I. Ewakuacja rządu sanacyjnego.
1 września 1939 r. przygotowywana od dłuższego czasu agresja Hitlera na Polskę stała się
faktem. Wobec szybkich postępów wojsk niemieckich, 4 września premier Felicjan Sławoj-Składkowski wydał
polecenie przeniesienia wszystkich ministerstw, Sejmu, Senatu i najważniejszych urzędów państwowych do
Lublina i innych planowanych miast.
Już w nocy z 4 na 5 września rozpoczęto ewakuację rządu i instytucji państwowych oraz złota Banku
Polskiego z Warszawy.
W dwa dni później, w ślad za rządem stolicę opuścił Wódz Naczelny, przenosząc się wraz ze sztabem
do Brześcia. Krok ten miał nie tylko ujemne skutki moralne, ale także czysto praktyczne, bowiem
Warszawa jako punkt centralny miała najlepiej rozbudowaną łączność i komunikację z całym krajem.
Miało się to już wkrótce srogo zemścić, bowiem Śmigły-Rydz opuszczając stolicę przestawał de facto dowodzić,
a jego połączenia z podległymi mu armiami miały charakter przypadkowy.
Od 9 września trwało przenoszenie poszczególnych agend rządowych z Lublina i okolic do Kossowa w pobliże
granicy rumuńskiej. W tym samym dniu ambasador Francji Leon Noel w rozmowie z wiceministrem MSZ-u J.
Szembekiem rzucił myśl o ewakuacji władz polskich, przez Rumunię do Francji. Noel miał zwrócić się z
zapytaniem do swojego rządu czy ten będzie gotów udzielić Prezydentowi i rządowi RP prawa eksterytorialnego
pobytu, podobnego, do tego, którego udzielił rządowi belgijskiemu w 1914 r. Ponieważ Polska była
sojusznikiem koalicyjnym Francji, takie rozwiązanie nie nastręczało trudności. Ale był to tylko pozór.
Ambasador francuski Leon Noel już raz "przysłużył" się Polsce w tej wojnie. To na jego interwencję
marszałek Śmigły - Rydz opóźnił powszechną mobilizację o jeden dzień. Już od 9 września doradzał Szembekowi
oraz Beckowi, by rząd polski skorzystał z prawa przejazdu przez Rumunię, a jednocześnie naciskał rząd
rumuński na to, by polskie władze zostały tam zatrzymane i nie dotarły do Paryża.
Była to jedyna droga realizacji jego idei odsunięcia Becka i całej ekipy sanacyjnej od władzy.
Wyprzedzając nieco fakty trzeba dodać, że Noel był obecny przy rozmowach Becka z ambasadorem Rumuni
Grigorceą, który w imieniu króla Karola ofiarowywał prezydentowi i rządowi polskiemu gościnę lub prawo
przejazdu pod warunkiem, że nie będą występowali w charakterze oficjalnym.
Dalsze postępy wojsk niemieckich zmusiły władze polskie 12 września, do podjęcia decyzji o ewakuacji na
obszar "przedmościa rumuńskiego". Prezydent Mościcki znalazł się w Załuczu koło Śniatynia, Śmigły-Rydz z
Naczelnym Dowództwem w Kołomyi, MSZ w Kutach, a rząd w wspomnianym już Kossowie.
17 września 1939 r. rozpoczął się nowy akt polskiej tragedii. O godz. 2.00 w nocy ambasador RP w
Moskwie Wacław Grzybowski został zbudzony żądaniem stawienia się w Komisariacie Spraw Zagranicznych,
gdzie odczytano mu notę stwierdzającą że:
"Wojna niemiecko-polska ujawniła bankructwo państwa polskiego. Warszawa jako stolica już nie istnieje.
Rząd polski uległ rozkładowi i nie okazuje przejawów życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego Rząd
przestały praktycznie istnieć. Dlatego też straciły ważność traktaty zawarte pomiędzy ZSRR a Polską.
