zaledwie po kilkaset.
Dywizja kościuszkowska została wzmocniona 308 i 494 pułkami artylerii lekkiej, 538 pułkiem moździerzy, moździerzami 144 i 164 DP oraz 67 brygadą haubic.

Zgodnie z rozkazem wydanym przez dowódcę dywizji miała ona nacierać w dwóch rzutach.
W pierwszym rzucie na lewym skrzydle 1 pp,, a na prawym 2 pp. Natomiast 3 pp pozostawał w drugim rzucie.
Po opanowaniu pierwszej transzei do walki miały włączyć się czołgi 1 pcz.
W przeddzień natarcia dowódca armii wydał rozkaz rozpoznania bojem, które mimo sprzeciwów Berlinga rozpoczęło się 12 października o godz. 6.00. Dwie kompanie 1 batalionu, 1 pp ruszyły we mgle do boju. Krótkie przygotowanie artyleryjskie oprócz ostrzeżenia przeciwnika niewiele dało. Kompanie zaległy ok. 150 m. przed liniami wroga dostając się pod morderczy ogień i tracąc ok. 50 % stanu.

W dniu natarcia dowódca armii tłumacząc się brakiem widoczności spowodowanym mgłą przesunął przygotowanie artyleryjskie o godzinę. Zaczęło się ono o 9.20 salwą katiusz. Miało ono trwać 100 minut, ale na rozkaz Gordowa zostało skrócone do 40 minut. Jego nie uzasadnione obawy, że nieprzyjaciel się wycofał spowodowały następną nie fortunną decyzję o ograniczeniu wału ogniowego. Spowodowało to zamęt i oderwanie się piechoty od mającej torować jej drogę ściany wybuchów.


Kliknij na mapę aby ją powiększyć.

O godz. 10.30 do natarcia ruszyły najpierw 1 batalion 1 pp mjr Lachowicza, a następnie batalion kpt. Sławińskiego z 2 pp. Bataliony śmiało ruszyły do przodu, sforsowały rzekę i mimo oporu nieprzyjaciela zdobyły pierwszą transzeję. Niestety początkowe powodzenie nie zostało wykorzystane, gdyż sąsiednie dywizje radzieckie zostały zatrzymane. Zaczęło zarysowywać się niebezpieczeństwo, że polska dywizja wysunięta do przodu znajdzie się pod ogniem nie tylko od czoła, ale również ze skrzydeł. Po około pół godzinnej walce czołowe bataliony opanowały pierwszą linię wroga. Drugie rzuty pułków zbliżały się do rzeki, a trzecie wyruszyły z okopów. Natarcie piechoty miały w tym czasie wesprzeć czołgi 1 pcz, ale z powodu złego rozpoznania, a co za tym idzie złego przygotowania przejść przez dolinę Mierei nie zdołały się przeprawić. Przed 1 pp stanęło zadanie zdobycia Trygubowej mimo, że nie leżała ona w pasie natarcia dywizji. Jej położenie na skrzydle pułku i dobre przygotowanie do obrony powodowało, że bez jej opanowania nie było możliwości ruszenia do przodu. Tak więc wyręczając sąsiada, batalion mjr Lachowicza uderzył na Trygubową. Pod tą miejscowością zginął dowódca batalionu oraz jego zastępca. Niemcy wykonali kontratak odparty przy pomocy 2 batalionu por. Wiszniowskiego. W samej wsi doszło do ciężkich zmagań nawet do walki wręcz, a część żołnierzy została okrążona. Wieś została czasowo zdobyta, ale Niemcy silnym kontratakiem wzmocnionym bronią pancerną odzyskali ją.
W tym samym czasie na prawym skrzydle, gdzie walczył 2 pp, druga transzeja, która została opanowana przez pierwszorzutowy batalion została nakryta salwą własnej artylerii. Kiedy żołnierze zaczęli się cofać wpadli na tyłowy batalion, który dostawszy się pod nawałę niemiecką skokiem do przodu chciał wyjść spod ognia. Nastąpiło przemieszanie pododdziałów. Na szczęście ppłk Czerwiński opanował sytuację. Niemieckie kontrataki i brak amunicji spowodował powolne spychanie pułku. Dowódca ocenił, że bez zdobycia Połzuch nie ma mowy o dalszym sukcesie i rozpoczęły się długotrwałe walki o tą miejscowość. Zamierzano oskrzydlić wieś.

Niestety w tej fazie bitwy do walki włączyło się niemieckie lotnictwo. Brak silnej obrony przeciwlotniczej i kontrakcji samolotów radzieckich oraz duża częstotliwość nalotów spowodowały duże utrudnienie w walce dywizji. Przede wszystkim dostarczanie amunicji, ewakuację rannych, wejście do bitwy odwodów, w tym i czołgów.

O ile na prawym skrzydle mimo trudności walka trwała, to na lewym doszło do kryzysu. Po wprowadzeniu do walki 3 batalionu kpt. Pluty na kierunku Trygubowej, Niemcy kontratakując odrzucili pierwszy i drugi batalion. Spowodowało to przemieszanie się kompanii. Brak amunicji, ataki niemieckiej piechoty i lotnictwa, brak wielu dowódców poległych i rannych w dotychczasowej walce, a przede wszystkim brak reakcji dowódcy pułku doprowadziło prawie do jego rozbicia.
W tej krytycznej sytuacji dowodzenie przejął płk Kieniewicz. Nie zdołał zdobyć Trygubowej, ale przynajmniej ustabilizował położenie i przeszedł do obrony. Meldował dowódcy dywizji, że 1 pp jest w zasadzie nie zdolny do walki i prosił o jego wycofanie. Taką też decyzję podjął już około godz. 15.00 dowódca dywizji. Niestety do wieczora 3 pp nie zdołał zluzować 1 pp.

