Obóz koncentracyjny Majdanek (2).

III. Warunki bytowe.

A) Warunki mieszkalne.

Jak już wspomniałem wyżej, lubelski obóz koncentracyjny budowany jako jeden z ostatnich dużych kacetów nie został nigdy ukończony. Prymitywne drewniane baraki bez elementarnego wyposażenia były przepełnione, a jednocześnie napływające wciąż masy więźniów, stwarzały nieludzkie warunki mieszkalne.
W latach 1941 - 1942 będący już w obozie więźniowie czekali na zmontowanie dalszych bloków, (jeńcy radzieccy, Żydzi czechosłowaccy), natomiast nowo przybywający z początkiem 1943 r. zastali już baraki wybudowane na polach III, IV i V, ale w surowym stanie, bez okien, drzwi i bez żadnych sprzętów. Więźniowie w większości spali na gołej podłodze z braku miejsca. Później dopiero wydano sienniki wypchane wiórami lub zbutwiałą słomą.

Napływ transportów w ciągu 1942 r. i w początku 1943 r., trudności związane z zaopatrzeniem i wykonawstwem budowanego obozu, bezmyślność lub specjalne działania władz obozowych powodowały, że jedne bloki zapełnione były do maksymalnych granic, inne stały niemal puste. Z relacji więźniów wynika, że większość baraków przeciętnie mieściło 500 - 800 a nawet 1 000 więźniów. Sytuację tą poprawiło nieco zarządzenie Centralnego Zarządu Budowlanego, które nakazywało ustawienie w barakach trzypiętrowych prycz. Najpierw otrzymały je dwa pierwsze pola (1942 r.), a w 1943 r. trzy następne.


Wnętrze baraku obozowego.

W związku z planami budowy kombinatu obozowego starano się określić liczbę więźniów przypadającą na jeden blok. Zakładano, że baraki na polach I, II i V, a więc lepsze konstrukcyjne, nazywane przez więźniów "mieszkalnymi", mieścić będą po 550 osób, natomiast bloki stajenne na polach III i IV po 521 do 750 osób.
Według obliczeń, na jednego więźnia przypadać miało 0,5 - 0,7 m². W praktyce, przez większość istnienia obozu normy te były przekroczone co powodowało ogromne stłoczenie.
Największe zagęszczenie przypadało na okres od maja do sierpnia 1943 r., kiedy to przybyły potężne transporty Żydów z getta warszawskiego i białostockiego oraz wysiedleńcy z Zamojszczyzny. Wówczas stan zamieszkanych bloków na III, IV i V polu wzrósł do 1 000 osób, a więc prawie dwukrotnie przekroczył zatwierdzone normy.

W sierpniu 1942 r. Centralny Zarząd Budowlany SS i Policji opracował nowe projekty, które ograniczały liczbę osób przewidzianą do zamieszkania do 250-270 osób, na jeden barak. Tym samym zaplanowano zwiększenie powierzchni przypadającej na jednego więźnia od 1,2 m² do 1,6 m². Niestety był to "ideał", który osiągnięto dopiero w listopadzie 1943 r., a więc w końcowym okresie istnienia obozu. Realizacja tego planu szła bardzo powoli. Wiosną 1943 r. zaczęto montować ściany działowe w barakach, na polach I, II, V, a kiedy jesienią tego roku do każdego baraku doprowadzono wodę, część jego w ścianie szczytowej przeznaczono na urządzenia sanitarne. Wtedy to większość baraków obok części sanitarnej posiadała część sypialną oraz niewielką przestrzeń porządkową.

B) Wyżywienie.

Majdanek dysponując własnym gospodarstwem rolnym oraz ogrodnictwem, gdzie uprawiano jarzyny i warzywa, był w zakresie wyżywienia więźniów obozem w znacznym stopniu samowystarczalnym. Produkty żywnościowe, których nie wytwarzały gospodarstwa, otrzymywał z Wydziału Wyżywienia i Rolnictwa w Urzędzie Szefa Dystryktu Lubelskiego. Sprawami wyżywienia zajmowała się specjalna komórka (Abteilung Verpfleging), która podlegała Wydziałowi IV obozu.