Pozostawiona własnemu losowi i pozbawiona kierownictwa Polska stała się łatwym polem wszelkiego rodzaju
niebezpiecznych i niespodziewanych akcji, mogących się stać groźbą dla ZSRR. Dlatego też rząd Radziecki,
który zajmował dotychczas neutralność, nie może w obliczu tych faktów zajmować nadal neutralnego stanowiska"
Atak Sowietów na Polskę, zmusił sfery rządowe do szybkiej reakcji. Prezydent Mościcki i rząd polski po
naradzie odbytej w Kutach 17 września, podjęli decyzję przeniesienia siedziby rządu do Francji.
Z Paryża zamierzali kierować walką zbrojną na terenie Polski.
Władze polskie zwolniły Rumunię z wypełnienia sojuszniczego obowiązku walki z Sowietami i zdecydowały się
wyłącznie na przejazd przez Rumunię do jednego z portów czarnomorskich, gdzie jakoby miały nań oczekiwać
angielskie i francuskie okręty wojenne.
O godzinie 4:00 rano 18 września rząd Rzeczpospolitej przekroczył graniczną rzekę Czeremosz koło
Czerniowiec. Prawie od razu po przekroczeniu granicy sytuacja polskich dygnitarzy zaczęła się komplikować.
Już tego samego dnia ambasador Grigorcea zwrócił się z prośbą do ministra Becka o podpisanie deklaracji,
w której rząd polski zrzekał się wszelkich atrybutów konstytucyjnych i politycznych. Beck odmówił,
zapewnił jednak o poszanowaniu dla rumuńskiej neutralności. Zgodnie z życzeniem gospodarzy, władze polskie
miały udać się do miejscowości Slanic.
Stało się jednak inaczej, bowiem wagony pociągu, w którym polscy dygnitarze przekroczyli granicę zostały
przez Rumunów podzielone i skierowane w różne kierunki. Ostatecznie Prezydent I. Mościcki znalazł się w
miejscowości Bicaz, E. Śmigły-Rydz w Craiowej, a rząd w Slanicu.
Nie mogli się z sobą kontaktować, zostali poddani rumuńskiej kontroli i wkrótce internowani.
By usprawiedliwić tą decyzję, rząd rumuński powołał się na naciski ze strony Niemiec i ZSRR.
Z prawa przejazdu skorzystali natomiast politycy opozycyjni, którzy już na początku września domagali
się utworzenia rządu koalicyjnego. Cieszyli się oni poparciem ambasadora Noela, który ze wszystkich
sił już od kilku lat starał się o zmianę ekipy rządzącej w Polsce.
II. Nowy rząd.
Po kilku dniach internowania Mościcki zaczął rozważać możliwość przekazania urzędu,
aby zachować w sensie prawa międzynarodowego formalno - prawną ciągłość państwa. Korzystając z uprawnień
artykułu 24 konstytucji i za namową ambasadora Polski w Bukareszcie Rogera Raczyńskiego, mianował
początkowo, na swojego następcę generała Kazimierza Sosnkowskiego, ale brak kontaktu i informacji o jego
losach wymusiły inną kandydaturę.
24 września dotarli do Paryża podróżujący wspólnie Noel i gen. Władysław Sikorski. Tam Noel przekazał
Juliuszowi Łukasiewiczowi, ambasadorowi polskiemu w Paryżu, kopertę, którą otrzymał od prezydenta
Mościckiego.
Był w niej antydatowany ("Kuty, 17 września 1939 r.") dekret desygnujący na urząd
prezydenta Bolesława Wieniawę - Długoszowskiego, ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej w Rzymie,
znanego piłsudczyka. Ambasador Łukasiewicz natychmiast zorganizował druk "Monitora Polskiego" z
informacją o nominacji Wieniawy na prezydenta, bo tylko w ten sposób dekret Mościckiego o sukcesji
nabierał mocy prawnej. Rozeszło się tylko kilka pierwszych egzemplarzy "Monitora".