W trakcie ciężkich walk 2 pp zdobył na pewien czas Połzuchy. Niestety brak sukcesu sąsiadów spowodował, że front 1 PDP, która wdarła się ok. 2 km w pozycje nieprzyjaciela znacznie się wydłużył. Niemcy mieli możliwość przestrzeliwania stanowisk piechoty ze skrzydeł. Wyszły teraz błędy w prowadzeniu przygotowania artyleryjskiego i nie zdławienie wielu punktów ogniowych wroga.
W tej fazie bitwy właściwie zakończyło się natarcie, a zaczęła obrona zdobytych pozycji.
Dzięki ustabilizowaniu linii frontu i zatrzymaniu piechoty skuteczniej mogła działać artyleria wspomagająca dywizję, a szczególnie 67 BAH.

U schyłku dnia sytuacja zasadniczo się nie zmieniła. Nie opanowano Połzuch, ani Trygubowej. Dywizja utrzymała zdobyte pozycje lecz nie udało się posunąć do przodu. 3 pułk piechoty rozpoczął luzowanie rozbitego 1 pp. Nocą próbowano jeszcze ataków i to zarówno ze strony Polaków jak i Niemców, ale położenie nie zmieniło się. Noc pozwoliła na uzupełnienie amunicji, ewakuację rannych i uporządkowanie szyków.
W drugim dniu bitwy dowódca 33 armii postanowił dalej nacierać bez większych zmian w ugrupowaniu wojsk. Przygotowanie artyleryjskie ograniczono do 20 minut co wobec braku zaskoczenia, podciągnięcia przez Niemców odwodów i strat w atakujących dywizjach było w praktyce żadne. Dwugodzinne walki mimo wsparcia czołgów nie miały powodzenia tym bardziej, że dowódca dywizji pomny na sytuację jaka wytworzyła się poprzedniego dnia zabronił pułkom 1 PDP wysuwać się do przodu względem dywizji sowieckich.
Bitwa zaczęła wygasać choć 2 pp osiągnął jeszcze wieczorem sukces opanowując Połzuchy. Późnym popołudniem do dowódcy dywizji dotarła wiadomość o zluzowaniu dywizji przez radziecką 164 DP co też uczyniono nocą.

Wnioski.
Jest prawdopodobne, że na decyzji o wymarszu dywizji na front zaważyła polityka. Skrócono okres szkolenia, aby wysłanie 1 PDP do walki nie zbiegło się w czasie z datą 17 września co mogłoby się źle kojarzyć. Ze względów propagandowo - politycznych bardziej odpowiadał dzień 1 września.
Początkowe przesunięcie dywizji do odwodu Frontu Zachodniego miało dać czas na jej doszkolenie. Z powodów nie wiadomych dowódca frontu gen. Sokołowski, któremu operacyjnie podporządkowana była dywizja podjął decyzję o szybszym wysłaniu jej do boju.

W tym miejscu należy wspomnieć o zmianie jaka nastąpiła w regulaminie walki Armii Czerwonej. Otóż wykorzystując doświadczenia dotychczasowych walk, a szczególnie prowadzenia natarcia i organizacji przez Niemców głębokiej obrony, zmieniono zasady ugrupowania dywizji piechoty z płytkiego na głębokie. Oznaczało to tworzenie drugich i trzecich rzutów zarówno na poziomie dywizji jak i pułku. Jednocześnie zawężono pasy natarcia z dotychczasowych 3 - 4 km do około 1, 5 km. Wprowadzono również nowe rozwiązanie jakim był atak piechoty za wałem ogniowym.
Trudno powiedzieć czy w czasie szkolenia dywizji, w obozie sieleckim nie uwzględniono nowych doświadczeń, czy też jak pisze Berling instrukcje takie dowództwo otrzymało już w trakcie pobytu na froncie. Tak czy owak potrzebowano jeszcze ok. 4 tygodni czasu, aby nauczyć nowych form walki zarówno żołnierzy jak i kadrę oficerską.
W połowie września dowódcy pułków i część dowództwa polskiej dywizji odbyło coś w rodzaju stażu. Jego celem była obserwacja natarcia radzieckiej dywizji piechoty w nowym ugrupowaniu. Jednostka ta nacierała w dwóch rzutach, a pułki ugrupowane były trzy rzutowo co powodowało, że w pierwszej linii nacierały tylko dwa bataliony.
Jest możliwe iż podobny schemat podpatrzony u Sowietów zastosowano w czasie bitwy pod Lenino. Wnioski jakie wyciągnięto to, że nowa forma natarcia pozwala na stały nacisk na nieprzyjaciela, możliwość uderzenia na skrzydła i większą swobodę działania dowódców niższego szczebla. Jednak, aby działania te zostały zakończone sukcesem musiało być spełnionych kilka warunków.
Przede wszystkim doskonała łączność, odpowiednie wykonanie przygotowania artyleryjskiego, współpraca z bronią pancerną, osłona lotnicza (węższy pas natarcia powoduje zagęszczenie szyków), wprowadzanie w odpowiednim momencie drugich i trzecich rzutów, aby utrzymać tempo natarcia, a jednocześnie nie dopuścić do przemieszania się pododdziałów. A przede wszystkim doświadczenia i praktyki zarówno żołnierzy jak i sztabów. Niestety większości z tych rzeczy 1 PDP zabrakło. Jak trudną sztuką było opanowanie nowej formy natarcia za wałem ogniowym, świadczą wypadki śmiertelne w czasie ćwiczeń.