Wpływ na ilość oraz jakość wyżywienia miał również styl rządzenia poszczególnych komendantów. Do 1942 r. zalecenia żywieniowe szły w kierunku maksymalnej eksterminacji "wrogów III Rzeszy" osadzonych za drutami obozu, m.in. za pomocą jak największych ograniczeń ilościowych. Rzecznikami takiej polityki byli tzw. "starzy komendanci" ze szkoły Eickego: Koch, Koegel i Florstedt. Rządy ich w lubelskim obozie stanowią okres systematycznego głodzenia więźniów (sierpień 1941 - październik 1943 r.), i to pomimo zarządzeń Pohla z kwietnia 1942 r. i stycznia 1943 r., które mówiły o nakazie poprawy warunków żywieniowych więźniów, a które na Majdanku poprawiły sytuację bardzo nieznacznie.
Od listopada 1943 r., wraz z poprawą warunków mieszkaniowych, nastąpiło też pewne polepszenie wyżywienia.

Więźniowie spożywali swoje głodowe racje trzy razy dziennie. Poza okresem zimowym miejscem spożywania posiłków był plac przed barakiem i to bez względu na warunki atmosferyczne.

Na śniadanie więzień otrzymywał pół litra czarnej, niesłodzonej kawy zbożowej, ewentualnie herbaty z zielska. Raz, niekiedy dwa razy w tygodniu zamiast płynu wydawano surogat zupy - wodę zaprawioną mąką razową, nazywaną berlajem lub mehlzupą.
Obiad spożywany był po godzinie 12 i składał się tylko z 3/4 litra zupy gotowanej z brukwi, najczęściej zgniłych ziemniaków i jarmużu. Były to mikstury w normalnych warunkach nienadające się do spożycia, pozbawione tłuszczu, o bardzo niskich walorach kalorycznych, które z czasem stawały się przyczyną wielu schorzeń żołądka. To natomiast prowadziło do szybkiego wyniszczenia organizmu. Dopiero jesienią 1943 r. zaniechano gotowania tych wywarów,. Zaczęto wydawać brukwiankę, kartoflankę, buraczankę, marchwiankę, czasem kapuśniak lub krupnik, do których dodawano niewielkie ilości tłuszczu, mięsa lub końskiej kiełbasy.
Kolację - podstawowy posiłek, więzień spożywał po apelu wieczornym. Składała się najczęściej z kawy lub innego naparu i 15-20 dkg chleba. Niekiedy zamiast napoju wydawano zupę i parę z kartofli w łupinach. W niektóre dni tygodnia wydawano dodatkowo do chleba plasterek końskiej kiełbasy, łyżkę marmolady, margaryny lub odtłuszczonego sera.

Codzienny wikt więźnia pozbawiony dostatecznej ilości białka, tłuszczu, cukrów i witamin zawierał jedynie 1 000 kalorii, podczas gdy norma dla ciężko pracującego robotnika wyliczona jest na 4 800, a dla lżej pracującego 3 600 kalorii dziennie.
Rzeczywistość obozowa jednak i te skromne racje żywnościowe redukowała i zmniejszała. Działo się tak, przez notoryczne okradanie kontyngentów żywnościowych przez załogę SS i więźniów funkcyjnych. Taki stan rzeczy powodował, że ogromna masa więźniów w krótkim czasie skazana została na wyniszczenie poprzez chorobę głodową, tyfus lub inne schorzenia. Już po miesiącu, lub najpóźniej po dwóch, u więźniów następowało wyniszczenie organizmu, osłabienie mięśni, zmniejszeni energii ruchu a także wszechobecna biegunka.

C) Odzież.

Rozwój systemu obozowego w latach 1939-1942 r. spowodował ogromny wzrost liczby więźniów, co z kolei musiało wpłynąć na trudności w zaopatrzeniu obozów w przepisową odzież więźniarską. Dlatego też inspektorat Obozów Koncentracyjnych 26 lutego 1943 r. zalecił komendantom, aby więźniów pracujących w komandach, mieszczących się w obrębie granic obozu, ubierać w odzież cywilną, odpowiednio oznakowaną. Zgodnie z tym zarządzeniem na ten cel przeznaczono najgorsze, zniszczone łachmany po zamordowanych Żydach.