Wieniawa - Długoszowski zjawił się w Paryżu 25 września.
Przeciwko tej nominacji zaprotestowała opozycja. 26 września w Paryżu w mieszkaniu Anatola Milsztajna, radcy ambasady polskiej, spotkali się: generał Władysław Sikorski, August Zaleski, Stanisław Stroński. Uznali oni, że Wieniawa jako piłsudczyk nie może być prezydentem. Ambasador Noel oświadczył, że Francja nie udzieli gościny jak to określił "jednostronnie przedłużonym rządom pomajowym". Francuzi nie ograniczali się do perswazji ustami Noela.
26 września oficjalnie poinformowali ambasadora Łukasiewicza, że:
"(...) rząd francuski nie mając zaufania do osoby wyznaczonego na następcę prezydenta generała
Wieniawy - Długoszowskiego nie widzi, ku żywemu swemu żalowi, możliwości uznania jakiegokolwiek rządu
przez niego powołanego".
Była to niestety brutalna ingerencja w wewnętrzne, suwerenne decyzje sojusznika.
27 września prezydent - nominat powiadomił Mościckiego, że mając na widoku jedynie tylko dobro
Rzeczpospolitej zrzeka się powierzonej mu godności. Po wielu gorączkowych naradach, spotkaniach
przebywających w Paryżu polskich polityków 28 września wieczorem trzej ambasadorowie: Juliusz Łukasiewicz
z Paryża, Edward Raczyński z Londynu i generał Wieniawa z Rzymu postanowili wysunąć kandydaturę
Władysława Raczkiewicza - aktualnie urzędującego marszałka senatu, byłego wielokrotnego ministra spraw
wewnętrznych i wojewodę pomorskiego, przewodniczącego Światowego Związku Polaków.
Kandydatura ta została zaakceptowana przez grupę Sikorskiego, a więc i przez Francuzów.
29 września prezydent Mościcki podpisał rezygnację z urzędu i jednocześnie nominację Raczkiewicza na
prezydenta RP. Nazajutrz przed ambasadorem Łukasiewiczem odbyło się zaprzysiężenie nowego prezydenta.
Raczkiewicz zadeklarował, że z chwilą przyjazdu do Paryża generała Kazimierza Sosnkowskiego przekaże mu
władzę.
30 września nowo zaprzysiężony czwarty prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz rozwiązał
parlament, oraz udzielił dymisji rządowi premiera Składkowskiego. Zamierzał powierzyć misję tworzenia
rządu Augustowi Zaleskiemu, który po przewrocie majowym do 1932 r. pełnił funkcję ministra spraw
zagranicznych.
Trwały targi: Stroński namawiał Sikorskiego, by ten został premierem. Sikorski protestował przeciw Zaleskiemu i wysuwał
kandydaturę Strońskiego. Gdy Stroński przyjął nominację Sikorski zmienił zdanie i sam został premierem.
Przejęcie władzy przez opozycję miało być zupełne, co było też powodem narzucenia Raczkiewiczowi
zobowiązań w sprawie zasad wykonywania postanowień konstytucji kwietniowej z 1935 r.

Na zdjęciu: Prezydent Władysław Raczkiewicz.
Nowy Prezydent pod naciskiem Strońskiego uznał, iż będzie korzystał ze swoich prerogatyw w ścisłym
porozumieniu z premierem. Owa umowa paryska będzie stanowiła odtąd podstawę działania władz na emigracji.
Ponieważ równocześnie z prezydentem Mościckim, do dymisji podał się cały internowany w Rumunii gabinet
Sławoja-Składkowskiego, Prezydent Raczkiewicz powołał do życia 30 września 1939 r. nowy rząd, którego
szefem został wspomniany już kilkakrotnie gen. Władysław Sikorski.
