Zbrodnia w Oradour-sur-Glane.
W czerwcu 1944 roku, gdy w Normandii wylądowali alianci, oddziały ruchu oporu z departamentów środkowej Francji, ulegając przedwczesnym
apelom dowództwa FFI wszczęły walki m.in. w rejonie Limoges przez który podążała na północ 2.DPanc SS "Das Reich". 7 czerwca 1944 r.,
w mieście Tulle partyzanci oblegali niemiecką załogę z 3. batalionu 95. pułku Policji Bezpieczeństwa. Na odsiecz, z trudem odpierającej
ataki dobrze uzbrojonych partyzantów załodze, pospieszyła część pułku SS "Der Führer". Esesmani bez trudu przedarli się przez pierścień
okrążenia i wyparli partyzantów z zajętej przez nich części miasta, znajdując w niej zmasakrowane zwłoki 40 Niemców, którzy poddali się
wcześniej francuskiemu ruchowi oporu.
W odwecie za zabitych 40 żołnierzy niemieckich, powieszono w Tulle 99 mężczyzn.
W tym samym czasie w ręce Francuzów dostało się dwóch oficerów z dywizji, SS-Obersturmbannführer Gerlach i SS-Sturmbannführer Kampfe.
Oficerowie byli bardzo źle traktowani przez partyzantów, którzy po pobiciu zastrzelili Kampfego, (jego ciało odnaleziono dopiero po wojnie).
Gerlachowi udało się w końcu uciec i zdać relację o całym wydarzeniu dowódcy pułku "Der Führer", SS-Standartenführerowi Stadlerowi.
Z jego relacji wynikało, że partyzanci zawieźli obu oficerów do miejscowości Oradour-sur-Glane. Stadler wysłał tam SS-Sturmbannführera
Otto Dickmanna na czele kompanii żołnierzy z zadaniem przeprowadzenia rozpoznania sytuacji w tej miejscowości.
Do 10 czerwca 1944 roku wojna omijała Oradour, zresztą okolica nie była odpowiednia dla działań francuskiego ruchu oporu. Jednostka SS
otoczyła miejscowość a Dickmann nakazał burmistrzowi zgromadzenie mieszkańców i wszystkich obecnych na rynku w celu sprawdzenia dokumentów.
Ironią losu był fakt, że tego dnia miejscowość odwiedziło dużo okolicznych mieszkańców dokonujących zakupów oraz duża ilość dzieci w celu
przeprowadzenia badań lekarskich. Na rynku oddzielono mężczyzn od kobiet i dzieci, mężczyzn zamknięto w pięciu garażach i stodołach a
kobiety i dzieci zaprowadzono do kościoła, gdzie zostały zamknięte. Po przeszukaniu miejscowości w poszukiwaniu broni i partyzantów,
rozpoczęto pacyfikacje.

Oradour-sur-Glane po pacyfikacji.
Jean-Marcel Darhout, w owym czasie miał 20 lat, relacjonuje tamte wydarzenia:
"Spędzili nas wszystkich na plac w Oradour i oddzielili kobiety i dzieci od mężczyzn. Ucałowałem żonę i matkę, widziałem je wtedy
po raz ostatni... Kobiety i dzieci zaprowadzono do kościoła. Nas, mężczyzn, ustawiono pod murem, twarzą do ściany, a potem zaczęto
wypytywać, gdzie trzymamy ukryta broń. Nie mieliśmy żadnej broni i nie czuliśmy też strachu. Niemcy zawlekli nas do dużej stodoły
i rozpoczęli szczegółową rewizję. W pewnej chwili żołnierze zaczęli zamiatać szczotką podłogę, tak aby móc ułożyć się na niej z
karabinami maszynowymi - i nagle wszystko potoczyło się błyskawicznie. Otworzyli do nas ogień, potem zapadła grobowa cisza,
straszliwa cisza. Po chwili zaczęli podchodzić bliżej, rozmawiając ze sobą, usłyszałem też, jak ładują broń: klak, klak.
Nigdy nie zapomnę tego dźwięku. I znowu rozległy się wystrzały: to były strzały dobijające. Poczułem buty na swoim ramieniu
i usłyszałem kolejny huk wystrzału. Pocisk był przeznaczony dla Josepha, który leżał na mnie. Joseph uratował mi życie".

Zainteresowanych szczegółowym opisem tej i innych zbrodni, odsyłam do książki Lorda Russella "Pod biczem swastyki".
Tego dnia esesmani wymordowali 642 osoby (inne źródła podają liczbę ofiar na 648), w tym:
245 kobiet,
207 dzieci,
190 mężczyzn.
Po wojnie ustalono straty na 393 stałych mieszkańców, 167 ludzi z okolicy, 33 ludzi z Limoges i 55 z innych miejscowości.
Po dokonanej zbrodni rozpoczęto grabienie po czym spalono całą miejscowość.
Po powrocie Diekmanna, Stadler wściekły z powodu przekroczenia rozkazów przez podwładnego, zażądał zwołania sądu wojennego pod
przewodnictwem dowódcy dywizji, SS-Brigadeführera Lammerdinga. Wkrótce jednak Diekmanna trzeba było zwolnić z aresztu na skutek trudności
kadrowych wywołanymi dużymi stratami.
Zanim sąd zakończył rozpoznawanie sprawy, Diekmann poległ w walce. Obrońca Diekmanna podkreślał, że działał on w stanie silnego wzburzenia,
po śmierci Kampfego, który był jego bliskim przyjacielem i jeńców z Tulle, a dodatkowo w drodze do Oradour jego ludzie natkneli się na punkt
medyczny Wehrmachtu, w którym partyzanci zmasakrowali rannych, a personel medyczny związali i spalili żywcem w sanitarkach.
Nawet jeśli to prawda, w niczym nie usprawiedliwia to zbrodni w Oradour.
W 1953 roku odbył się proces 21 z 200 żołnierzy SS (inne źródła podają liczbę 120), którzy brali udział w
masakrze, w tym 14 Alzatczyków. Z wyjątkiem jednego Niemca wszystkich skazano na śmierć. Wyrok śmierci otrzymało ponadto 25 Niemców
sądzonych zaocznie. Wyroki Alzatczyków objęła amnestia, wyroki większości Niemców złagodzono do 5 - 12 lat więzienia.
Wyroki śmierci podtrzymano i wykonano jedynie na dwóch osobach.
Zbrodniczy charakter akcji przeprowadzonej w Oradour nie budzi żadnych wątpliwości i nawet związek weteranów SS, przyznał po wojnie
w jednej ze swoich publikacji, że dowódca kompanii dopuścił się w tym przypadku jawnego wykroczenia.
|