VII. Konflikty GL z Polskim Podziemiem.
Ze względu na charakter działalności GL i jej morale, bardzo szybko doszło do pierwszych konfliktów
pomiędzy komunistami a polskim podziemiem. Jego członkowie bardzo często padali ofiarami napadów rabunkowych
oraz ataków obliczonych na zdobycie broni. Ważnym czynnikiem w relacjach Gwardii Ludowej z formacjami
niepodległościowymi, było ich uznanie przez PPR-GL, za tak samo wrogie co niemiecki aparat okupacyjny.

Po prawej: Dowódca oddziału GL "Lwy" Izrael Ajzenmann vel Julian Kaniewski "Julek".
Szczególnie złą sławą cieszył się oddział GL, utworzony w Radomiu i początkowo dowodzony przez Zygmunta
Banasiaka. Po krótkim czasie, w wyniku likwidacji Banasiaka przez nadzorującego radomską GL Antoniego
Grabowskiego "Czarnego Antka", dowództwo nad grupą objął Izrael Ajzenman "Julek", przedwojenny zawodowy
złodziej, zwerbowany przez GL na terenie getta.
Jego oddział, rozrastający się poprzez napływ uciekinierów
z okolicznych dzielnic żydowskich, działał przez dłuższy czas na terenie przedwojennego powiatu Opoczno i
przybrał nazwę "Lwy". 22 stycznia 1943 r. oddział ten zamordował 7 członków i sympatyków polskiej
konspiracji w Drzewicy oraz kilka przypadkowych osób. Raport "Antyku" stwierdzał:
"Opanowawszy posterunki bezpieczeństwa część bandy wtargnęła do fabryki noży Kobylański. Właściciela jej
Augusta Kobylańskiego zaprowadzono do fabryki, kazano mu otworzyć kasę z pieniędzmi, poczem zamordowano go,
poza nim zamordowano 4-ch urzędników i 3-ch robotników fabrycznych, aptekarza - razem 11 osób z najbliższej
okolicy fabryki.
Mieszkanie Kobylańskiego plądrowano przez kilka godzin i obrabowano doszczętnie. Banda
złożona z Żydów bardzo silnie uzbrojonych z granatami i pistoletami maszynowymi, dowodzona była przez
Żydówkę (zapewne chodzi tu o Zofię Jamajkę, która podczas tej rzezi przewodziła napadowi na plebanię,
całością akcji dowodził jednak Ajzenman). Wg. przypuszczeń policji miejscowej, banda ta przebywała w
okolicach miejscowości Jedlina i stamtąd przeprowadza napady".
Oprócz wspomnianego dyrektora fabryki noży Antoniego Kobylańskiego, komuniści zastrzelili także przedwojennego
działacza Akcji Katolickiej aptekarza Stanisława Makomskiego oraz pięciu członków konspiracji NSZ: Józefa
Staszewskiego, Zdzisława Pierścińskiego, oraz braci Edwarda, Stanisława i Józefa Suskiewiczów.
Wedle przybliżonych, zapewne niepełnych danych, na przełomie 1942/1943 r. z rąk komunistów zginęło
kilkunastu członków podziemia. Dużo wyższe straty poniosła ludność cywilna.
Na początku 1943 r. w łonie oddziału "Lwy" zaostrzył się podział, w wyniku którego dowództwo w miejsce
Ajzenmana objął niejaki "Siemion". Jednak dzięki poparciu kierownictwa radomskiej PPR i wygranej, krwawej
konfrontacji "Julek" objął dowództwo ponownie, z tym, że oddział w wyniku walki wewnętrznej został
zredukowany do 10 gwardzistów.
W ciągu 1943 r. liczba napadów, połączonych z coraz większym okrucieństwem i zabijaniem "reakcji",
"dziedziców" czy "pańskich pachołków" systematycznie rosła. Dochodziło nawet do przypadków rozbijania
samorzutnie powstających grup lokalnej obrony, formowanych w celach obrony przed GL i pospolitymi
bandytami, a nawet małych liczebnie placówek lub pojedynczych żołnierzy AK i NSZ.