W jego skład weszli przedstawiciele głównych partii opozycji antysanacyjnej: Stronnictwa Narodowego,
Stronnictwa Pracy, Stronnictwa Ludowego i Polskiej Partii Socjalistycznej oraz nieliczni politycy
sanacyjni. Był to więc gabinet koalicyjny.
Poza funkcją premiera Sikorski sprawował także urząd ministra spraw wojskowych,
dowódcy Sił Polskich we Francji, a od 7 listopada 1939 r., po rezygnacji Rydza-Śmigłego - również Naczelnego
Wodza Polskich Sił Zbrojnych.
Wicepremierem w nowym gabinecie mianowano Stanisława Strońskiego ze Stronnictwa Narodowego, który objął
również tekę informacji i dokumentacji. Sprawy zagraniczne przejął August Zaleski, pracę - Jan Stańczyk (PPS),
skarb - Adam Koc, zastąpiony w grudniu 1939 r. przez Henryka Strasburgera,gen. Józef Haller, Stanisław Kot, Aleksander Ładoś, Marian
Seyda i gen. Kazimierz Sosnkowski weszli w skład rządu, jako ministrowie bez teki.
W koalicyjnym gabinecie Sikorskiego najważniejszą rolę pełnił profesor Stanisław Stroński,
sympatyk Stronnictwa Narodowego, profesor filologii romańskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim i
Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, poseł na sejm w latach 1922 - 1935. Później współpracował z Frontem
Morges. Z generałem Sikorskim znał się od młodzieńczych lat.
Byli ministrowie, Adam Koc i August Zaleski reprezentowali przedwrześniowe ugrupowanie sanacyjne.
Dokooptowani do składu rządu gen. Józef Haller z SP, Aleksander Ładoś i Stanisław Kot z SL, Jan Stańczyk
z PPS to przedstawiciele przedwrześniowej opozycji. Koalicyjny rząd polski został natychmiast uznany przez
Francję, USA (2 października 1939 r.) i Wielką Brytanię (4 października).
28 września wieczorem Ribbentrop z Mołotowem podpisali traktat o granicach i przyjaźni
w preambule którego czytamy:
"(...) Rząd Rzeszy Niemieckiej i rząd ZSRR po rozpadzie dotychczasowego państwa polskiego uważają
wyłącznie za swoje zadanie stworzyć ponownie spokój i porządek. W artykule I strony traktatu ustalają
granicę wzajemnych interesów państwowych jako ostateczną i oddalą wszelką ingerencję mocarstw trzecich
w te regulacje (...)".
W tym dniu, na ręce rządu angielskiego ambasador Raczyński złożył uroczysty protest przeciw pogwałceniu
świętych praw narodu polskiego przez zawarcie paktu Ribbentrop - Mołotow. Nie wywołuje to większych
reakcji rządu angielskiego.
Hitler w swoim przemówieniu 6 października 1939r. w Reichstagu ofiarowuje Anglii i Francji pokój kosztem
Polski bez prawa powrotu do status quo Anglii. Tylko Rosja i Niemcy mogą decydować o losie Polski.
Tydzień później wypowiadają się nasi alianci. Anglia będzie walczyć dalej.
"Polska była bezpośrednią przyczyną wojny, ale nie jedyną" - oświadczył premier Chamberlain w Izbie
Gmin. Premier Daladier obiecuje: "Francja nie zawrze separatystycznego pokoju z Niemcami".
W pierwszej dekadzie października 1939 r. do Paryża przyjechał generał Kazimierz Sosnkowski. Udało mu się
uniknąć sowieckiej niewoli. Jak już wspomniałem w rządzie Sikorskiego został ministrem "bez teki".
16 października zaakceptował nominację na następcę prezydenta. Był to pierwszy zgrzyt w stosunkach między
premierem a prezydentem. Raczkiewicz wcześniej zapewniał Strońskiego, że godność następcy prezydenta,
powierzy Sikorskiemu. Kiedy jednak do Paryża przybył Sosnkowski prezydent nie dotrzymał słowa.
