Działania dywizji SS "Totenkopf" w obronie Demjanska.

Wstęp.
5 grudnia 1941 roku marszałek Żukow rzucił świeże dywizje Armii Sowieckiej przeciwko GA "Środek".
Na skutek frontalnego ataku linie niemieckie uległy załamaniu. Niemieccy generałowie proponowali odwrót do Smoleńska, chcąc zmusić Armię Sowiecką do walki w głębokim śniegu, na końcu maksymalnie rozciągniętych linii zaopatrzeniowych. Hitler upierał się jednak, by każdy niemiecki żołnierz trwał na swojej pozycji i nie chciał słyszeć o żadnym odwrocie. Jego stanowczość zapobiegła całkowitej klęsce wojsk niemieckich pod Moskwą, a niemiecka obrona stopniowo okrzepła.
Na początku stycznia 1942 roku front ustabilizował się w sektorze centralnym, gdzie sowiecka ofensywa straciła siłę rozpędu, lecz mimo to odsunęła bezpośrednie zagrożenie od Moskwy. Raporty zwiadu lotniczego zaalarmowały niemiecki wywiad o wielkich ruchach sowieckich wojsk i koncentracji znacznych sił na północy. Sowieci zamierzali otoczyć i zniszczyć niemiecką 16. Armię.
Pomiędzy GA "Północ" a GA "Środek" wytworzyła się ogromna luka, przez którą mogły się wedrzeć wojska sowieckie.
Południowy brzeg jeziora Ilmeń był celem marszu sowieckiej 11. i 34. Armii oraz 1. Armii Uderzeniowej, które miały przeprowadzić zmasowany atak. Wzdłuż brzegu jeziora Seliger posuwała się 16. Armia Uderzeniowa, której zadaniem miało być zadanie drugiego i ostatecznego ciosu.

Natarcie wojsk sowieckich.
Wojska niemieckie zawczasu uprzedzone o mającym nastąpić ataku, opracowały strategię obronną.
W grudniu 1941 roku Niemcy skoncentrowali swoje wysiłki na umacnianiu linii obronnych. Jednostki II i X KA zajęły pozycje w rejonie pomiędzy jeziorem Ilmeń a jeziorem Seliger, a na zachodzie wzdłuż rzeki Łować.
Dywizja "Totenkopf" dowodzona przez SS-Gruppenführera Theodora Eickego stanowiła część tych sił i w grudniu okopała się na doskonale przygotowanej do obrony pozycji na Wyżynie Wałdaj.
Nocą z 7 na 8 stycznia 1942 roku, pod osłoną gwałtownej śnieżycy, Żukow rozpoczął drugą fazę kontrofensywy zimowej. Jednostki sowieckie zaatakowały wzdłuż całej południowej flanki GA "Północ". Sąsiedzi Dywizji "Totenkopf", 30. i 290. Dywizja Piechoty, odczuły całą potęgę uderzenia sowieckiej 11. i 34. Armii oraz 1. Armii Uderzeniowej.
Linie niemieckiej obrony zostały przełamane w kilku miejscach i wojska sowieckie wdarły się na głębokość 32 kilometrów. Obie te dywizje zostały prawie całkowicie zniszczone.
Zamiar sowiecki polegający na okrążeniu niemieckiej 16. Armii wydawał się bliski powodzenia. Sowiecka 11. Armia wybrała rejon Starej Russy jako punkt, w którym miała skręci na południe, by wyjść na tyły niemieckiego II. Korpusu. Dotarła tam wieczorem 9 stycznia. Tymczasem 16. Armia Uderzeniowa wyruszyła znad jeziora Seliga i skierowała się na zachód z zamiarem połączenia się z 11. Armią i 1. Armią Uderzeniową.

Wydawało się że już nic nie jest w stanie zapobiec całkowitej klęsce niemieckich wojsk.
Podporządkowana 16. Armii, Dywizja "Totenkopf" została podzielona i rozmieszczona w różnych, najbardziej zagrożonych sektorach obrony. Podział jednostki nastąpił wbrew woli jej dowódcy, który obawiał się rozproszenia swoich sił. Dwa bataliony wysłano do Demiańska, by wzmocnić flanki 16. Armii.
Batalion rozpoznawczy Dywizji "Totenkopf" zajął pozycję w Starej Russie, którą należało utrzymać za wszelką cenę.
12 stycznia 1942 roku położenie niemieckie stało się krytyczne.