I tak np. w marcu 1943 r. grupa GL Leona Plichty "Wrony" zabiła związanego z NOW komendanta policji w
Zakrzówku - Izydora Lewickiego. Potem z rąk komunistów zginęli m.in.: Władysław Kiełczowski - leśniczy,
komendant AK w Tereszpolu, gajowy Kazimierz Szumusiak, dwaj administratorzy majątku Stróża związani z NSZ
oraz co najmniej kilku innych członków tej organizacji.
10 czerwca 1943 r. komuniści najechali wieś Kolonia Stróża zamierzając zlikwidować tamtejszą placówkę NSZ.
Zastrzelono Mieczysława Domańskiego, a Józef Gliński został ranny. Ponieważ pozostali członkowie NSZ podjęli
walkę, komuniści wycofali się, jeden z GL-owców został zabity, jeszcze innego raniono.
W połowie października oddział "Wrony" wykoleił pociąg pod Kraśnikiem. Cała akcja została przeprowadzona
tak niefortunnie, że ofiarami byli sami Polacy.
Wiosną 1943 r. wspomniana już kilkakrotnie grupa Antoniego Palenia "Jastrzębia" dwukrotnie napadła na wieś
Ulanów. Za drugim razem gwardziści rozbili powstałą po pierwszym napadzie samoobronę AK. 24 marca 1943 r.
podczas napadu rabunkowego na majątek Zarzecze Paleń zamordował 74-letniego Jerzego Hofmokla. Była to
poważna strata dla miejscowej społeczności, bowiem Hofmokl był oddanym współpracownikiem podziemia i
aktywnym działaczem Rady Głównej Opiekuńczej. Potem Paleń zaatakował Hutę Krzeszowską, gdzie zastrzelono
miejscowego działacza narodowego, jego matkę, oraz pięciu polskich policjantów - żołnierzy AK.
W czerwcu 1943 r. w tragicznych okolicznościach z rąk członków innej komunistycznej grupy zginęło kilku
młodych mężczyzn, którzy zgłosili się do oddziału NSZ ppor. Leona Cybulskiego "Znicza".

Partyzanci z Grupy GL "im. Waryńskiego", rozbitej przez oddział NSZ "Toma" - 22 lipca 1943 r.
W lipcu w miejscowości Baraki kilku gwardzistów Władysława Skrzypka, powiesiło czterech członków patrolu
NSZ, w tym Wacława Raka z Kraśnika i Mieczysława Pirona z Dąbrowicy. Również w lipcu z rąk wspomnianej
grupy zginęli rolnik Kaczorowski z synem oraz kilku innych członków ZWZ-AK. 5 sierpnia 1943 r. członkowie
GL: Pacyna ps. "Chrzestny" oraz Benedykt Marciniak "Lew" zastrzelili oficera NSZ ppor. Antoniego
Skibińskiego "Chrabąszcza". Ci sami gwardziści zamordowali w Urzędowie pracowników gminy: Jana Karpińskiego
i Teofila Samoleja. Obaj tak dali się we znaki okolicznym placówkom AK, że wydano na nich wyrok śmierci.
Marciniak został zastrzelony w drugiej połowie września, natomiast Pacyna zdołał zbiec.
Do panteonu grup bandyckich, należy również oddział Stanisława Olczyka "Garbatego", który działał głównie
w Grójeckiem. Podczas jednego z napadów Władysław Boryń z grupy Olczyka pchnął nożem ppor. Aleksandra
Linowskiego z Armii Krajowej. Z rąk ludzi Olczyka zginęło też dwóch żołnierzy AK z oddziału kpt.
Mieczysława Tarchalskiego "Marcina".
W pierwszych dniach lipca 1943 r., w drodze na "akcję zaopatrzeniową"
w majątku Nieznanowice, "Garbaty" zorganizował zasadzkę na patrol NSZ, dowodzony przez okręgowego kierownika
Akcji Specjalnej NSZ por. "Murzyna". Zginęło 3 żołnierzy tej formacji oraz woźnica Wincenty Chrabąszcz
ze wsi Czarnca. Wkrótce po tych wydarzeniach oddział przestał istnieć.
