Nr ISSN 2082-7431
Polska Podziemna
Likwidacja Maxa Petersa.


Likwidacja Maxa Petersa.

Autor: Mateusz Maroński.

W początkach 1944 roku, wywiad AK obwodu Busko ustalił, że głównym winowajcą nasilenia niemieckiego terroru w mieście i na okolicznych terenach jest SS-Oberscharfuhrer Max Peters. Peters przybył do Buska Zdroju prawdopodobnie w czerwcu 1943 roku i objął funkcję zastępcy szefa Sipo (Sonderkommando der Sicherheitspolizei).
Jego przeniesienie do Buska spowodowane było wydaniem na niego wyroku śmierci przez Obwód AK z Ostrowca Świętokrzyskiego. Podczas próby wykonania tego wyroku Peters miał zostać ranny. Po przeniesieniu na nowe stanowisko nie zaniechał on swojej zbrodniczej działalności.
Osobiście przesłuchiwał i torturował więźniów. Lubował się w łamaniu kości. Zlecał i sam brał udział w licznych akcjach w terenie, jak ściąganie kontyngentów czy łapanki. W związku z powyższym dowódca obwodu mjr Wacław Ćmakowski ps. "Srogi", w marcu 1944 roku, przekazał jego sprawę do Wojskowego Sądu Specjalnego, który wydał na Niemca wyrok śmierci.
Wykonanie wyroku zostało zlecone dowódcy Kedywu Obwodu Busko, por. Feliksowi Rajcy "Kaflowi".

Rozpracowanie Petersa mjr Srogi powierzył dwóm niezależnym od siebie grupom. Pierwszą dowodził Jan Anyż "Czarny", drugą kierowali bracia Tadeusz Jopowicz "Znicz" i Zdzisław Jopowicz "Stal".
Bracia Jopowicze mieli więcej szczęścia. Ustalili oni, że Peters mieszka w budynku gestapo na ulicy Sądowej.
Ciężko było w jego trybie życia ustalić jakieś stałe punkty. Rzadko poruszał się po mieście pieszo (częściej jeździł odkrytym mercedesem), a jeśli już, to zazwyczaj w towarzystwie gestapowców Bronisława Kühna lub Johanna Hansela.
W towarzystwie swoich kompanów pojawiał się w restauracji Skwara na rogu ulicy Stopnickiej (dziś Partyzantów) i Targowej. Często również odwiedzał zamieszkałą przy ul. Wschodniej (dziś Batorego) volksdeutschkę Hertę Lierman.
Traf chciał, że w tym samym budynku na przeciwko Liermanowej mieszkała Janina Czarnecka "Sosna", w mieszkaniu której znajdowała się skrzynka kontaktowa. W związku z tym skrzynka została zlikwidowana, a "Sosna" miała zająć się obserwacją mieszkania Herty.
Plan zakładał likwidację Niemca na podwórzu posesji w której mieszkała volksdeutschka kiedy ten wracałby od niej. Zorganizowano grupę pod dowództwem "Stali", która oczekiwała na sygnał w pobliskich Łagiewnikach.

Pewnego dnia "Stal" otrzymał sygnał od "Sosny", że Peters jest u Herty. Jopowicz szybko zaalarmował swoich ludzi, którzy szybko stawili się na miejscu. Po długim oczekiwaniu w końcu otworzyły się drzwi od mieszkania, ale nie pojawił się w nich Peters, tylko wilczur towarzyszącego mu Hansela.
Ujadanie psa ostrzegło Niemców, którzy postanowili przeczekać do rana w mieszkaniu Herty. Oczekiwanie na miejscu, mogło skończyć się tragicznie dla zamachowców. Na szturm mieszkania również nie byli przygotowani więc postanowili się wycofać do Łagiewnik.
Prawdopodobnie aby skrócić czas przybycia grupy likwidacyjnej postanowiono, że zamachowcy będą w ciągu dnia oczekiwać w zakładzie krawieckim Stefana Kuzy "Kowadła", a na noc wycofywać się do Łagiewnik.
W końcu do zakładu nadeszła wiadomość, że Peters przechadza się po rynku. Grupa likwidacyjna szybko wkroczyła do akcji i oddała strzały do celu. Trafiony nie zginął na miejscu, a dopiero po kilku dniach. Niestety zabitym okazał się nie Peters, lecz podobny do niego volksdeutsch Jan Badek. Badek był zarządcą młyna, a przy tym kolaborantem i zbrodniarzem.

