Bilans. Moje życie w Hitlerjugend. Bez usprawiedliwienia.

Autor - Melita Maschmann

Oficyna Wydawnicza mireki, Kraków 2005

Książka ta gdy ukazała się po raz pierwszy w Niemczech w 1963 roku wzbudziła wiele skrajnych reakcji. Od podziwu dla uporania się z demonami przeszłości, po ostrą krytykę za próbę usprawiedliwienia błędów młodości. Polski czytelnik mógł się z nią zapoznać dopiero w 2005 roku. Od niemieckiej premiery dzieliły nas czterdzieści dwa lata. Teraz mamy okazję poznać losy młodej dziewczyny, która podobnie jak inni jej rodacy, poddała się charyzmie Adolfa Hitlera.

Gdy Hitler doszedł do władzy Maschmann miała zaledwie piętnaście lat, jednak ten dzień na długo zapisał się w jej pamięci:
"(...) Od tamtej nocy pozostało we mnie coś niesamowitego. Łoskot kroków, ponura odświętność czerwonych i czarnych sztandarów, migotliwy odblask pochodni na twarzach i pieśni, których melodie brzmiały pobudzająco i sentymentalnie zarazem. Całymi godzinami przechodziły obok nas kolumny marszowe, wśród nich wciąż nowe grupy chłopców i dziewcząt niewiele starszych ode mnie (...).
Czymże byłam ja, której wolno było tylko stać na chodniku i przyglądać się, jednocześnie czując chłód i rezerwę za plecami, jakie promieniowało od rodziców ? Nikim więcej niż przypadkowym świadkiem, dzieckiem, które pod choinkę dostawało książki dla dziewcząt. A przecież cała płonęłam, by rzucić się w ten nurt, zanurzyć w nim i dać się unieść".
(s. 25).
Kilka tygodni później wstąpiła do HJ. Zrobiła to, rzuciła się w bezkresne fale III Rzeszy. Była zafascynowana nowym obliczem Niemiec, wierzyła, że uda jej się wyzwolić spod objęć konserwantywnego domu. Chciała być kimś, cząstką czegoś wielkiego. W Bund Deutscher Mädel znalazła zrozumienie, poczucie wspólnoty i siłę.
W latach 1939-1944 uczestniczyła w germanizowaniu Kraju Warty, pracowała jako referentka prasowa we Frankfurtcie nad Odrą. Swoje zadania wykonywała z niezwykłą dokładnością, braki w kształceniu nadrabiała żarliwością i pracowitością.

Maschmann widziała stłoczonych Żydów w gettach, współczuła im nawet, ale szybko przychodziło "opamiętanie". Z jeszcze większą starannością oddawała się swoim obowiązkom, tak jakby chciała ukarać siebie za chwilę słabości. Nie odmówiła gestapo szpiegowania swojej żydowskiej przyjaciółki. Jej działanie zmusiło przyjaciółkę do wyjazdu z Niemiec, a jej bracia zostali aresztowani - był 1937 rok. Od tego momentu kontakt między dziewczętami się urwał, ta książka jest próbą jego ponownego nawiązania.
Maschmann na wstępie podkreśla, że nie szuka usprawiedliwienia, ale zrozumienia swoich błędnych decyzji. Jest to zatem opowieść o młodości w czasach nazizmu, gdy przed piętnastolatką świat stoi otworem, gdy jej ukochany kraj wybiera nowego przywódcę. Świat pełen nadziei, emocji, buntu i poszukiwań właściwej drogi. III Rzesza doskonale potrafiła zagospodarować młodzieńczą siłę, chęć bycia kimś ważnym.
Maschmann całkowicie oślepiona wizją wielkich Niemiec, nie potrafiła wówczas powiedzieć "nie". Dopiero po latach odezwało się sumienie, dopiero pod wpływem lektur zrozumiała czemu służyła. Potrafiła odłożyć emocje na bok i z dystansem spojrzeć na swoją młodość naznaczoną nazizmem.