W związku z systematycznym wzrostem takiej "działalności" Gwardii Ludowej, konspiracja niepodległościowa
przystąpiła do bezceremonialnego zwalczania wszelkiego rodzaju grup parających się bandytyzmem,
niejednokrotnie w ścisłej współpracy z lokalną policją polską, której członkowie bardzo często należeli
do AK lub NSZ.
Odpowiedź Narodowych Sił Zbrojnych i Armii Krajowej.
Najczęściej przyjmuje się, że początkiem tzw. "wojny domowej w polskim podziemiu" było rozbicie
komunistycznej grupy GL "im. Waryńskiego" dokonane 22 lipca 1943 r. przez oddział NSZ pod Stefanowem.
Grupa GL "im. Waryńskiego" składała się z byłych członków oddziału "Lwy" dowodzonego przez wspomnianego
już Izraela Ajzenmana vel Juliana Kaniewskiego "Lwa", "Julka". Członkowie jego grupy bezwzględnie rabowali
okoliczną ludność, dokonując zupełnie bezsensownych zabójstw na mieszkańcach okolicy.
Jak już wspomniałem
najbardziej spektakularnym "wyczynem" tej grupy była rzeź zorganizowana w miasteczku Drzewica. Po tych
wydarzeniach, działalność grupy GL "Lwy" stała się przyczyną zwołania odprawy dowództwa Okręgu Radom NSZ,
która odbyła się 2 lipca 1943 r. w Skarżysku. Na zebraniu podjęto decyzję o utworzeniu stałego oddziału
partyzanckiego, który podjąłby się obrony miejscowej ludności przed bandami rabunkowymi i komunistami.
Wkrótce potem powstał kilkunastoosobowy oddział NSZ dowodzony przez Józefa Woźniaka "Burzę". Jego działania
nadzorował mianowany przez dowództwo NSZ w Radomiu powiatowy kierownik Akcji Specjalnej kpt. "Tom", który
ze względu na starszeństwo stopnia, podczas swojej obecności w terenie przejmował dowództwo oddziału.
Po krótkiej penetracji w rejonie Drzewicy 22 lipca 1943 r. NSZ-owcy otrzymali informację od zaprzyjaźnionego
leśniczego, że członkowie wspomnianej grupy GL zapowiedzieli w tym dniu swoją wizytę w gajówce, żądając
przygotowania jedzenia. Oddział "Burzy" udał się do gajówki, w której schwytano dwóch gwardzistów.
"Tom"
przedstawił swoich ludzi jako oddział GL z Lubelszczyzny i zażądał zaprowadzenia do dowódcy oddziału.
Spotkanie nastąpiło w lesie nieopodal Stefanowic. Po krótkiej rozmowie żołnierze NSZ otworzyli ogień do
zaskoczonych gwardzistów. Tylko dwóm z nich udało się uciec. Niestety dowódca grupy Ajzenmann nie był
wówczas obecny przy swoim oddziale, więc zdołał uratować swoją głowę.

Oddział NSZ rtm. Zub-Zdanowicza "Zęba" - jesień 1943 r.
Podobnie rzecz miała się na Lubelszczyźnie, gdzie 9 sierpnia 1943 r. oddział NSZ rtm. Leonarda
Zub-Zdanowicza "Zęba" rozbił komunistyczną grupę "im. Kilińskiego", dowodzoną przez Stefana Skrzypka
"Słowika". Oddział "Zęba" natknął się na gwardzistów nieopodal majątku Borów. W skład oddziału GL wchodzili
byli członkowie grup rabunkowych Antoniego Palenia "Jastrzębia" i Józefa Liska "Liska", cieszących się
jak najgorszą opinią w okolicy, z którymi kierownictwo GL miało poważne kłopoty.
W krótkim czasie po wizycie kilku gwardzistów w oddziale NSZ i próbie przeprowadzenia agitacji
komunistycznej rotmistrz Zub-Zdanowicz zdecydował się na rozbrojenie ludzi "Słowika". Po zupełnym
zaskoczeniu gwardzistów i przeprowadzeniu przesłuchań rtm. "Ząb" zwołał sąd doraźny, który wydał wyroki
śmierci dla wszystkich schwytanych ludzi Skrzypka, których następnie rozstrzelano.