Dowódca GA "Północ" feldmarszałek von Leeb, zaproponował Hitlerowi wycofanie obu korpusów (II. i X.), za rzekę Łować i tam zorganizowanie nowej linii obrony. Von Leeb uważał bowiem, że pozostawienie tych jednostek na dotychczasowych pozycjach będzie dla nich wyrokiem śmierci. Wobec braku zgody na wycofanie składa swoją dymisję która zostaje przez Hitlera przyjęta.
Nowym dowódcą GA "Północ" zostaje 17 stycznia dotychczasowy dowódca 18. Armii gen płk von Küchler. Nowy dowódca otrzymał w spadku tragiczną sytuację wojsk niemieckich, gdyż wokół dwóch niemieckich korpusów w rejonie Demjańska zaciskał się powoli pierścień okrążenia. 20 stycznia wytworzyła się bardzo groźna sytuacja, kiedy jednostki sowieckie przeszły do natarcia wzdłuż rzeki Łować. Udało się wbić klin pomiędzy jednostki niemieckie na wschodnim i zachodnim brzegu.
W Starej Russie Sowieci ponieśli ciężkie straty w zaciętych walkach z jednostkami Dywizji "Totenkopf" i 18. DZmot Wehrmachtu, które mimo wielokrotnej sowieckiej przewagi utrzymały swoje pozycje.

Okrążenie.
Rozpaczliwe walki jednostek niemieckich o utrzymanie swoich pozycji obronnych nie dały rezultatu i w dniu 8 lutego 1942 roku okrążenie stało się faktem dokonanym. Jednostki sowieckich 11. Armii i 1. Armii Uderzeniowej spotykają się nad rzeką Łować, około 40 kilometrów na zachód od Demjańska. W okrążeniu znalazły się jednostki niemieckiego II. i X Korpusu: 12., 30., 32., 123. i 230. DP oraz resztki Dywizji "Totenkopf". W kotle znalazło się 95.000 ludzi i 20.000 koni.


Lotnisko w kotle demjanskim.

Otaczało go 15 świeżych sowieckich dywizji piechoty, dobrze wyekwipowanych i wspieranych m.in. przez jednostki pancerne oraz samodzielne bataliony narciarskie. Sytuacja jednostek niemieckich wyglądała beznadziejnie. Brak odpowiednich zapasów amunicji i żywności oraz duże braki w ciepłej odzieży zimowej, nie rokowało dobrze dalszej obronie.
W tej tragicznej sytuacji zaopatrzeniowej, Göring zapewnił Hitlera, że całkowitą odpowiedzialność za zaopatrzenie bierze na siebie Luftwaffe.

Hitler zakazał wszelkich prób przebicia się z okrążenia i wydał rozkaz trwania i obrony za wszelką cenę do czasu, aż powstanie nowy front na zachód od rzeki Łować i rozpocznie się uderzenie odciążające.
Oceniono, że potrzeba minimum 200 ton zaopatrzenia dziennie. Broń, amunicja, żywność i lekarstwa, oraz odpowiednia ilość paszy dla koni musiało być dostarczone z powietrza.
po prawej - żołnierze wyładowują zaopatrzenie z samolotu JU-52.

W szczytowym okresie eskadry transportowe Luftwaffe zrzucały około 300 ton dziennie. Na początku zaspokajało to z nadwyżką potrzeby obrońców. Niestety, nie udało się jednak utrzymać zrzutów na takim poziomie i później Luftwaffe z trudem pokrywała połowę zapotrzebowania na w/w wymienione środki.

Jeszcze przed całkowitym odcięciem dróg zaopatrzeniowych, oficerowie zaopatrzeniowi Dywizji "Totenkopf" dostarczyli swoim ludziom dużo ciepłej odzieży z magazynów SS. Przynajmniej pod tym względem dywizja znalazła się w lepszej sytuacji niż inne jednostki niemieckie odcięte w kotle.