Ubrania więźniów - fragment stałej wystawy w muzeum na Majdanku.

Na marynarkach malowano czerwoną, olejną farbą duże litery KL przedzielone szerokim pasem tego samego koloru. Podobne pasy były malowane na spodniach. Na Majdanku ubrania takie zaczęto wydawać zakładnikom w 1943 r. i praktykę tą utrzymywano do końca istnienia obozu. Ubrania po zamordowanych Żydach otrzymywali także wysiedleńcy z Zamojszczyzny oraz ludność wiejska ze spacyfikowanych wsi południowych powiatów Lubelszczyzny, deportowana do obozu w czerwcu i w lipcu 1944 r. Ponieważ pasiaków brakowało też dla przywożonych z więzień, przydzielano im także ubrania cywilne.

Inne grupy więźniarskie ubierane były w przepisowe pasiaki, które składały się z koszuli, kalesonów, marynarki, spodni oraz okrągłej czapki bez daszka. W zimie więzień otrzymywał dodatkowo płaszcz bez podszewki. Ubiór ten wykonany był z jakościowo podrzędnej tkaniny, przez więźniów nazywanej pokrzywową, w szaro-niebieskie pasy. Strój kobiecy był z tej samej szaro-niebieskiej tkaniny i składał się z sukienki z długim rękawem i białej chustki na głowę. Natomiast na zimę wydawano pasiasty żakiet i szare pończochy. Komplet uzupełniony był o buty wykonane z drewna, tzw. holenderki, ewentualnie ze skóry na drewnianej podeszwie.

Od 1942 r. pasiaki na Majdanku wydawano więźniom politycznym i aspołecznym a także więźniom przywiezionym z innych obozów, mającym objąć funkcje obozowe oraz niektórym grupom żydowskim.

Noszenie dodatkowej odzieży było absolutnie zabronione. Wydane ubrania nowi więźniowie nosili do następnej kąpieli, co w pierwszym okresie istnienia obozu następowało bardzo rzadko. Od 1943 r. kąpiele i zmiana odzieży następowały do kilka tygodni, co i tak nie likwidowało problemów z insektami.
W kwietniu 1943 r. komendantura obozu stosując się do ogólnych zarządzeń WVHA dostosowała odzież do pory roku. Wówczas to zabrano wszystkim więźniom buty, płaszcze, żakiety, marynarki, skarpety, pończochy. Wyjątek stanowili więźniowie pracujący poza obrębem obozu, którym zezwolono na zachowanie obuwia i marynarek. W wyniku tych posunięć i przymrozków panujących jeszcze w tym czasie, wielu więźniów zachorowało na zapalenie płuc, bronchit lub grypę, co w niejednym przypadku skończyło się śmiercią. Chodzenie zaś boso po kamieniach budowanych dróg doprowadzało do ranienia stóp, w konsekwencji zaś do zakażeń i obrzęków.
Pewne korzystniejsze zmiany władze obozowe wprowadziły w listopadzie 1943 r., wydając więźniom cieplejszą odzież na zimę: płaszcze lub kurtki, onuce, skarpety, czasem nawet swetry. W znacznie korzystniejszej sytuacji znajdowali się więźniowie funkcyjni, którzy nosili dobrze ocieplone uniformy: czerwone spodnie, granatowe bluzy, czarne berety, później pasiaki. Więźniowie ci, nie mieli także trudności ze zdobyciem dodatkowej odzieży.

D) Warunki sanitarno-higieniczne.