Tak oto zdarzenie to przedstawia rotmistrz Zub-Zdanowicz:
"Licząc się z niespodziewanym atakiem z ich strony i mając dowody szerzenia propagandy komunistycznej
wśród nas i w okolicy, postanowiłem działać natychmiast. Akcją dowodziłem osobiście. Użyłem 20 ludzi.
Najpierw rozkazałem aresztować i rozbroić sześciu gości, następnie odszukałem biwak Słowika. Sam rozbroiłem
wartownika i tyralierą zaatakowałem obóz zajmując go bez jednego strzału".
"... jak się okazało z przesłuchania herszta bandy - był to przedwojenny bandyta ze wsi Łysków, nazwiskiem
Skrzypek, poza tym pamiętam jeszcze nazwiska przedwojennych bandytów, którzy byli najbliższymi
współpracownikami herszta bandy. (...) Z całości bandy liczącej 30 ludzi kazałem rozstrzelać 28, jednego
Rosjanina i jednego Polaka ułaskawiłem ze względu na wiek, jeden bandyta uciekł. Dowodem jak pożyteczna
była akcja świadczą liczne podziękowania ludności wiejskiej okolicznej. Mniej więcej w połowie
przeprowadzania dochodzenia i egzekucji przybył komendant rejonowy NSZ pan Kania, który również rozpoznał
podsądnych znanych dawniej i obecnie w okolicy bandytów".
Była to tylko jedna z kilku grup rozbitych przez Zdanowicza. Siły NSZ ścigały także sowieckie grupy
partyzanckie, które dały się we znaki okolicznej ludności. W listopadzie 1943 r., oddział Zub-Zdanowicza
otoczył w bunkrach koło Kraśnika polsko - sowiecką grupę GL Anatola Koszelewa "Lońki". Tuż przedtem
"Lońkowcy" wymordowali rodzinę leśniczego Kowalczyka. Teraz wszyscy zostali wybici do nogi.
W grudniu 1943 r., w okolicach Radzynia Podlaskiego polskie podziemie zlikwidowało kolejną grupę GL. Na
skutek dalszego, intensywnego zwalczania bandytyzmu, głównie przez struktury AK, komunistyczna konspiracja
w tym terenie praktycznie przestała istnieć. W celu zmiany sytuacji władze Obwodu II GL zdecydowały się
na wysłanie tam specjalnej grupy.
Z oddziału Jana Hołoda "Kirpicznego" wyselekcjonowano kilkunastu
gwardzistów pod dowództwem Janusza Daduna "Janusza", który miał przeprowadzić rajd na terenie Siedleckiego.
W drodze powrotnej, kiedy grupa Daduna zatrzymała się na nocleg w jednym z gospodarstw we wsi Kolonia
Nowiny, synowie gospodarza powiadomili o najściu komunistów, stacjonujący w pobliżu oddział AK mjr
Konstantego Witkowskiego "Mullera". Gwardziści zostali otoczeni przez AK-owców i po
krótkich negocjacjach skapitulowali. Kilku z nich zastrzelono podczas próby ucieczki, dwóm udało się zbiec. Resztę
rozstrzelano w pobliskim lesie.
Innym oddziałem GL, który został rozbity na skutek działań polskiego podziemia była grupa Tadeusza Grochala
"Białego Tadka", działającego w drugiej połowie 1943 r., na terenie Okręgu Częstochowa. Próby zniszczenia
polskich majątków ziemskich, przypadki podpalania zbiorów, regularne napady rabunkowe oraz morderstwa
dokonywane przez ludzi Grochala ściągnęły nań niechęć miejscowej ludności. Po napadzie na majątki w Kępie
i Pogwizdowie do aktywnego polowania na oddział "Białego Tadka" przystąpiły miejscowe struktury AK. Do
obławy włączył się m. in. oddział AK ppor. Mieczysława Tarchalskiego "Marcina". W październiku Grochal
został wytropiony w rejonie miejscowości Karczowice przez grupę AK ppor. Przemysława Szyca "Ludwika".