W tym miejscu trzeba sobie postawić pytanie o kadrę oficerską. W/g stanu na dzień 5 lipca 1943 roku w dywizji było tylko 159 oficerów z armii przed wrześniowej. Tak więc gros kadry stanowili oficerowie Armii Czerwonej. Czy w takim razie zasadne jest stwierdzenie, że dywizja nie posiadała doświadczenia bojowego ?
Jako jednostka zapewne tak. Jednak wojna nie trwała od wczoraj i większość kadry brała już udział w walkach. Staż wojskowy (w służbie zasadniczej zarówno armii polskiej sprzed roku 1939 jak i armii radzieckiej, kampanii wrześniowej czy walk na froncie niemiecko - radzieckim), posiadało 94 % oficerów, 97, 5 % podoficerów i 40, 7 % szeregowców. Sowieckie dywizje piechoty czasu wojny przechodziły 3 - miesięczny cykl szkolenia. Zakładano, że żołnierze odbyli wcześniej służbę zasadniczą.
Tak więc dochodzimy do wniosku, że polska dywizja była jednostką specyficzną potrzebującą zapewne trochę więcej czasu na szkolenie, (tym bardziej po wprowadzeniu nowych zasad walki). Nie można jednak twierdzić, że była całkowicie "zielona", gdyż większość kadry oficerskiej posiadała doświadczenie bojowe. W tym miejscu warto może oddać głos dowódcy dywizji:
"W wojsku, jako jednej z najbardziej konserwatywnych instytucji na świecie, zawsze trudne i nowe idee wdrażają się opornie, (...). Przede wszystkim więc przyczynę stanowiła niska przeciętna wartość zdolności intelektualnych większości kadry. Nie było to niczym nadzwyczajnym w odniesieniu do kadry pochodzącej z Armii Czerwonej, która przecież poniosła ogromne straty, a jest rzeczą dowiedzioną , że procent strat jest zawsze najwyższy wśród najlepszych. Nieunikniony był zatem spadek przeciętnej i musiały powstać luki, których nie można szybko zapełnić elementem równowartościowym. I nie trzeba zapominać, że stan jakościowy kadry, wybieranej dla nas w jednostkach Armii Czerwonej, miał raczej charakter przypadkowy. Decydowała przede wszystkim okoliczność czy kandydat jest Polakiem. Przydatność stała na drugim miejscu. To zaś nie zawsze prowadziło do najszczęśliwszego dla dywizji wyboru. (...) No i z natury rzeczy - tak bywa zawsze w każdym wojsku - jednostki armii radzieckiej nie pozbywały się chętnie dobrej kadry, a może nawet - co podejrzewałem w kilku wypadkach - korzystały z nadarzającej się sposobności by pozbyć się ludzi, z którymi nie wiadomo było co począć."

Co prawda nie ma chyba wspomnień wolnych od subiektywizmu w tej sprawie należy Berlingowi przyznać dużo racji. Większość kadry została zmuszona do wstąpienia do Wojska Polskiego. Część traktowała to jako smutny obowiązek, część jako gościnne występy choć byli i tacy, którzy lojalnie "bronili barw" w jakich przyszło im walczyć.

Najbardziej chyba znanymi przypadkami oficerów, którzy zawiedli są dowódca 1 pułku piechoty ppłk F. Derks oraz dowódca 1 pułku czołgów Wojnowski.
Pierwszy z nich stracił głowę i wypuścił z rąk nici dowodzenia. Opuścił stanowisko dowodzenia i długi czas nie można go było odnaleźć. W jego zastępstwie dowodził wysłany przez Berlinga płk Kieniewicz. Trudno powiedzieć czy został tam wysłany jeszcze przed bitwą czy już w czasie niej. Płk Derks na rozkaz dowódcy dywizji miał ustalić straty 1 batalionu podczas rozpoznania walką i ewentualnie wprowadzić do pierwszego rzutu 2 batalion. Nie wiadomo dlaczego nie uczynił tego i w zasadzie w głównym uderzeniu 1 pp wzięła udział tylko jedna kompania piechoty, (dwie pierwsze brały udział w rozpoznaniu i poniosły ciężkie straty). Dowódca 1 DP wspomina, że kiedy ppłk Derks pojawił się na stanowisku dowodzenia 2 pp twierdząc, że jego pułk został rozbity kazał go aresztować, ten jednak zbiegł ukrywając się w sztabie armii. Trudno powiedzieć ile w tym prawdy skoro pojawił się on prawdopodobnie na odprawie po bitwie, a także zeznawał w czasie prowadzonego po bitwie dochodzenia twierdząc zresztą, iż Berling i Sokorski przeszkadzali mu w dowodzeniu pułkiem. Znany historyk S. Okęcki twierdził, że widział Derksa w czasie bitwy leżącego pijanego w okopie wraz z kochanką. Trochę inaczej opisuje tą sprawę w swoich wspomnieniach Sokorski, a jeszcze inaczej sam Derks w przesłanym do sztabu dywizji sprawozdaniu z bitwy (patrz dokumenty). Trudno dziś rozstrzygnąć ile z tego jest prawdą co nie zmienia faktu, że dowódca 1 pp nie sprawdził się.
Podobnie zawiódł dowódca 1 pułku czołgów płk Wojnowski. Berling wprost stwierdza, że już przed bitwą zdjął go z dowodzenia jako nałogowego alkoholika. Na przed bitewnej odprawie zastępował go ppłk Czajnikow, gdyż Wojnowski był całkowicie pijany. Tu również trudno zweryfikować oskarżenia, choć podobnie jak dowódca 1 pp został on z dywizji wydalony. Zresztą po bitwie toczyły się różne dochodzenia min. mocno napiętnowano kwatermistrzostwo.