Walka o przetrwanie.
Dowództwo nad jednostkami w kotle Demjańskim objął gen Walter hrabia von Brockdorff-Ahlefeldt, dowódca II. Korpusu Armijnego.
Jednostki Dywizji "Totenkopf", które znalazły się w obrębie kotła, zostały podzielone na dwie grupy bojowe, złożone z żołnierzy Waffen-SS i Wehrmachtu.
Eicke objął dowództwo nad większą grupą, której zadaniem było utrzymanie południowo - zachodniego sektora kotła. Oznaczało to obronę kilku wiosek i łączących je dróg. Obsadzono najbardziej zagrożone odcinki.
Druga grupa bojowa dowodzona przez SS-Oberführera Maxa Simona, zajęła pozycję naprzeciwko sowieckiej 34. Armii na północno - wschodnim skrajem kotła.
Pomiędzy nimi na wschodnim i zachodnim brzegu rzeki Łować znajdował się sowiecki korytarz, a zadaniem żołnierzy Waffen-SS było uniemożliwienie sowietom jego rozszerzenie.Walki toczyły się w nieprawdopodobnie trudnych warunkach. Sowiecka artyleria i lotnictwo obrzucało pociskami zapalającymi każdy budynek, aby pozbawić żołnierzy "Totenkopf" jakiejkolwiek osłony. Walki toczyły się w śniegu metrowej głębokości i w temperaturze dochodzącej do minus 30 stopni C.

Grupa bojowa Eickego musiała odpierać ataki ze wszystkich stron, gdy próbowała utrzymać się na linii rozproszonych wiosek. Pod koniec lutego wojska sowieckie przerwały w kilku miejscach niemiecką obronę. Te wyłomy doprowadziły do powstanie kilku mniejszych kotłów, gdyż poszczególne wioski zostały odcięte i okrążone. Artyleria sowiecka nieustannie ostrzeliwał ludzi Eickego, a straty SS rosły w zastraszającym tempie.

Mino to jednostki SS uparcie trwały na swoich pozycjach.
Zmieniająca się, co rusz sytuacja, spowodowała że czasem obrońcy strzelali do siebie nawzajem nie będąc w stanie rozpoznać swoich pozycji. Zaczynało brakować zaopatrzenie, gdyż na domiar złego samoloty Luftwaffe zrzucały zaopatrzenie w wyrwach zajętych przez atakujących sowieckich żołnierzy.
Wydawało się że wojska sowieckie dysponują nieograniczonymi siłami, gdyż do zaciekłego szturmu na niemieckie pozycje włączały się kolejne świeże dywizje sowieckie. W zażartych walkach żadna ze stron nie okazywała litości.
SS-Gruppenführer Eicke zaczął się obawiać o samo istnienie swojej podzielonej i wykrwawionej dywizji. Nie widząc innego wyjścia zwraca się bezpośrednio do Himmlera o przysłanie posiłków. Gdy w końcu udało się zebrać kilkaset ludzi z uzupełnień, dowództwo Luftwaffe oświadczyło że nie ma możliwości ich przetransportowania do kotła. Oddziały sowieckie, nieustannie atakujące bez względu na straty, przeniknęły do sektora grupy bojowej Eickego, tak że pod koniec lutego utracono wszelki kontakt z sąsiednimi jednostkami niemieckimi. Eicke informuje o swoim rozpaczliwym położeniu sztab II. Korpusu.
Jego grupa bojowa liczy obecnie zaledwie 1460 żołnierzy i oficerów, jest na krawędzi zagłady. Ataki sowieckie nadal przybierają na sile, gdyż dowództwo sowieckie doskonale zdawało sobie sprawę że wiosenna odwilż zmieni zamarznięte pole bitwy w grzęzawisko, co zahamuje ich operacje i przysporzy większych trudności atakującym niż obrońcom. Nie ustawali w wysiłkach by wreszcie zniszczyć okrążone jednostki niemieckie. Himmler interweniował u samego Hitlera, informując go o rozpaczliwej sytuacji dywizji "Totenkopf".
Po interwencji samego Hitlera, jednostki Luftwaffe, korzystając z poprawy pogody zrzucają oblężonym obrońcom znaczne ilości amunicji, żywności i lekarstw.
7 marca 1942 roku udaje się wreszcie dostarczyć długo oczekiwane uzupełnienie dla wykrwawionej Dywizji "Totenkopf". W połowie marca, gdy rozpoczęła się wiosenna odwilż, sowieckie ataki zaczynają słabnąć. Próbując za wszelką cenę zlikwidować kocioł demiański, sowieci stracili ponad 20.000 zabitych. W tym samym czasie straty Dywizji "Totenkopf" wyniosły około 7.000 ludzi.
Wojska sowieckie mogły szybko uzupełniać straty ludzie, podczas gdy dla Niemców stawało się to problemem. W Dywizji "Totenkopf" na miejsce 7.000 zabitych i rannych, udałało się uzupełnić stan tylko o około 5.000 żołnierzy.