Droga do prawdy i rachunek sumienia nie były łatwe. Po raz pierwszy w 1952 roku usłyszała o sposobie zabijania Żydów. Rozmowa, której była świadkiem, zrobiła na niej wielkie wrażenie i pobudziła wspomnienia. Zastanawiała się nad tym, czy kiedykolwiek przyczyniła się do krzywdy Żyda. Powróciła przeszłość. Przypomniała sobie siebie stojącą przed gettem w Łodzi i Kutnie. Doszła do wniosku, że to nie młodość, a obojętność, lenistwo, wygoda skłoniły ją do udziału w zbrodni.
Sygnałów ostrzegawczych było aż za dużo: ustawy norymberskie, "noc kryształowa", tajemnicze zniknięcia Żydów. Podobnie jak wielu Niemców kwestionowała liczby zabitych. Pięć, sześć milionów zgładzonych wydawało się abstrakcją. Wolała przyjąć do wiadomości, że ofiar było "co najwyżej" 3 miliony. Najtrudniej było podważyć śmierć osób zamieszkujących getto warszawskim. Płakała pół nocy. Gdy płonęło getto ona znajdowała się 150 km. od Warszawy pilnując aby jej podopieczni umyli zęby.

Po wojnie często rozmawiała z siedemnastoletnią córką kolegi z HJ, który zginął pod koniec wojny wykonując obowiązki pilota samolotu. Dziewczyna śledziła proces Eichmanna i zapytała Melitę jaki był jej tata. Maschmann odpowiedziała, że był zabawny, pomocny, przyzwoity i porządny. Dziewczyna dopytała z niedowierzaniem: "I był prawdziwym nazistą ?".
Nie potrafiła zestawić przyzwoitości z nazizmem. Następował zgrzyt, na który Maschmann odpowiedziała:
"Twój ojciec i ja, oraz wielu innych Niemców, mieliśmy nadzieję, że Hitler ‹uratuje› nasz naród. Wiesz przecież, że tak potrzebował tego od czasu gospodarczej nędzy okresu powojennego i wewnętrznego rozgardiaszu, który zapewne był jeszcze bardziej katastrofalny niż ten, jaki w ciągu ostatnich lat trawił Francję. Marzyliśmy wtedy o silnych Niemczech, szanowanych wśród innych narodów nie ze strachu, lecz z podziwu. Hitler obiecywał nam spełnić to marzenie, a marzenia są czymś niebezpiecznym w polityce. Uniemożliwiają romantykom zauważenie tego, co rzeczywiście się dzieje. Hitler rozpalił to nasze polityczne, wytęsknione marzenie w fanatyczną namiętność. A kiedy to mu się udało, ślepo poszliśmy za nim. ‹Ulegliście mi›, powiedział kiedyś. W tej uległości postradaliśmy nasze sumienia. Byliśmy gotowi dla Niemiec ponieść każdą ofiarę i twój ojciec poświęcił swoje własne życie. Nie dostrzegliśmy, że Hitler zafałszował naszą wizję Rzeszy (..).
Twój ojciec był porządnym i dobrym człowiekiem. Był porządny jak wielu innych ludzi na całym świecie. Ale miał pewną słabość, która jest typowo niemiecka: uległ romantycznym wyobrażeniom o przyszłości Niemiec i zrezygnował z analizowania swoich politycznych wyborów. Tylko dlatego Hitlerowi udało się wcisnąć go w otchłań swego fanatyzmu. Ale to było katastrofą. Żaden człowiek nie powinien dać się opętać idei do takiego stopnia, by czynić zło (...).
Zło, jakie wyrządzili dobrzy ludzie, tacy jak twój ojciec, polegało na tym, że stali się obojętni na cierpienia, spowodowane brutalną polityką Hitlera, na przykład Żydów czy Polaków".
(s. 273-274).

Maschmann po wojnie była więziona i internowana, ale nie czuła się winna. Ten proces dochodzenia do prawdy był powolny. Autorka w książce poświęca mu wiele miejsca.

Książkę warto przeczytać z kilku powodów.
Możemy doszukać się odpowiedzi na dręczące nas pytania: dlaczego tak wielu młodych ludzi poszło za Hitlerem ?
Co przyciągało młodych do Htler-Jugend ?
Czy mieli chwile zwątpienia w III Rzeszę ?
Jest to relacja z wewnątrz, która ukazuje nam jakimi technikami posługiwały się nazistowskie Niemcy w celu zaskarbienia sobie młodzieży. Wyłania nam się zatem obraz pedagogiki nazistowskiej: wiersze Hölderlina, propagandowe hasła wciąż powtarzane aż zostaną całkowicie przyswojone, atrakcyjne obozy, wieologodzinne szkolenia, marsze, ćwiczenia fizyczne, dzień wypełniony co do minuty...

"Bilans. Moje życie w Hitlerjugend. Bez usprawiedliwienia" to bardzo pouczająca lektura.



powrót do strony głównej


© copyright 2010, Monika "monikqe" Janiak
Design by Scypion