Beznadziejną egzystencję więźniów potęgował brak elementarnych warunków sanitarno-higienicznych. Brudne, często zakrwawione ubrania, roje insektów, brak urządzeń sanitarnych oraz dostatecznej ilości wody do mycia i kąpieli, zakaz posiadania i używania grzebienia, szczotki do zębów, chusteczki do nosa, papieru higienicznego - to zjawiska, które wywierały ogromny wpływ na życie więźniów.
Największą plagą, która więźniom dokuczała najbardziej były wszy, które znajdując dla siebie doskonałe warunki rozmnażały się w przerażającym tempie. Podobnie rzecz miała się z pchłami, które gnieździły się w siennikach i ubraniach więźniarskich. Władze obozowe próbowały niszczyć to robactwo przez dezynsekcje baraków. W tym celu więźniom danego bloku zabierano sienniki, koce a także garderobę. Szczeliny w barakach zaklejano paskami papieru, po czym do wnętrza wrzucano zawartość kilku puszek Cyklonu B. Tymczasem półnadzy więźniowie, bez względu na pogodę, oczekiwali na zewnątrz na efekt dezynsekcji, który z zasady bywał mierny, gdyż przy słabej szczelności budynków trudno było uzyskać odpowiednie stężenie gazu do zatrucia insektów. Na domiar złego, wytępienie robactwa przy tym stanie higieny osobistej, było rzeczą niemożliwą.

Inną plagą potęgującą stan antysanitarny było błoto, powstałe z rozmokłej i deptanej przez tysiące więźniów lessowej glinki. Nierzadko więźniowie stali po kolana w błocie, często też odbywały się w nim karne ćwiczenia. Po takiej "gimnastyce" widok więźniów był przerażający. Zabrudzone pełne robactwa ubranie, było niezmiernie rzadko zmieniane, bowiem aż do stycznia 1943 r. obóz nie dysponował własną pralnią. Jej uruchomienie nie zmieniło jednak diametralnie tego stanu rzeczy.

Kąpiel i codzienne mycie początkowo nie było praktykowane. W 1942 r. tylko niektóre grupy więźniów kąpano poza obozem, i to bardzo rzadko, innym więźniom, jak np. zakładnikom nie umożliwiano prawie wcale umycia się oraz nie dawano na zmianę bielizny. Uruchomienie łaźni nie poprawiło zbytnio sytuacji, bowiem służyła ona głównie do kąpieli nowo przybyłych więźniów. Z chwilą rozbudowania łaźni w drugiej połowie 1943 r. nie wprowadzono zasady kąpieli w określonych odstępach czasu.
Nie lepiej rzecz miała się ze zdobyciem wody do umycia rąk i twarzy. Uzyskanie jej ze studni obok kuchni na polach I i II było rzeczą nad wyraz trudną. W zimie 1943 r. więźniowie myli się śniegiem. W lipcu 1943 r., w czasie szczytowego nasilenia transportów, ówczesny komendant Florstedt polecił zamknąć wodę na kilka tygodni.

Funkcję szaletów, spełniały tzw. latryny pobudowane pośrodku każdego pola. Były to głębokie doły kloaczne z ułożoną na środku belką-sedesem. Władze obozowe ustanowiły przy nich dyżury funkcyjnych, których zadaniem było pilnowanie, aby nikt z korzystających nie przebywał tam za długo. Doglądali tego również Blockführerzy. Jedni i drudzy spełniając gorliwie swój obowiązek bili i wypędzali więźniów lub spychali ich do dołów.
Nie lepiej przedstawiał się stan sanitarny w obozie kobiecym. Więźniarki początkowo załatwiały potrzeby fizjologiczne pod barakami. Wiosną 1943 r. obok drutów II międzypola wykopano na ten cel doły. Na noc do każdego baraku, ze względu na zakaz opuszczania o tej porze bloku, wnoszono dwie lub trzy skrzynie drewniane z uchwytami, służącymi za ubikację.
Jak już wspomniałem, pewna poprawa warunków sanitarnych nastąpiła jesienią 1943 r., kiedy doprowadzono wodę do urządzeń sanitarnych we wszystkich barakach, rozpoczęto częstsze kąpiele i dezynfekcje odzieży.

IV. Eksterminacja.

A) Śmiertelność w obozie.