Żołnierze Wehrmachtu, z jednostki okrążonej pod Demjanskiem.

Przerwanie okrążenia.
W czasie gdy trwały bohaterskie walki okrążonych jednostek niemieckich o przetrwanie, dowództwo niemieckie przygotowywało odsiecz. Dowództwo nad grupą uderzeniową, która miała przyjść z pomocą oblężonym, objął gen por Walter von Seydlitz-Kurzbach, (znany z późniejszych walk w Stalingradzie). Zgromadzono znaczne siły, m.in. dwie dywizje lekkie: 5. i 8. oraz trzy dywizje piechoty: 122., 127. i 329. Celem operacji oznaczonej kryptonimem "Drabinka sznurowa" było uwolnienie oblężonych w kotle diemiańskim poprzez natarcie na wschód przez rzekę Łować, podczas gdy grupa bojowa Eickego miała czekać na sygnał, by w odpowiednim czasie podjąć próbę przebicia się w kierunku zachodnim. 21 marca rusza ofensywa Seydlitza wsparta przez lotnictwo.

Pierwsze dwa dni przynoszą znaczne postępy, lecz później opór sowiecki się wzmaga. Trzeba było przełamać głęboko urzutowaną sowiecką obronę, składającą się z pięciu linii oporu. Zaczęło się przy 30 stopniach mrozu i zamarzniętych bagnach. Kilka dni potem temperatura wzrosła do zera i zaczęła się odwilż. Ludzie tonęli w błocie. W końcu marca znów było 20 stopni mrozu. W ciągu dnia gęsta śnieżyca a w nocy lodowate burze wiosenne. Sowieci usiłowali za wszelką cenę nie dopuścić do połączenia się sił niemieckich.

Po dwóch tygodniach zaciekłych walk, Seydlitz-Kurzbach wydaje Eickemu rozkaz przebicia się na zachód. Żołnierze Eickego ruszyli naprzód. Ich droga była ciężka, gdyż wiosenna odwilż przemieniła ziemię w grzęzawisko. Woda na drogach sięgała kolan. Ludzie brodzili po pas w lodowatych moczarach i bagnach.
Piechota "Totenkopf" atakowała sowietów z zaciekłą determinacją. Często dochodziło do walki wręcz. Ponosząc duże straty, w ogniu walki dywizja "Totenkopf" posuwa się powoli z szybkością 1.5 kilometra dziennie. 20 kwietnia kompania batalionu niszczycieli czołgów Dywizji "Totenkopf" dociera do rzeki Łować, a następnego dnia dołącza do niej reszta grupy bojowej.
Przyczółek na rzece Łować zostaje uchwycony dopiero w siedemdziesiątym trzecim dniu natarcia. 22 kwietnia przeprawiono pierwszych żołnierzy i zaopatrzenie do oblężonych wojsk. Korytarz do kotła demiańskiego zostaje przebity.

Wydawało się że przebicie się do okrążonych wojsk zakończy ciężki okres w historii "Totenkopf".
Niestety tak się nie stało. Jednostka Eickiego nie została wycofana na tyły, mimo że żołnierze byli w opłakanym stanie a dywizja wymagała reorganizacji i uzupełnienia. Na polecenie samego Hitlera, "Totenkopf" pozostaje na dawnym miejscu.
Jej zadaniem było teraz strzeżenie niemieckiego korytarza, przed spodziewanymi sowieckimi atakami. W maju 1942 roku jednostki sowieckie znów przechodzą do ofensywy. "Totenkopf" i jednostki Wehrmachtu, jedynie z najwyższym trudem utrzymują korytarz. Odpierają bezustanne ataki sowieckiej piechoty, uparcie dążącej do przerwania korytarza, bez względu na straty. Eicke widząc grożącą jego dywizji zagładę ponownie apeluje o jej wycofanie.
Sowieckie ataki na początku lata przybrały na sile i zaciekłości w miarę postępującej koncentracji wojsk. Śmiertelnie zmęczeni żołnierze SS nie zaznali ani chwili wytchnienia. Dywizja Eickego została poważnie osłabiona częstymi atakami sowieckimi i wyniszczającym charakterem działań defensywnych. Również sam dowódca znajdował się na skraju wyczerpania.