W związku z tym wydarzeniem "Kafel" powołał nową grupę likwidacyjną. Dowódcą został mianowany Michał Lasak "Kaczmarek", zaś poza nim w jej skład weszli także Piotr Pałys "Kruk", Jan Grochowski "Śmietana" i Heronim Stężowski "Rybiarz". Zabezpieczenie akcji miała zapewnić grupa "Majdan" pod dowództwem Lucjana Orłowskiego "Orlika". Rozpoczęło się ponowne oczekiwanie.
7 lipca podniesiono alarm. Peters i Kühn udali się pieszo w stronę parku zdrojowego. Wykonanie tam wyroku nie wchodziło w grę, gdyż pobliskie sanatoria były wypełnione Niemcami. Postanowiono zaczekać w rynku na ich powrót.
Oczekiwanie przedłużało się, aż w końcu w drodze ze Zdroju pojawili się dwaj SS-mani. Niestety nie doszli do parku, lecz skręcili wcześniej w ul. Wschodnią i udali się do Herty. Zamachowcy czekali dalej, lecz kiedy znów ujrzeli Petersa, nie poruszał się juz pieszo, lecz jechał swoim mercedesem. Szczęście znów mu sprzyjało.
Kolejną próbę likwidacji podjęto już następnego dnia, w niedzielę 8 lipca. Likwidatorzy byli bardzo blisko Petersa, jednak pech chciał, że w momencie kiedy ten przechodził obok kościoła Najświętszej Maryi Panny, ze świątyni wyszli liczni wierni. Otwarcie ognia w tłumie groziło ranieniem postronnych. "Kaczmarek" nie zdecydował się na wykonanie wyroku.



Tablica upamiętniająca zamach na Petersa w Busku. Źródło: Wikimedia Commons. Autor: Jarosław Kruk "Jkruk".

12 lipca grupa likwidacyjna oczekująca w zakładzie "Kowadła" została postawiona na nogi. Peters z Kühnem pojawili się w rynku. Żołnierze dwójkami skierowali się na miejsce. "Stal" wskazał Petersa "Krukowi". Niemcy szli wzdłuż wschodniej pierzei rynku. Równolegle do nich szli "Kruk" i "Śmietana".
Kilka metrów za nimi szli "Kaczmarek" i "Rybiarz". "Rybiarz" spostrzegł w parku siedzących na ławce dwóch Niemców, więc skręcił w ich stronę, aby w razie potrzeby móc ich szybko spacyfikować. Ponadto w pobliżu na przystanku stał autobus, w którym znajdowali się Niemcy oczekując na odjazd.
Peters i Kühn zbliżali się do wylotu ul. Zdrojowej (dziś ul. Mickiewicza). "Kruk" i "Śmietana" wbrew pierwotnemu planowi wyprzedzili Niemców i teraz zwolnili aby ich przepuścić. W tym momencie "Kaczmarek" dał znak do rozpoczęcia akcji. Pierwszy strzelił "Śmietana", a chwilę później "Kruk". Jednak Peters nie upadł, tylko zaczął uciekać.
Zaalarmowani Niemcy siedzący w parku, zostali szybko osadzeni z powrotem na ławce przez "Rybiarza". Niemcy z autobusu również pozostali bierni. Kühn lekko ranny uciekł w stronę ulicy Zdrojowej.
Peters ratował się ucieczką w stronę Spółdzielni Rolniczo-Handlowej. Kolejne strzały oddane w jego kierunku nie powalają go na ziemię. Będąc już przy samych drzwiach Peters odwraca się, wyciąga pistolet i próbuje odpowiedzieć ogniem, na szczęście niecelnie.
W tym momencie dopada go "Kruk" i strzela Niemcowi w głowę. Ten w końcu pada. "Kruk" i "Śmietana" oddają jeszcze kilka strzałów z bliskiej odległości, a ponadto "Śmietana" rozbija głowę trupa rękojeścią swojego Colta.

Podczas szybkiej rewizji likwidatorzy nie odnajdują dokumentów, ale pod mundurem odkrywają stalową koszulkę kuloodporną, która sprawiała wrażenie jakby kule nie imały się Petersa. "Kaczmarek" wydał rozkaz kończący akcję. Zamachowcy rozpoczęli odwrót w stronę ulicy Stopnickiej, kiedy z jednego z okien padł w ich stronę niecelny strzał.
"Rybiarz" skierował lufę swojego pistoletu maszynowego w okno mieszkania zamieszkałego przez volskdeutscha, co wystarczyło, żeby powstrzymać go od dalszych strzałów. Dalszy odskok nastąpił ulicą Stopnicką i Łagiewnicką. Kiedy skręcali w Łagiewnicką dostrzegli zbliżający się od strony Stopnicy wóz pełen żandarmów.
Ich pojawienie się chwilę wcześniej, mogło przypieczętować los likwidatorów. Grupa dotarła bezpiecznie do majora "Srogiego", który oczekiwał na nich w Łagiewnikach. Po zameldowaniu o wykonaniu zadania i złożeniu pisemnego raportu, uczestnicy akcji udali się do Szczaworyża.

W odwecie za likwidację Petersa 19 lipca 1944 roku Niemcy w pobliskim lesie Wełeckim rozstrzelali 29 osób.

Koniec.


Bibliografia:

Leopold Wojnakowski: Z dala od Wykusu, Kielce 1988
Wojciech Borzobohaty: "Jodła" Okręg Radomsko-Kielecki ZWZ-AK 1939-1945, Warszawa 1984
Wojciech Kӧnigsberg: AK 75 Brawurowe Akcje Armii Krajowej, Kraków 2017
Karolina Trzeskowska-Kubasik: Zbrodnie okupanta niemieckiego w Lesie Wełeckim k. Buska-Zdroju, Przystanek Historia 2020 https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/71799,Zbrodnie-okupanta-niemieckiego-w-Lesie-Weleckim-k-Buska-Zdroju.html






powrót.


copyright 2020, Mateusz Maroński
Design by Butryk