Warunki egzystencji w obozach koncentracyjnych doprowadzały więźniów do wyniszczenia fizycznego i psychicznego, na skutek czego często ginęli. Była to tzw. śmiertelność naturalna określana jako eksterminacja pośrednia.
W przypadku Majdanka ogólne wskazanie liczby ofiar tej formy zagłady jest dosyć trudne, bowiem historycy nie dysponują w miarę kompletną ewidencją zmarłych w obozie. Co prawda zachowało się kilka ksiąg, zawierających spis zmarłych, dotyczą one jednak wąskiego okresu. Na podstawie tych skąpych informacji, można w przybliżeniu ustalić śmiertelność dla drugiego półrocza 1942 r., na około 15 000 osób.

Dla roku 1943, szczególnie jego pierwszych trzech kwartałów, kiedy to średnia liczba więźniów wynosiła 20 000 osób, a w obozie szalała epidemia tyfusu, liczba ta diametralnie wzrosła. Wiadomo, że z transportu warszawskiego, który przybył do obozu 18 stycznia 1943 r. w liczbie 1 600 mężczyzn, 600 osób umieszczono w bloku 10. W ciągu trzech miesięcy została z tej liczby połowa.
W tym samym czasie śmiertelność na rewirze wynosiła 15-20 zgonów dziennie.
Z tajnego pisma przesłanego przez Oswalda Pohla Himmlerowi 30 września 1943 r. wynika, że wskaźnik śmiertelności na Majdanku był najwyższy spośród wszystkich obozów koncentracyjnych i wynosił w sierpniu 7,47% dla mężczyzn i 4,41% dla kobiet. Można zatem przyjąć, że w trzech pierwszych kwartałach 1943 r., średnio umierało dziennie 300 osób, z czego wynika, że w całym tym okresie liczba ofiar zamyka się w liczbie około 90 000 zgonów.
W czwartym kwartale 1943 r. śmiertelność zmalała na skutek zmniejszenia się liczby więźniów oraz pewnej poprawy warunków bytowych. Natomiast w pierwszych dwóch miesiącach 1944 r., wzrosła ona ponownie, z powodu dużych transportów chorych z innych obozów. Zmarło wówczas 6 000 - 8 000 osób. Dla marca zachowała się księga zmarłych, z której wynika, że w ciągu tego miesiąca zmarło w obozie 1502 osoby, w tym 128 kobiet.
Globalnie dla całego okresu funkcjonowania obozu zostało ustalone, że w wyniku eksterminacji pośredniej, zmarło na Majdanku ok. 160 000 więźniów.

   B) Masowa zagłada.

Majdanek od początku swojego istnienia pełnił rolę ośrodka masowej zagłady. Powiązany organizacyjnie z Odilo Globocnikiem, jako "jego" obóz wprzęgnięty został w akcje masowego mordu "niepożądanych" jeńców radzieckich, Polaków, Żydów a także przedstawicieli innych narodowości.

Pierwszą, podstawową formą natychmiastowej likwidacji były egzekucje. Odbywały się one przez cały okres funkcjonowania obozu i objęły zarówno więźniów zarejestrowanych, jak i osoby, które nie przeszły przez ewidencję obozową i wyselekcjonowane natychmiast po przybyciu do obozu skazane zostały na śmierć jako niezdolne do pracy.
Rozstrzeliwania, obejmowały jednostki lub grupy ludzi skazane przez sądy specjalne za działalność antyhitlerowską (np. polscy więźniowie polityczni), osoby, które zdaniem władz obozowych naruszyły regulamin, (np. schwytani uciekinierzy lub ich wspólnicy czy współmieszkańcy w baraku), a także jeńców radzieckich, Żydów w ramach "Aktion Reinhard", Polaków więzionych jako zakładników lub osoby działające w ruchu oporu.

po prawej:
- jeńcy sowieccy w Majdanku, lipiec 1944 r. - wyzwolenie obozu.