W połowie czerwca, kiedy Eickemu rozkazano wziąć urlop, dowództwo nad dywizją "Totenkopf", objął tymczasowo SS-Oberführer Max Simon. Pod koniec urlopu Eicke zameldował się w kwaterze Hitlera w Kętrzynie, gdzie Hitler osobiście odznaczył go Liśćmi Dębowymi do Krzyża Rycerskiego. Eicke skorzystał z okazji, by w prywatnej rozmowie z Hitlerem opisać opłakany stan swoich żołnierzy. Führer, choć okazał współczucie, nie wyraził zgody na wycofanie dywizji "Totenkopf" z występu diemiańskiego. Obiecał jednak Eickemu, że gdy tylko zaistnieje możliwość przeniesienia dywizji na tyły, zostanie w pełni odtworzona i zreorganizowana jako dywizja grenadierów pancernych z własnym batalionem czołgów.
Do czasu wycofania dywizji z frontu wschodniego Eicke miał przebywać na urlopie.

Na początku lipca sowiecki napór na dywizję "Totenkopf" zwiększył się jeszcze bardziej. SS-Oberführer Simon rozpaczliwie błagał o wycofanie jednostki, zanim zostanie zniszczona. Uważał, że całkowita zagłada jest tylko kwestią czasu. Niczego jednak nie osiągnął. Zapoznawszy się z raportami Simona, Eicke znów poprosił o zluzowanie dywizji, lecz Hitler upierał się, że jej resztki muszą wytrwać, dopóki występ nie zostanie wystarczająco wzmocniony, by zabezpieczyć się przed atakiem nieprzyjaciela.
Przewidywano, że niemiecki X Korpus będzie potrzebował co najmniej sześciu lub nawet ośmiu tygodni, aby tam dotrzeć. 17 lipca znów zaczęły się zmasowane sowieckie ataki na wyczerpaną dywizję "Totenkopf". Rosjanie uderzyli na jednostki SS, które poniosły ogromne straty, i tylko fanatyczna determinacja pozwoliła im odeprzeć przeciwnika. Obrońcy Wasiljewszczyny zostali wybici do nogi, gdy 18 lipca jednostki sowieckie opanowały wioskę.
SS-Oberführer Simon, jawnie sprzeciwiając się rozkazom przełożonych z dowództwa korpusu, kategorycznie odmówił przeprowadzenia natychmiastowego kontrataku. Oświadczył, że jeśli wojsko chce kontratakować, niech to zrobi własnymi siłami.
Dowództwo korpusu musiało zapewne uwzględnić opłakany stan żołnierzy Waffen-SS, ponieważ Simon nie poniósł żadnych konsekwencji za odmowę wykonania rozkazu. Do przeprowadzenia kontrataku Wehrmacht wyznaczył własne jednostki. Dywizję "Totenkopf" zastąpiła 8. Dywizja Lekka, lecz poniosła ona ciężkie straty i nie udało się odepchnąć Rosjan.


Zdjęcie pokazuje w jakich warunkach przyszło walczyć żołnierzom obu stron.

Pomimo fatalnej pogody Rosjanie ponawiali próby zlikwidowania występu. Żołnierze obu stron walczyli w błocie po kolana i w chmurze kąsających je owadów, przez kilkanaście dni, zanim wreszcie 30 lipca sowieckie ataki osłabły.
Wyczerpani żołnierze Simona zaczęli odczuwać skutki długotrwałych walk na podmokłym terenie. Wśród wykrwawionych resztek dywizji "Totenkopf" szerzyły się epidemie, ludzie masowo zapadali na dyzenterię, zapalenie płuc i wiele innych ciężkich chorób.
Eicke ponownie zwrócił się do Hitlera i wyraził swoje oburzenie. Domagał się, aby dywizja została wycofana z występu diemieńskiego, ponieważ nie może dłużej walczyć w takich warunkach. Dywizja powinna zostać zluzowana i przejść całkowitą reorganizację, w przeciwnym razie oświadczył, chciałby wrócić na front, gdzie, jeśli zajdzie taka konieczność, umrze razem ze swoimi ludźmi.
Jak łatwo było przewidzieć, Hitler odmówił i wysłał Eickego na długi urlop.