W starciu akowców z gwardzistami zginęło czternastu ludzi "Białego Tadka", reszta uległa rozproszeniu,
tym samym oddział ten przestał istnieć.
Jednostki AK przystąpiły następnie do tropienia i likwidowania mniejszych grup GL oraz pojedynczych
komunistów utożsamianych z bandytyzmem. Ujęto i skazano kilkanaście osób.
W podobnych okolicznościach przestał istnieć oddział GL Jana Szwai "Siekiery" działający w Pińczowskiem.
Grupa ta, uzbrojona w 10 karabinów, dubeltówki i obrzynki, nie była w stanie podjąć poważniejszych działań
przeciwko Niemcom. Zwalczana przez miejscową ludność i jednostki AK, ostatecznie uległa rozbiciu przez
któryś z jej oddziałów. Straciwszy kilku ludzi, w końcu 1943 r., "Siekiera" rozpuścił oddział i zaprzestał
dalszej działalności.
Tak samo wyglądały relacje Gwardii Ludowej z polską konspiracją na terenie Okręgu Radomskiego GL. W końcu
1943 r. działało tu kilka oddziałów "ludowej partyzantki" cieszących się nie najlepszą opinią miejscowej
ludności i polskiego podziemia.
Raport wywiadu AK stwierdzał że:
"Na terenie Gór Świętokrzyskich działają 2 oddziały GL im. gen. Sowińskiego oraz im. Zawiszy Czarnego w
sile około 100 i 60 osób. W oddziałach tych znajdują się również spadochroniarze radzieccy, którzy pełnią
rolę politruków. Obecnie przejawiają działalność prawie wyłącznie rabunkową. W rejonie Ożarowa działa grupa
GL "Brzozy", która bezwzględnie rabuje dwory".
Dwie z trzech wspomnianych grup zostały wkrótce rozbite przez oddziały AK. 8 grudnia 1943 r. nieopodal
miejscowości Stary Skoszyn oddział GL "Zawiszy Czarnego", dowodzony przez Zenona Kołodziejskiego "Tanka",
zaatakował akowski transport broni, którą po częściowym rozformowaniu oddziałów por. Jan Piwnika "Ponurego",
zamierzano ukryć w terenie. Napad nie udał się, natomiast w wyniku kontrakcji oddziału AK por. Stanisława
Pałaca "Mariańskiego", grupa "Tanka" została osaczona i rozbrojona. Część z jej członków wypuszczono,
natomiast kilku gwardzistów za napad na żołnierzy AK i bandytyzm - rozstrzelano.

Oddział NSZ "Las 1", który 22 lipca 1943 r., wykonał akcję przeciwko GL pod Stefanowem.
Opisane wyżej wydarzenia nie były tylko odosobnionymi wyjątkami. Były one dość typowe, a zachowana
dokumentacja wskazuje, że tylko w drugiej połowie 1943 r., polskie podziemie rozbiło jeszcze co najmniej
kilka innych, mniejszych oddziałów komunistycznych i sowieckich. W ogromnej mniejszości były to działania
spowodowane względami politycznymi, choć i takie się zdarzały, szczególnie w Narodowych Siłach Zbrojnych.
Ważnym faktem jest natomiast to, że wydarzenia te, o których wkrótce otrzymało informację kierownictwo GL,
wywołały ostrą akcję propagandową. Szczególną wagę przywiązano do wydarzeń pod Borowem, czyn ten początkowo
przypisując Armii Krajowej. Oprócz zarzutów o współpracę polskiej konspiracji z okupantem i demoralizację
jej członków, czyn ten okrzyknięto jako "Kainowy mord reakcji". Jednocześnie kierownictwo PPR zdeklarowało,
iż nie będzie podejmować żadnych kroków odwetowych.
Wbrew tym oficjalnym obietnicom komuniści przystąpili do jeszcze bardziej intensywnej działalności zbrojnej
przeciwko "reakcji", czyli NSZ i AK. 10 sierpnia 1943 r. Komitet Powiatowy PPR w Kraśniku wydał odezwę
wzywającą komunistów do otwartej walki z polskim podziemiem.