Duża część historyków, w tym także ci zajmujący się wojskowością, krytykowali decyzję rozpoznania walką przeprowadzoną przed bitwą. Zarzut ten w świetle tego co stało się później jest słuszny. Rozpoznanie bojem było regularnie przeprowadzane w Armii Czerwonej. Oczywiście trudno nie zauważyć, że rozpoznanie takie przeprowadzono już dzień wcześniej, a także w noc poprzedzającą bitwę niewielkimi patrolami. Stwierdziło ono obecność przeciwnika jak i część jego punktów ogniowych.
W tym konkretnym przypadku tłumaczenie jakoby rozpoznanie miało ujawnić stanowiska niemieckie jest nieprawdziwe, gdyż panowała mgła. Dowódca 1 PDP był przeciwny i protestował przeciwko takiej akcji, ale bez skutku. Sam zresztą przyznaje się do złego przygotowania rozpoznania. Dopiero nad ranem dowódca 1 batalionu dowiedział się o zadaniu i nie starczyło czasu na jego porządne przygotowanie. Batalion poniósł ciężkie straty i właściwie w samej bitwie wzięła udział tylko jedna jego kompania, (dwie zostały rozbite właśnie w czasie rozpoznania walką). Ponadto ostrzeżono Niemców tym bardziej, że wzięli jeńców i mogli przygotować się do obrony.
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że jakaś liczba polskich żołnierzy poddała się Niemcom jeszcze przed bitwą.
Tak więc sam fakt podjęcia decyzji o rozpoznaniu nie tylko był błędem, ale także świadczył o schematyźmie dowództwa armii. Gordow był specjalnie uczulony na przygotowanie artyleryjskie wystrzelone w próżnię, gdyż przydarzyło mu się to wcześniej.

Tu dochodzimy do innej kwestii.
Są tacy, którzy uważają, że powinno wykorzystać się mgłę i ruszyć do natarcia pod jej osłoną, gdyż na przeprowadzenie artyleryjskiego przygotowania nie miałoby to wpływu jako, że ognie planowe nie wymagają obserwacji. Pytanie tylko co z wałem ogniowym mającym utorować drogę piechocie ?
Czy takowy nie musi być przez nią obserwowany właśnie ?
Zapewne jednak także Niemcy mieliby trudności z prowadzeniem celnego ognia. Pewnym jest, że aby wykorzystać mgłę należało zrezygnować z rozpoznania walką, które automatycznie informowało nieprzyjaciela o ataku, a także uniemożliwiało ostrzał artyleryjski, gdyż nie wiedziano na jakich pozycjach znajdują się żołnierze z 1 pp.
Dowódca armii przesunął godzinę rozpoczęcia przygotowania artyleryjskiego twierdząc, że nad polem bitwy unosi się zbyt duża mgła. W świetle tego co napisano wyżej nie jest to chyba do końca słuszne. Doprowadziło tylko do jeszcze większych strat 1 batalionu będącego pod ostrzałem, ale co ważniejsze zdezorganizowało natarcie główne. Współdziałanie między piechotą i artylerią zostało w jakiś sposób zakłócone, a co ważniejsze zmiana godziny ataku spowodowała jego niejednoczesne rozpoczęcie.

Drugim ciężkim błędem jakim możemy obwinić dowódcę armii było skrócenie czasu przygotowania artyleryjskiego i pominięcie czterech z trzynastu linii, które miały być ostrzelane w czasie wału ogniowego. Spowodowało to właściwie oderwanie się piechoty od wału, co rzecz jasna spowodowało brak obezwładnienia stanowisk nieprzyjaciela i ciężkie straty. Próby doraźnego poprawienia tego stanu rzeczy doprowadziło tylko do ostrzelania własnych wojsk. Dowódca armii uzasadniał swoją decyzję o zmianie planu artyleryjskiego przygotowania informacją jakoby Niemcy rozpoczęli odwrót, ale w żadnym stopniu takiego tłumaczenia nie możemy przyjąć.

Generałowi Gordowowi we wcześniejszych walkach zdarzyło się, że przygotowanie artyleryjskie uderzyło w próżnię ponieważ Niemcy wycofali się. Być może obawa przed popełnieniem podobnego błędu spowodowało zmianę w planie działań artylerii. Za próbę oszczędności amunicji musiała zapłacić krwią piechota.
Gordow w meldunku przesłanym do dowódcy frontu całą winę za nieudane natarcie obciążył polską dywizję zarzucając jej min. niskie morale, małą wartość bojową, słabą pracę sztabów. O ile co do ostatniego zarzutu można by się jeszcze po części zgodzić, (zwróćmy jednak uwagę, że większość wyższych stanowisk zajmowali oficerowie z ACz), to trudno zrozumieć stwierdzenia o braku oporu w czasie natarcia na Połzuchy i Trygubową. Nie wspomina, że ta ostatnia miejscowość leżała poza pasem natarcia 1 PDP i niejako Polacy zdobywali ją za dywizję sowiecką, a także o skróceniu przygotowania artyleryjskiego. Wspomina jaki to chaos wprowadziło w szeregach dywizji niemieckie lotnictwo i jak to Polacy odsłonili cofając się skrzydło radzieckiej dywizji.
Nie pisze tylko dlaczego brak było osłony plot i jak możliwe było odsłonięcie skrzydła 290 DP skoro została ona z tyłu. Najcięższym jest jednak oskarżenie o masową dezercję. Jak twierdzi Gordow z ponad 600 zaginionych większość przeszła na stronę wroga. I choć udowodnione jest, że niewielka grupa ok. 25 żołnierzy jeszcze przed bitwą zdezerterowała, a być może jakaś część w czasie samej bitwy również poddała się z myślą o ucieczce z szeregów 1 PDP to stwierdzenie o masowym przejściu na stronę Niemców jest nieuprawnione. Wielu żołnierzy zostawiło w ZSRR swoje rodziny i dobrze wiedzieli jakie konsekwencje poniosłyby one w razie dezercji.