6 sierpnia 1942 roku, sowiecka 11. Armia i I Korpus Gwardyjski przypuściły gwałtowne ataki na północny i południowy skraj korytarza. Dywizja "Totenkopf" znów poniosła straszliwe straty. Lotnictwo sowieckie całkowicie panowało w powietrzu. Piloci sowieccy mogli ostrzeliwać i bombardować do woli, a na żołnierzy SS spadał huraganowy ogień artylerii. 12 sierpnia wyczerpały się ostatnie rezerwy. Personel pomocniczy został uzbrojony i skierowany do okopów: magazynierzy, sanitariusze, żandarmi, a nawet kucharze dołączyli do walczących kolegów.
Przed całkowitą zagładą uratowały dywizję "Totenkopf" nagłe ulewne deszcze. Wszelkie operacje wojskowe wstrzymano na dwa dni, co dało dywizji czas na przegrupowanie. W ciągu następnego tygodnia żołnierze "Totenkopf" nabrali dość sił, by odeprzeć kolejne ataki przeciwnika. SS-Oberführer Simon zdawał sobie jednak sprawę, że to tylko czasowe odroczenie.
W przypływie rozpaczy zaproponował, aby dywizja "Totenkopf" została skreślona z ewidencji, ponieważ czuł, że nie ma już czego ratować. Rdzeń dywizji "Totenkopf" tworzyło obecnie około 7.000 żołnierzy, z czego większość stanowił personel pomocniczy.
25 sierpnia sowiecka 7. Dywizja Gwardyjska, 129., 130., 364. i 391 Dywizja piechoty oraz 30. Brygada Strzelców przeprowadziły zmasowany atak na korytarz. Z impetem uderzyły na Niemców i wdarły się w głąb ich pozycji. Dywizja "Totenkopf" utrzymała jednak swoje pozycje, choć w ciągu zaledwie kilku godzin zginęło ponad 1.000 ludzi.

Dywizja "Totenkopf" została wreszcie wycofana w październiku 1942 roku, kiedy niemieckie kontrataki odepchnęły Rosjan wystarczająco daleko od występu, by ruchy wojsk w jego obrębie mogły się odbywać poza zasięgiem sowieckiej artylerii. Do tego czasu jednak przy życiu pozostało zaledwie 6.400 żołnierzy SS.

25 kwietnia 1943 roku Hitler ustanowił specjalne odznaczenie bojowe za obronę Demiańska przez II. Korpus Armijny, tzw. Tarczę Demiansk -
Demjanskschild.
Obrona Demiańska trwała ponad czternaście miesięcy i związała 18 sowieckich dywizji. Rola Dywizji "Totenkopf" w obronie kotła demiańskiego była olbrzymia i naprawdę trudno sobie wyobrazić walki bez jej udziału.

Właściwa historia demjanskiej bitwy okrążającej rozpoczęła się 8 lutego 1942 roku. Trwała ona blisko czternaście miesięcy, tym samym była najdłuższą bitwą okrążającą wojny na wschodzie.
Po raz pierwszy w dziejach wojen cały korpus składający się z sześciu dywizji, około 100.000 ludzi, praktycznie jedna armia, był skutecznie zaopatrywany z powietrza.
Tak więc na Wyżynie Wałdajskiej utworzono pierwszy most powietrzny w dziejach wojen. Codziennie ponad 500 samolotów transportowych przywoziło wszystko, co było niezbędne do życia i walki, bez względu na warunki pogodowe i ogień sowieckiej obrony plot. Dwie liczby ilustrują ten wyczyn:
do kotła wwieziono 64.844 ton materiałów, a wywieziono z niego 35.400 rannych i odkomenderowanych.



powrót do spisu treści

© copyright 2006 - 2008, Waldemar "Scypion" Sadaj
Design by Scypion