Jako pierwszych SS-mani z załogi Majdanka masowo rozstrzeliwali jenców radzieckich. Wycieńczonych i nienadających się do pracy, mordowano za planowanym wówczas polem V, bądź też w lesie krępieckim. W listopadzie i w grudniu 1941 r. oraz w pierwszym kwartale 1942 r. rozstrzelano około 1 000 jeńców, co stanowiło 50 % ogółu, żołnierzy Armii Czerwonej, przebywających w tym czasie w obozie.
Należy dodać, że egzekucje te nastąpiły na osobisty rozkaz Odilo Globocnika, który chciał w ten sposób zlikwidować epidemię tyfusu.
Pozostała jeszcze przy życiu grupa jeńców w liczbie 200-300 osób, nie chcąc podzielić losu wymordowanych kolegów, postanowiła w marcu 1942 roku, urządzić masowa ucieczkę z pola II.
W odwet za 100 zbiegłych, rozstrzelano na polecenie Kocha kilkudziesięciu jeńców pozostałych w obozie. Podobnie postąpiono z grupą 28 osób zatrudnioną przy spalaniu zwłok zamordowanych w lesie krępieckim.

Od początku 1942 r. do obozu zaczęły napływać transporty ludności żydowskiej w związku z rozpoczętą Akcją Reinhard. Transporty te, po wyselekcjonowaniu zdolnych do pracy, rozstrzeliwano.

po prawej - dwie fotografie - Międzyrzecz - Niemcy deportują ludność żydowską do obozu w Majdanku. Maj 1943 rok.

Jako pierwszych poddano selekcji 3 000 Żydów lubelskich przypędzonych 20 kwietnia 1942 roku z getta w pobliskim Majdanie Tatarskim, mieszczącego się naprzeciw obozu.
Z grupy tej wybrano tylko 200-300 osób, resztę niezdolną do pracy - "lubelskie SD wywiozło do lasu oddalonego od obozu o 10 km, w kierunku na Lwów, w którym zostali rozstrzelani".

W lesie krępieckim rozstrzeliwano także, po uprzedniej selekcji, transporty Żydów ze Słowacji oraz Protektoratu Czech i Moraw. Egzekucje odbywały się, podobnie jak w przypadku jeńców radzieckich, pod pretekstem walki z tyfusem.

Selekcje na szerszą skalę miały też miejsce na przełomie sierpnia i września 1942 r. W tym czasie na polach I i II wysegregowano wszystkich chorych na tyfus w liczbie ok. 2 500 osób. Przeprowadzono ich na pole III, gdzie porą nocną wywieziono ich do lasu krępieckiego i tam zastrzelono.
Ostatnia z większych selekcji miała miejsce 2 września 1942 r. w której z ogólnej liczby 1 000 Żydow przypędzonych z getta lubelskiego, rozstrzelano 500 kobiet i dzieci.

Morderstwa dokonywane przez plutony egzekucyjne nie ominęły również ludności polskiej. I tak np. 18 marca 1942 r., miała miejsce egzekucja 140 więźniów-Polaków rozstrzelanych za polem V. Byli to prawdopodobnie rolnicy, którzy nie dostarczyli wyznaczonego kontyngentu zbożowego.

Trudna jest do ustalenia dokładna liczba egzekucji, a także liczba ich ofiar. Do września 1942 r., czyli do momentu uruchomienia komór gazowych, sądzić można, że rozstrzelania objęły około 10 000 osób, w większości przeznaczonych do natychmiastowej likwidacji.
W czasie funkcjonowania komór gazowych, (od września 1942 r. do września 1943 r.) liczba rozstrzeliwań jest nieznana, choć z licznych relacji, wspomnień i pamiętników dotyczących tego okresu wynika, że egzekucje były w miarę rzadkie i obejmowały stosunkowo małe grupy więźniów. Przede wszystkich strzelano do niewygodnych świadków malwersacji załogi SS, czy do członków Sonderkommando.

po lewej - Żydzi pędzeni na smierć - 1943.11.03.

Poczynając od jesieni 1943 roku powrócono na Majdanku do rozstrzeliwań jako podstawowej formy masowej zagłady.