Za czasów PRL - u lansowano tezę, że decyzję o wycofaniu dywizji podjął Stalin. W ostatnich latach część historyków opierając się na meldunku dowódcy 33 A do dowództwa frontu twierdzi, że to Gordow podjął taką decyzję widząc, że dywizja nie nadaje się do walki.
Osobiście sądzę, że jedno nie wyklucza drugiego.
Ostatecznie rozkaz dla Gordowa o wycofaniu 1 DP mógł dotrzeć do niego nieoficjalnie. Stalin przysłał do sztabu dywizji swojego obserwatora i zapewne wiedział co dzieje się w czasie bitwy. Nie miał zamiaru niszczyć jednostki. A zarzut Gordowa, że dywizja nie nadawała się do walki jest nieuprawniony. Mimo wysokich strat poniesionych przez 1 pp, to 2 pp i 3 pp były zdolne do boju.
Plan bitwy opracowany przez dowódcę i jego sztab teoretycznie słusznie zakładał przełamanie przez pierwszorzutowe bataliony przedniego skraju obrony przeciwnika, a potem stałe wzmacnianie uderzenia. Tylko czy zadano sobie trud przygotowania planu zastępczego na wypadek kiedy czołowe bataliony staną lub co gorsza zaczną się cofać ?
Wydaje się, że do przełamania wyznaczono zbyt małe siły tym bardziej, że batalion 1 pp poniósł olbrzymie straty w czasie rozpoznania bojem, co można było przewidzieć i od razu wyznaczyć inny do późniejszego ataku. Ponadto operowanie tak dużymi siłami piechoty, na w sumie niewielkim terenie groziło pomieszaniem oddziałów i utratą dowodzenia przy braku sukcesu batalionów uderzających jako pierwsze, co zresztą miało miejsce. Sztab dywizji zbyt optymistycznie podszedł do wyników pierwszej fazy walki i chyba zbyt wcześnie zdecydowano się na wprowadzenie do walki następnych rzutów. co wobec kontrataków przeciwnika i cofnięcia się pierwszorzutowych batalionów doprowadziło do ich całkowitego pomieszania.
Trzeba zresztą zauważyć, że to cofnięcie musiało nosić cechy paniki i raczej ucieczki niż planowego odwrotu. Było to zapewne spowodowane oprócz braku doświadczenia także utratą wielu dowódców zabitych bądź rannych.

Berling wspominał, że czuł się trochę jak ubogi krewny wobec sojuszników. Czy miał kompleksy z tego powodu ? Czy nie odbiło się to na dowodzeniu ? Czy bardziej doświadczony dowódca nie pchałby na siłę oddziałów do natarcia, a szybciej dałby rozkaz do okopania się i obrony mając na względzie sytuację na skrzydłach ? Czy była to chęć udowodnienia, że Polacy nie są gorsi od Sowietów czy brak kompetencji ?
Jaki był powód iż przed dowódcą polskiej dywizji zatajono, że jest to operacja pomocnicza mająca za cel związanie przeciwnika ?
Pytał o to i został po prostu zbyty. Czyżby nie ufano Polakom i bano się braku zaangażowania ? Czy sąsiedzi wiedzieli o tym i być może z tego również wynikała ich słaba postawa w natarciu ?

Dowódca dywizji wydał rozkaz zabraniający delegowania walczących żołnierzy do ewakuacji rannych. W teorii było to słuszne, niestety wobec zbombardowania punktu medycznego jak i ogromnej liczby rannych czekali oni godzinami, a nawet dniami na pomoc. Jeszcze jeden przykład jak mało przewidujący był Berling. Zresztą podobnego braku wyobraźni można dopatrzyć się w sprawach kwatermistrzowskich, a szczególnie zaopatrzenia w amunicję.
Dywizja zostawiła ją ponad 60 km od pola bitwy i wobec braku paliwa nie mogła jej dostarczyć, (choć trzeba przyznać, że o takowe monitowała do sztabu armii). Nikt także chyba nie przewidział zażartości walk, odcięcia dróg przez lotnictwo i artylerię, i związanego z tym braku amunicji w walczących pułkach.

We wszystkich prawie pozycjach dotyczących bitwy pod Lenino autorzy piszą o wspaniałej postawie bojowej Polaków i jak to szli wyprostowani do ataku. Osobiście nie uważam tego za zbyt mądre. Ogólnie wiadomo, że tak nie prowadzi się natarcia. Żołnierze powinni posuwać się skokami i jedni drugich osłaniać ogniem, a odległość szturmową przebyć biegiem. Coś co może ładnie wygląda dla oka ale zwykle kończy się dużymi stratami. Czyżby oficerowie prowadzący natarcie tego nie wiedzieli ?
Dużo uwag krytycznych napisano o artylerii mającej wspierać bezpośrednio piechotę. Choć Miereja i podejścia do niej były trudne do przebycia to na pewno łatwiejsze dla artylerii niż czołgów. Właśnie działa strzelające na wprost, prowadzące ogień w szykach piechoty byłyby najskuteczniejsze dla zdławienia stanowisk ogniowych nieprzyjaciela. Poza tym o ile łatwiejsza byłaby komunikacja między piechotą i obsługą dział.
W rozkazie określającym zadania artylerii dywizyjnej podczas bitwy znajdujemy zapis o przydzieleniu każdemu batalionowi, (prawdopodobnie jedynie pierwszorzutowym) po jednej baterii dział 76 mm. To, że miały one problem z przeprawieniem się nie obciąża jednak artylerzystów, a sztab dywizji. Jak słusznie zauważa dowódca artylerii dywizyjnej zastosowanie dla bezpośredniego wsparcia piechoty i strzelania na wprost baterii o trakcji konnej wobec panowania przeciwnika w powietrzu jest mało praktyczne, gdyż wrażliwość koni na ostrzał i bombardowanie dają efekt zerowy.
Słuszne wnioski z bitwy wyciąga również dowódca 1 pal opisując jak to trzy baterie nie mając możliwości przeprawy zamiast w tym czasie prowadzić ogień kręciły się bezproduktywnie po polu bitwy. Tak więc bezcelowe jest oderwanie od strzelania trzech baterii i próba ich przerzucenia na drugi brzeg wobec nie przygotowania przepraw kiedy miały one jeszcze możliwość strzelania na połowę zasięgu ognia.