Bez konsultacji z premierem powołał generała Sosnkowskiego na swego następcę.
Po utworzeniu rządu emigracyjnego przystąpiono do powołania szerszego organu zastępującego parlament.
9 grudnia 1939 r. Prezydent Raczkiewicz stworzył Radę Narodową RP, która miała pełnić funkcję organu
doradczego, opiniującego sprawy wnoszone przez rząd i opracowującego zasady przyszłego ustroju państwa
oraz polskie postulaty na konferencję pokojową.
W skład Rady wchodzić miało od 12 do 24 członków ze wszystkich partii rządowych. Byli oni mianowani przez
prezydenta na wniosek premiera. Prace Rady Narodowej zainaugurowano na posiedzeniu w dniu 31 stycznia
1940 r. w Paryżu.
Przewodniczącym wybrano Ignacego Paderewskiego, a wiceprzewodniczącym Tadeusza Bieleckiego (SN), Hermana
Liebermana (PPS) i Stanisława Mikołajczyka (SL).
Rząd Sikorskiego znajdował się w bardzo trudnym położeniu, był bowiem władzą państwa rozgromionego w
wojnie i pozbawionego terytorium. Pomimo posiadania blisko 70 ton złota Banku Polskiego uratowanego z
kraju, od początku traktowany był przez aliantów zachodnich jako ubogi klient. Nie było też przecież
jasne czy Anglia i Francja będą kontynuować wojnę z Niemcami, czy zawrą kolejny kompromis.
W społeczeństwie polskim powszechne było rozgoryczenie, poczucie bezsilności i rozczarowanie
szybką przegraną. Uczucia te dyktowały niejednokrotnie pochopne oceny wysiłku zbrojnego Polski i
pracy Naczelnego Dowództwa we wrześniu, co rodziło niesnaski oraz przedłużało żywot animozji
politycznych wywiezionych z kraju. To natomiast powodowało, że nowe kręgi rządzące nie wyzbyły się,
niezbyt czystych i chwalebnych zabiegów, by "rozliczyć" obóz sanacyjny za poniesioną klęskę.
I tak minister, profesor Stanisław Kot, wykorzystując swoje powiązania z Francuzami, kontrolował rozdział
wiz zatrzymując w Rumuni tych, którzy mogliby się okazać nieprzychylni rządowi Sikorskiego w Paryżu.
Już 10 października została powołana komisja do zebrania wszechstronnych informacji, materiałów i
dokumentów odnoszących się do przebiegu ostatnich wydarzeń w Polsce i do ustalenia przyczyn klęski
Kampanii Wrześniowej. W jej skład weszli: generał Józef Haller, Aleksander Ładoś, profesor Stroński i
pułkownik Izydor Modelski. Ten ostatni pod ogromnym wpływem profesora Stanisława Kota przekształcił
komisję w biuro śledcze, a sam odgrywał rolę pierwszego inkwizytora.
Rozpoczęła się weryfikacja oficerów. Mnożyły się donosy. Wystarczyło tylko podejrzenie o sympatię dla przedwrześniowych rządów sanacyjnych.
Rozkazem Ministerstwa Spraw Wojskowych z dnia 22 listopada 1939 r. utworzono tzw. obóz odosobnienia w Kerizi. Na polecenie Komisji Modelskiego internowano tam bardziej niebezpiecznych oficerów.
Do czerwca 1940 r. w obozie przebywało ponad sto osób. Wiele wartościowych postaci odsunięto od udziału
w toczącej się wojnie i w ogóle od możliwości pracy w instytucjach związanych z wojskiem i ze strukturami
rządowymi.
7 listopada 1939 r. został odwołany niewygodny dla Paryża ambasador Łukasiewicz, który w czasie dni
wrześniowych ciągle przypominał naszym sojusznikom o ciążących na nich obowiązkach wojskowych. Sikorski
zastąpił go ugrzecznionym wobec Francuzów radcą Feliksem Frankowskim.