W działalności komunistów, niezwykle znamienny okazał się fakt, że zwalczali oni nie tyle swoich szczególnie
dokuczliwych wrogów z NSZ, ile wszystkich, których uznali za "wrogów klasowych" oraz członków polskich
organizacji konspiracyjnych, lojalnych wobec legalnych władz RP na uchodźctwie.
Reakcja Gwardii Ludowej na odpowiedź NSZ i AK była natychmiastowa i brutalna. Według sprawozdania delegata RGO w Kraśnickiem:
"Oddziały komunistyczne posługując się listami, wybierają niektóre osoby i zabijają. Tak zamordowano
ostatnio przodownika zielarskiego Juliana Chahaja, działacza RGO, liczącego lat 30, podobnie zabito 2
nauczycieli z okolicy Modliborzyc".
W podobnych okolicznościach w ciągu kilku następnych tygodni z rąk komunistów zginęło w Lubelskiem co
najmniej kilkadziesiąt osób. We wrześniu PPR-owcy zamordowali rodzinę Piotrowskich, która przekazała ukryty
rkm. miejscowym żołnierzom AK. Grupa GL z Trzydnika zastrzeliła natomiast żołnierza AK Henryka Skoczylasa.
W nocy
z 13 na 14 września 1943 roku, w czasie napadu gwardzistów na placówkę AK w Kluczkowicach, zamordowano
gospodarza Zarębskiego. Niedługo potem zginął przybyły z Warszawy plut. chor. NSZ Andrzej
Korwin-Kossakowski, który nie znając miejscowego układu sił, wkroczył na czele patrolu do kontrolowanej
przez PPR Ludmiłówki.
Zginęło także kilku innych żołnierzy NSZ, najczęściej zaskoczonych w domach przez
komunistów. W nocy z 10 na 11 listopada grupa GL Feliksa Kozyry "Błyskawicy" porwała z domu i zamordowała
ppor. Antoniego Grzybowskiego z AK. W grudniu 1943 r. w podobnych okolicznościach z rąk grupy Kozyry zginął
członek AK, doktor Walerian Marchel z Plichty.
W mniej więcej tym samym czasie niezidentyfikowane grupy GL zamordowały rodzinę młynarza w Wilczopolu,
nauczyciela Mikę ze Zdziechowic oraz kilku kolejnych członków i sympatyków polskiego podziemia. Z rąk PPR
zginął także ziemianin Tadeusz Kiełczowski, zastrzelony w majątku Łysakowice.
Oczywiście AK i NSZ nie pozostawały dłużne, toteż konflikt polskie podziemie - komuniści coraz częściej
przybierał kształt wzajemnych podjazdów i odwetu za działania przeciwnika. Przykładowo w nocy z 20 na 21
października 1943 r. patrol NSZ por. Zenona Cybulskiego "Znicza" zastrzelił w Rzeczycy Księżej znanego
działacza komunistycznego Walentego Kupca. W tym samym mniej więcej czasie oddział AK rozbił jedną z grup
GL składająca się z żołnierzy sowieckich.
Inną bojówkę GL dowodzoną przez "por. Szczerbatego" (N.N)
zlikwidował oddział NOW-AK por. Franciszka Przysiężniaka "Ojca Jana". 20 października 1943 r., oddział
AK pojawił się w związanej z komunistami wsi Przypisówka w Lubartowskim, zabijając za uprawianie
bandytyzmu, trzech członków GL.
Komuniści kontratakowali, wedle raportu GL:
"Zlikwidowano 14 szpicli reakcji. (...) nasze oddziały spacyfikowały Serniki 14 stycznia wybijając
8 ludzi, zabito 4 dowódców, którzy brali udział w napadach na naszych ludzi (...). Raniono 1 kobietę i
1 zabito".