Co do współdziałania z piechotą to oprócz wału ogniowego takowego nie zaplanowano. Nie opracowano tablic współdziałania jak i schematu kodowania miejscowości co doprowadziło do podawania informacji przez radio otwartym tekstem.
Analizując działania artylerii można jeszcze zadać pytanie jaki cel miało przydzielenie pułkowi czołgów dwóch baterii dział 45 mm z dywizjonu przeciwpancernego ciągnionych przez Willysy ? Jak wyobrażano sobie ich współdziałanie w terenie ? Czyż nie bardziej przydałyby się one piechocie ? Nie wspominając już, że zużyły one resztę paliwa dywizji tak potrzebnego do przewozu amunicji.

Do dowodzenia na niższych szczeblach można by mieć również zastrzeżenia.
Przede wszystkim uwidacznia się mała elastyczność i reakcja na zmieniające się warunki walki. Sztywne trzymanie się rozkazu, aby iść naprzód, nie oglądać się na boki i na działania sąsiadów doprowadziły do ciężkich strat. Wobec odsłonięcia się skrzydeł należało zatrzymać się, okopać i przejść czasowo do obrony, do chwili zniszczenia broni maszynowej przeciwnika. Oficerowie pędzący na czele swych żołnierzy do ataku ładnie może wyglądają na obrazach batalistycznych. Tyle tylko, że oficerowie mają dowodzić, a nie ginąć. Zamieszanie jakie powstało na polu bitwy było po części spowodowane przecież stratami wśród kadry.
Wystarczy wspomnieć, że w czasie bitwy dywizja straciła:
- dowódców batalionów - 2,
- zastępców dowódców bat. - 7,
- szefów sztabu bat. - 4,
- dowódców kompanii - 19,
- zastępców dowódców komp. - 28,
- dowódców plutonów - 61.

Łączność przewodowa w zasadzie zawiodła wobec bombardowań z powietrza i ognia artyleryjskiego. Łącznicy i gońcy wobec ukształtowania terenu i silnego ognia nieprzyjaciela gineli, a sygnały świetlne też nie zawsze były skuteczne. Kiedy np., wystrzelono rakietę określonego koloru mającą sygnalizować przeniesienie ognia przeciwnik natychmiast się zorientował i i w to miejsce uderzyła niemiecka artyleria. Niestety dywizja nie była wyposażona w radiostacje na tyle, aby tylko na niej oprzeć łączność.

Działania 1 pułku czołgów w czasie bitwy warunkowała przeprawa przez Miereję. O ile przebycie samej rzeki nie stwarzało większych trudności, to bagnista dolina praktycznie zatrzymała czołgi. Brak rozpoznania terenu obarcza winą nie tylko bezpośrednio zainteresowany sztab pułku, ale też dowództwo dywizji oraz 5 korpus zmechanizowany, który miał udzielić w tym względzie pomocy.
Ponadto nie określono dokładnie przed bitwą kto jest odpowiedzialny za przeprawę, a nawet gdzie będzie stanowisko dowodzenia pułku i jak utrzymywać z nim łączność co jest, przynajmniej niezrozumiałe. Wystarczy wspomnieć, że jeden z dowódców kompanii wobec ugrzęźnięcia czołgów musiał udać się w czasie bitwy na poszukiwanie dowództwa i pomocy.
Kompanie nie wchodziły do walki w jednakowym czasie i można by, gdyby pomyślano o tym wcześniej powiadomić je, że brzegi po zachodniej stronie rzeki są nie do przebycia czym uchroniono by je przed zakopaniem się w błocie. Pytanie podstawowe brzmi: dlaczego nikt przed bitwą nie wziął pod uwagę gotowej przeprawy w Lenino ? Dlaczego usilnie pchano czołgi w bagno, kiedy można było wcześniej przerzucić czołgi gotową już przeprawą ? Ostatecznie część maszyn znalazła się w końcu na polu bitwy jednak wtedy było już za późno na ich efektywną działalność wobec wytworzonej sytuacji i podciągnięcia odwodów nieprzyjaciela.
Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć o często opisywanej szarży 5 czołgów z kompanii por. Szynkarenki, które odrywając się od piechoty przedarła się przez linię wroga. Jaki był cel tego rajdu nie wiadomo. Być może chciano podnieść piechotę. Ostatecznie nikt z czołgistów, ani żadna z maszyn już nie wróciła. W omówieniu działań czołgów zaznaczyć trzeba, że współdziałanie z piechotą było bardzo słabe. Czołgiści nie znali sił przeciwpancernych i obrony nieprzyjaciela, słaba lub żadna była znajomość zadań co prowadziło do odrywania się od piechoty i wykonywania zadań na własną rękę.
Zadania 1 pcz w rozkazach przed bitwą określono bardzo ogólnie i dowodzenie nimi właściwie leżało w rękach dowództwa dywizji, a nie pułków piechoty, które w swoich rozkazach przed bitewnych praktycznie nie określały współpracy z nimi. Straty w sprzęcie wynoszące 7 zniszczonych i 5 uszkodzonych czołgów jak na mizerne w sumie efekty wydają się być za duże.