Na zdjęciu: Władysław Sikorski. Wódz Naczelny, minister spraw wewnętrznych i minister sprawiedliwości.
Pieniądze były stałym punktem narad rządowych. Tylko do grudnia 1939 r. problem pensji ministerialnych był podnoszony trzykrotnie podczas posiedzeń rządu.
Ministrowie żądali, aby ich płace były równe wynagrodzeniom ministrów rządu francuskiego. Wysokie pensje
objęły również członków Rady Narodowej.
Premier otrzymywał 14 tysięcy franków, ministrowie - po 13 tysięcy, wiceministrowie - 11.
Jednorazowy zasiłek dla uciekiniera przybywającego do Francji był wielokrotnie niższy. Jednocześnie rząd
finansował szeroko zakrojoną akcję charytatywną - za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża wysyłano
z Paryża paczki dla polskich żołnierzy w niemieckich obozach jenieckich.
Ciężka choroba praktycznie wyłączyła z wszelkiej działalności politycznej prezydenta Raczkiewicza.
Sikorski nie blokowany przez nikogo skupiał całkowicie w swoim ręku, jako premier - władzę polityczną,
jako naczelny wódz - władzę wojskową.
Generał Władysław Sikorski uważał, że walką w Polsce może kierować tylko rząd z Francji.
8 listopada został utworzony Komitet Ministrów do Spraw Kraju pod kierownictwem generała Sosnkowskiego. W skład Komitetu wchodzili: Aleksander Ładoś, Marian Seyda, Jan Stańczyk i Marian Kukiel.
Zadaniem doraźnym Komitetu było utworzenie szlaków kurierskich z Polski przez Budapeszt i Bukareszt do
Francji. Tędy napływały informacje o sytuacji w kraju, tą drogą przesyłano do Polski pieniądze na
działalność konspiracyjną. Długofalowo Komitet zajął się opracowaniem planu współpracy stronnictw
politycznych pod okupacją niemiecką, jak również sposobu wpływania na rozwój cywilnego życia politycznego.
W tym okresie sprawy kraju rozpatrywano tylko w kontekście okupacji niemieckiej. W papierach rządowych nie
znaleziono żadnego dokumentu dotyczącego Sowietów.
W połowie listopada 1939 r. generał Sikorski udał się do Londynu z oficjalną wizytą, gdzie przeprowadził
rozmowy z premierem Chambrlainem, ministrem spraw zagranicznych Halifaxem, milordem admiralicji Churchillem,
oraz z ministrem wojny i lotnictwa. Rozmowy dotyczyły spraw politycznych i wojskowych.
Ambicją Sikorskiego było, by Anglia i Francja traktowały władze Polski jak pełnoprawnego uczestnika
koalicji antyniemieckiej. Halifax nie ukrywał, że Wielka Brytania nie może zagwarantować Polsce restytucji
przedwojennej granicy na Wschodzie. W sprawie granicy z Niemcami wysłuchano polskich postulatów, ale
Anglicy nie dali polskiemu premierowi żadnych wiążących obietnic.
Na postulat, by Polska mogła brać udział w pracach najwyższych organów alianckich kierujących wysiłkiem wojennym Anglicy obiecali wyjaśnić
tę kwestię wspólnie z Francuzami. W rezultacie, a był to właściwie jedyny konkretny efekt wizyty (jeśli
nie liczyć umów wojskowych dotyczących formowania polskich wojsk lotniczych i morskich na terenie Wielkiej
Brytanii) od kwietnia 1940 r. polski przedstawiciel mógł uczestniczyć w posiedzeniu międzyalianckiego
komitetu wojskowego, ale tylko wtedy, gdy będą omawiane sprawy Polski i bez prawa zabierania głosu.
Starania Sikorskiego o udział i równorzędne traktowanie w pracach najwyższych organów alianckich
przyniosły nader skromne rezultaty. Sytuacja ta nie uległa zmianie do końca wojny.