W ciągu 3 - 4 miesięcy po wydarzeniach pod Borowem żołnierze polskiego podziemia zastrzelili na południowej
Lubelszczyźnie kilkadziesiąt osób związanych z komunistami. Kolejne osoby zginęły w czasie regularnych walk
i potyczek Gwardii Ludowej z AK lub NSZ. W wyniku głównie antybandyckiej działalności AK-owców komuniści
stracili w drugiej połowie 1943 r. kilkanaście mniejszych oddziałów i grupek zbrojnych.
Obok Lubelszczyzny i Ziemi Radomskiej, które ze względu na stosunkowo najliczniejsze siły PPR - GL, stały
się terenami ostrego konfliktu na linii polskie podziemie - komuniści, przypadki zwalczania oddziałów
komunistycznych miały miejsce także w Kieleckiem, Siedleckiem i Krakowskiem. I tak np. w czerwcu 1943 r.,
"Kedyw" w Siedlcach rozbił kilka grup zbrojnych GL oraz zlikwidował obarczanych odpowiedzialnością za
bandytyzm dwóch miejscowych działaczy komunistycznych Wiktora Rechnio i Władysława Ostrowskiego. O innym
przykładzie, tym razem z Okręgu Kieleckiego, mówi raport tamtejszej Armii Krajowej:
"... w obronie ludności polskiej przed grabieżą tych band zlikwidowano 5 grup komunistycznych po 10-20 ludzi ..."
W związku z tym, że metody działania były znane praktycznie w całym kraju, gwałtowna kampania propagandowa,
rozpętana przez prasę PPR po wydarzeniach w Borowie, nie przyniosła oczekiwanych początkowo rezultatów.
Wszelkie zarzuty zabijania działaczy PPR-GL, jak i ostre ataki związane z rzekomym denuncjowaniem
komunistów do Gestapo, powszechnie traktowano jako element taktyki "łapaj złodzieja", często stosowanej
przez kierownictwo PPR.
Prasa Armii Krajowej informowała w tym czasie, że:
"Walki bratobójcze (gdyż jej ofiara padają niestety zbałamuceni lub po prostu nieświadomi Polacy,
wciągnięci do Gwardii Ludowej) zostały sprowokowane przez rozwydrzone i pewne bezkarności kierownictwo
sowieckiej dywersji, które pragnąc posiadać monopol polityczny na prowincji, rozpoczęło stosować terror
i wprost tępienie członków polskich organizacyj politycznych. Mieliśmy cały szereg informacyj o metodach
działania PPR i GL na terenie powiatu Miechowskiego, Biłgorajskiego i innych. Polskim organizacjom
odbierano broń, a wybitniejszych działaczy po prostu denuncjowano do Gestapo".
Jeszcze dosadniej na temat kampanii propagandowej rozpętanej przez PPR w związku z tzw. mordami
bratobójczymi wyraził się związany z Delegaturą Rządu "Dzień Warszawy":
"Komunikaty KWP doniosły niedawno o zastrzeleniu pewnej ilości bandytów, napastujących ludność polską.
PPR podniosła wielki lament, że zlikwidowano jej bojówkę. Jest to cenne wyznanie: wiemy teraz, kto
rabuje i że "gwardziści" PPR to pospolici bandyci".
Zbrojne wystąpienia oddziałów niepodległościowych przeciwko GL w znacznej mierze uniemożliwiły komunistom
opanowanie polskiej prowincji. Osłabiały też ich siły, zmniejszały stopień dotkliwości działań GL dla
polskiej ludności.
Przyczyniły się również do masowego eksodusu jeńców sowieckich z szeregów komunistycznej
partyzantki GL próbujących dostać się na wschód. W niektórych częściach kraju, takich jak Siedleckie czy
Kieleckie - akcje AK i NSZ doprowadziły do rozbicia lub rozkładu partyzantki PPR. Ważny był także element
psychologiczny, który powstrzymywał siły PPR-GL przed eskalacją aktywności.
Komuniści musieli teraz liczyć
się z tym, że nie są jedyną siłą zbrojną w terenie oraz, że działalność przeciwko polskim konspiratorom -
podobnie jak pospolity bandytyzm na szkodę ludności polskiej - może spotkać się ze zdecydowaną ripostą.
Koniec.
|