Straty dywizji historycy określają na ponad 3 000 Ludzi. Z tego ok. 1770 rannych, ponad 650 zaginionych i od 500 do 600 zabitych.
Dokładnej liczby nikt chyba nie zna. Ciała zabitych znajdowano jeszcze długo po bitwie. Ranni byli również umieszczani w szpitalach sowieckich. Liczbę ponad 100 żołnierzy odnotowano jako jeńców choć zapewne było ich więcej, (istnieje niemiecki film propagandowy pokazujący jeńców spod Lenino).
Jak by na to nie patrzeć straty dywizji były ogromne. Nigdy później już takich nie poniesiono (ponad 20 %). A należy przypomnieć, że po raz pierwszy i ostatni miała w czasie walki 1 DP pełny stan etatowy. Stracono również mnóstwo sprzętu np. w 1 pp pozostał prawdopodobnie tylko jeden ckm. Część tego sprzętu pozbierali z pola walki żołnierze radzieccy podobnie było z jeńcami wziętymi do niewoli przez Polaków. Z braku doświadczenia oddawali ich Sowietom.
Trudno znaleźć w czasie II wojny światowej podobną liczbę zabitych, rannych i zaginionych w tak krótkim czasie, i to zarówno oddziałach Wojska Polskiego na wschodzie jak i na zachodzie. Podobnie krwawa była bitwa pod Monte Cassino, ale trwała ona dłużej, w trudniejszym terenie, no i dla liczniejszego korpusu straty nie stanowiły procentowo takiego ubytku wśród żołnierzy. Dlatego też, właśnie ze względu na ogromną daninę krwi trudno doszukać się jakiś większych pozytywów natury wojskowej. Jedynie zdobycie doświadczenia bojowego i wyeliminowanie słabych ogniw (w tym ludzi). Niektórzy twierdzą, że podobne straty w czasie dwudniowej bitwy powinny zdyskwalifikować kadrę dowódczą dywizji.
Cóż , ani Berling, ani Anders zdjęty ze stanowiska nie został. Były to największe straty dzienne w całej historii WP na froncie wschodnim.

O stratach zadanych Niemcom trudno powiedzieć coś dokładnie. Pewnym jest, że po bitwie w listopadzie w 337 DP rozwiązano min. trzy bataliony piechoty co było wynikiem ciężkich walk. Choć przez większość tego czasu broniła się ona przed ACz to ich duża część została zapewne zadana przez polską dywizję.

Po roku 1989 wielu ludzi skrajnie negatywnie nastawionych do oddziałów Wojska Polskiego walczącego na wschodzie głosiło opinie, że wojsko to przyniosło na swoich bagnetach do kraju komunizm. Dzięki krwi przelanej przez żołnierzy walczących w pierwszej bitwie WP na froncie wschodnim, ich rodziny przeniesiono w późniejszym okresie na tereny o lepszych warunkach klimatycznych i materialnych. Co stałoby się z nimi, gdyby nie podjęto walki i poddano się Niemcom ? Czy, gdyby służący w szeregach 1 DP nie chcieli walczyć i zdezerterowali, to Stalin tracąc zaufanie do Polaków pozwoliłby na formowanie dalszych oddziałów polskich ? Ilu rodaków nie wróciłoby do kraju ?
I choć być może 17 republika nie powstałaby, to komunizmu w Polsce nie wprowadzali by Polacy, a wyłącznie NKWD. O ile wtedy tragiczniejsza byłaby historia powojennej Polski.

Obsada personalna:
Dowódca 1 dywizji - gen. Zygmunt Berling
Zastępca dowódcy dywizji ds. oświatowych (stanowisko dublowane)
- ppłk Włodzimierz Sokorski
- mjr Jakub Prawin
Zastępcy dowódcy dywizji ds. liniowych (stanowisko dublowane)
- płk Bolesław Kieniewicz
- ppłk Stanisław Galicki
Szef sztabu dywizji - płk Mikołaj Łagodziński
Dowódca artylerii dywizji - płk Wojciech Bewziuk
Kwatermistrz dywizji - mjr Michał Braun
Dowódca 1 pułku piechoty - ppłk Franciszek Derks
     Dowódca 1 batalionu - mjr Bronisław Lachowicz
     Dowódca 2 batalionu - por. January Wiszniowski
     Dowódca 3 batalionu - kpt. Stanisław Pluto
Dowódca 2 pułku piechoty - ppłk Gwidon Czerwiński
     Dowódca 1 batalionu - kpt. Bolesław Sławiński
     Dowódca 2 batalionu - Stanisław Jakimionok
     Dowódca 3 batalionu - Stefan Karpowicz
Dowódca 3 pułku piechoty - ppłk Tadeusz Piotrowski
     Dowódca 1 batalionu - kpt. Kazimierz Rodziewicz
     Dowódca 2 batalionu - Gabriel Sobolewski
     Dowódca 3 batalionu - kpt Włodzimierz Lubański
Dowódca 1 pułku artrylerii lekkiej - mjr Antoni Frankowski
Dowódca 1 pułku czołgów - ppłk Anatol Wojnowski

Skład bojowy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki w dniu l.X,1943 r. przedstawiał się następująco:

Ludzie:
oficerowie - 892 podoficerowie - 2466
szeregowcy - 8106
razem: 11464

Konie:
wierzchowe - 133
artyleryjskie - 731
taborowe - 885
razem: 1749

Broń ręczna i maszynowa:
karabiny - 7085
pistolety maszynowe - 1433
karabiny maszynowe - 671
rusznice przeciwpancerne - 317
razem: 9506

Moździerze:
moździerze 50 mm - 58
moździerze 82 mm - 85
moździerze 120 mm - 24 razem: 167

Działa:
armaty 45 mm - 48
armaty 76 mm - 36
armaty 122 mm - 12
razem: 96

Samochody:
osobowe - 16
ciężarowe - 164
specjalne - 20
razem: 200

Motocykle - 4
Radiostacje - 61
Maski przeciwgazowe - 11210

Skład bojowy 1 pułku czołgów w dniu LX. 1943 r.
Ludzie:
oficerowie - 95
podoficerowie - 224
szeregowcy - 278
razem: 597

Broń ręczna i maszynowa:
karabiny - 148
pistolety maszynowe - 145
karabiny maszynowe - 2
rusznice przeciwpancerne - 18

Czołgi:
średnie T-34 - 32
lekkie T-70 - 7
Samochody pancerne - 3
Samochody:
osobowe - 1
ciężarowe - 46
specjalne - 18