Z zadań na krótszą metę, ujętych w programie rządowym, najważniejszymi były: wydostanie jak największej liczby uchodźców cywilnych i wojska z Rumunii, Węgier i Litwy, zbliżenie polityczne z Anglią i Francją, poprawa stosunków z Czechami, Słowakami i Litwinami oraz przeciwdziałanie szkodliwym dla Polski wpływom ZSRR na terenie Ligi Narodów.
22 listopada 1939 r. ze względów bezpieczeństwa i dla podkreślenia eksterytorialności siedziby polskiego
rządu, jak uzasadniali Francuzi, nastąpiło przeniesienie siedziby władz polskich do oddalonego o 250 km.
od Paryża małego miasteczka Anger, siedziba wodza naczelnego pozostała jednak w stolicy Francji.
Nikt z członków rządu polskiego nie protestował, mimo, że takie oddalenie od Paryża niezmiernie
utrudniało prowadzenie jakiejkolwiek działalności propagandowej czy dyplomatycznej, ułatwiało natomiast
francuskim służbom specjalnym całkowitą kontrolę prac rządu polskiego. W Anger została utworzona specjalna
placówka, gdzie podsłuchiwano rozmowy telefoniczne. Zatrudniono też tłumaczy do kontroli polskiej
korespondencji rządowej. W małym miasteczku nie mógł się pojawić nikt, kogo nie widziałaby policja
francuska. 3 grudnia do Anger przeniósł się również prezydent Raczkiewicz.
W deklaracji rządowej z 18 grudnia 1939 r., za naczelne zadanie władz emigracyjnych uznano dążenie,
by przez najwydatniejszy udział Polski i jej armii w wojnie wyzwolić ziemie Rzeczpospolitej z wrogiej
okupacji i zapewnić Polsce, obok bezpośredniego i rozległego dostępu do morza, granice dające rękojmię
trwałego bezpieczeństwa.
Do celów tych zamierzano dojść dzięki utworzeniu armii polskiej, która miała zapewnić ciągłość wysiłku
zbrojnego Polaków u boku sprzymierzeńców.
Już w kilka dni po utworzeniu rządu zaczęło swoją pracę Ministerstwo Spraw Wojskowych. Do tworzącej się
we Francji armii napływały tysiące żołnierzy Wojska Polskiego z Rumunii i Węgier. Rozpoczęto również
rekrutację wśród Polonii francuskiej, brytyjskiej, amerykańskiej i kanadyjskiej.
Od 20 października czynne były komisje poborowe. Rząd RP podpisał również szereg umów stanowiących podstawę
tworzenia armii polskiej na obczyźnie.
18 listopada zawarto w Londynie polsko-brytyjska umowę, regulującą zasady współpracy militarnej obu państw.
4 stycznia 1940 r., zawarto zasadniczą umowę wojskową polsko-francuską, przewidującą odtworzenie we
Francji wojska polskiego pod Naczelnym Dowództwem Rzeczpospolitej, choć podlegającego w czasie wojny
Naczelnemu Dowództwu Francuskiemu. Podstawą finansową przedsięwzięcia był układ zawarty jeszcze 7 września
1939 r., przez Polskę z rządami Wielkiej Brytanii i Francji, na mocy którego rząd RP otrzymać miał z Anglii
pożyczkę w wysokości 5 mln. funtów, a z Francji 600 mln. franków.
Organizacja i Szkolenie oddziałów polskich odbywało się głównie w Coetquidan. Na obczyźnie powstały
wówczas: 1 Dywizja Grenadierów, 2 Dywizja Strzelców Pieszych i 10 Brygada Kawalerii Pancernej płk
Stanisława Maczka, później Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza
oraz Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich gen. Kopańskiego.
Dzięki ogromnemu wysiłkowi organizacyjnemu w maju 1940 r. armia polska we Francji pod Naczelnym
Dowództwem gen. Sikorskiego liczyła już 84 000 żołnierzy i oficerów.
Koniec.
|