- - - - - - - -
Dokumenty:
09.X.1943 -
Rozkaz bojowy nr 13 dowódcy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki nakazujący zachowanie gotowości bojowej i ustalający zasady zachowania się pododdziałów i żołnierzy w walce.
10.X.1943 - Rozkaz bojowy nr 14 dowódcy 1 Polskiej Dydwizji Piechoty im. T. Kościuszki ustalający zadania oddziałów i pododdziałów dywizji w bitwie pod Lenino.
10.X.1943 - Rozkaz bojowy nr 01 dowódcy artylerii 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki o zadaniach jednostek artylerii w bitwie pod Lenino.
10.X.1943 - Planowa Tablica Walki 1 PDP im. T. Kościuszki na dzień 12.X.1943 r.
10.X.1943 - Plan inżynieryjnego zabezpieczenia natarcia 1 PDP.
13.X.1943 - Meldunek operacyjny nr 011 szefa sztabu artylerii 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki do szefa sztabu 33 armii o działaniach artylerii wspierającej dywizję.
13.X.1943 - Meldunek bojowy nr 044 Op. szefa sztabu 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki do dowództwa 33 armii o przebiegu i wynikach natarcia dywizji w bitwie pod Lenino.
15.X.1943 - Sprawozdanie dowódcy artylerii 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki z działań bojowych artylerii dywizji oraz jednostek przydzielonych z Armii Radzieckiej w okresie bitwy pod Lenino.
15.X.1943 - Opis działań bojowych 1 pułku piechoty w dniach od 9 do 13 października 1943 r. przesłany do sztabu 1 PDP przez dowódcę pułku.
15.X.1943 - Meldunek dowódcy 2 pułku piechoty do dowódcy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki o przebiegu walki pułku w rejonie wsi Sysojewo i Połzuchy w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Sprawozdanie dowódcy 3 pułku piechoty do sztabu 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki z przebiegu walki pułku w rejonie m. Mojsiejewo i Trigubowa w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Meldunek bojowy nr 9 dowódcy samodzielnej kompanii rusznic przeciwpancernych do dowódcy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki o działaniach bojowych w rejonie wsi Sysojewo w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Sprawozdanie dowódcy samodzielnej kompanii zwiadowczej do szefa II oddziału sztabu 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki z działań bojowych kompanii w rejonie Lenino w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Sprawozdanie dowódcy kompanii fizylierów do szefa I oddziału sztabu 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki z działań bojowych kompanii w rejonie Lenino w dniach 12 i 13 październka 1943 r.
15.X.1943 - Meldunek dowódcy samodzielnej kompanii chemicznej do dowódcy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki o działaniach bojowych kompanii w rejonie wsi Nikolenki w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Sprawozdanie dowódcy 1 pułku czołgów do dowódcy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im, T. Kościuszki z przebiegu walki pułku w rejonie Lenino w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Meldunek bojowy nr 21 dowódcy batalionu saperów do dowódcy 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki o działaniach batalionu pod Lenino w dniach od 10 do 14 października 1943 r.
15.X.1943 (?) - Sprawozdanie dowódcy 1 pułku artylerii lekkiej do sztabu 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki z przebiegu walk pułku w rejonie m. Mojsiejewo i Puziki w dniach 12 i 13 października 1943 r.
15.X.1943 - Sprawozdanie dowódcy 1 pułku artylerii lekkiej z działań pułku wspierającego 1 pp 1 PDP w bitwie pod Lenino przesłane do dowódcy artylerii dywizji.
16.X.1943 - Sprawozdanie (opis) gen. Berlinga z działań bojowych 1 DP w dniach 12-13.10.1943 pod Lenino dla dowódcy 33 armii gen. Gordowa.
17.X.1943 - Meldunek gen. płk. Gordowa dowódcy 33 armii dla dowódcy Frontu Zachodniego gen, armii Sokołowskiego o niewykonaniu zadania bojowego przez 1 Dywizję Piechoty w bitwie pod Lenino 12-13.10.1943 r.


Zamieszczone w tekście mapy pochodza z z książki "Lenino - Warszawa - Berlin" - autor K. Sobczak.
fotografie - źródło Internet.

- - - - - - - -
Bibliografia:
Z. Berling - "Przeciw 17 republice"
B. Dańko - "Nie zdążyli do Andersa ( Berlingowcy )"
Cz. Grzelak, H. Stańczyk, S. Zwoliński - "Armia Berlinga i Żymierskiego"
H. Hubert - "Borem, lasem …"
H. Hubert - "Lenino 12 - 13. X. 1943 r."
S. Jaczyński - "Zygmunt Berling między sławą, a potępieniem"
K. Kaczmarek - "Polskie Wojsko na wschodzie 1943 - 45 od Mierei do Łaby i Wełtawy"
M. Kałłaur - "Trzeci berliński"
E. Kospath - Pawłowski - "Lenino"
E. Kospath - Pawłowski - "Wojsko Polskie na wschodzie 1943 - 1945"
A. Krajewski - "Drugi berliński"
Cz. Podgórski - "Niektóre problemy dowodzenia w bitwie pod Lenino" materiały z sympozjum historycznego
Cz. Podgórski - "Bitwa pod Lenino" z tomu "Polski czyn zbrojny w II wojnie Swiatowej"
Cz. Podgórski - "Polacy w bitwie pod Lenino"
K. Przytocki - "Warszawska pancerna"
H. Różański - "Śladem wspomnień i dokumentów (1943 - 48)"
K. Sobczak - "Lenino - Warszawa - Berlin"
W. Sokorski - "Tamte lata"
T. Sosiński - "Przez życie pod wiatr"
A. Sroga - "Początek drogi - Lenino"
Praca zbiorowa - "Organizacja i działania bojowe Ludowego Wojska Polskiego w latach 1943 - 45" t. II cz. 1
J. Wójcicki - "Bohater spod Lenino kpt. W. Wysocki"


powrót do strony głównej


© copyright 2010, "bastion44"
Design by Scypion