Jej kulminacyjnym momentem były wydarzenia z 3 listopada 1943 r., kiedy to zamordowano 18 000 osób, głównie Żydów. Była to zaplanowana akcja, mająca zakończyć likwidację skupisk żydowskich na Lubelszczyźnie. Opatrzono ją kryptonimem "Erntefest" (Dożynki). Decyzja o przeprowadzeniu akcji podjęta została przez Himmlera na wieść o buncie i ucieczce części więźniów z Sobiboru, która miała miejsce 14 października 1943 r.
Podczas "Dożynek" rozstrzelano wszystkich Żydów, którzy znajdowali się w obozie na Majdanku, tych wszystkich, którzy rozmieszczeni byli przy różnych przedsiębiorstwach niemieckich a także we wszystkich komandach zewnętrznych oraz tych, którzy więzieni byli na Zamku w Lublinie.

W tym samym mniej więcej czasie rozpoczęto także akcję rozstrzeliwania więźniów politycznych z Zamku Lubelskiego, czyli skazanych, przez sądy specjalne SS, partyzantów oraz zakładników ze wsi i miasteczek Lubelszczyzny. Egzekucje te pozostawały w ścisłym związku z zarządzeniem Hansa Franka z 1943.10.02 r. które mówiło że: "osoby niebędące Niemcami, które w zamiarze utrudniania lub przeszkadzania w niemieckim dziele odbudowy w GG uchybiają ustawom , rozporządzeniom, lub zarządzeniom i dyspozycjom władz podlegają karze śmierci".

Inną formą eksterminacji były morderstwa indywidualne, dokonywane przez SS-manów. Jednym ze sposobów, było zabijanie uderzeniami łomów. Zbrodnie te miały miejsce w specjalnej szopie na polu I, a od czerwca 1942 r. w budynku tzw. starego krematorium. Największą tego typu rzezią, były wydarzenia z 23 lutego 1943 r., kiedy to zamordowano w ten sposób prawie 200 osób - Żydów, a także więźniów innych narodowości.
Częste były przypadki zmuszania osadzonych do przekroczenia tzw. strefy śmierci, co z zasady kończyło się dla nich tragicznie.

Z chwilą uruchomienia komór gazowych, (październik 1942 r.) główną formą masowego zabijania stało się, w miejsce rozstrzeliwań, gazowanie. Było one poprzedzone selekcjami, które rozpoczęły się natychmiast po uruchomieniu komór. Objęły one najpierw ludność żydowską, przybyłą z gett i obozów pracy Lubelszczyzny, później Żydów francuskich i holenderskich (marzec 1943 r.), a także najliczniejsze ze wszystkich transporty Żydów z getta warszawskiego i białostockiego.
W okresie od października 1943 do lipca 1944 r. w wyniku tych tzw. "transportów śmierci" zginęło około 10 000 osób.

Transporty z getta warszawskiego przybywały codziennie w okresie od końca kwietnia do połowy maja 1943 r. Z uwagi na "niewydolność" komór gazowych, lokowano je czasowo na II międzypolu, gdzie ludzie ci przebywali przez kilka dni pod gołym niebem. Według informacji komórek AK, Żydzi byli mordowani w tym czasie "w komorze gazowej do 1 000 osób dziennie", co oznaczało, że od razu zagazowywano ponad 50 % deportowanych.
Dokładnej liczby ofiar selekcji wśród nowo przybyłych nie sposób ustalić. Można tylko stwierdzić, że wyselekcjonowano i uśmiercono przez prawie natychmiastowe zagazowanie kilkadziesiąt tysięcy osób.


Krematorium - widok obecny.

Widmo selekcji nie kończyło się bynajmniej na pierwszej segregacji. W okresie od września 1942 do października 1943 r. niemal co tydzień, niekiedy częściej, komisje selekcyjne zjawiały się na wszystkich polach obozu, dokonując przeglądu więźniów pod względem przydatności do pracy. Selekcje nie omijały nawet zakładników. We wrześniu 1942 r. do zagazowania skierowano 50 osób z okolic Opola Lubelskiego. Większej selekcji dokonano 26 listopada, kiedy to wysłano na śmierć w komorach 350 chłopów, zakładników przywiezionych do obozu z różnych miejscowości dystryktu lubelskiego.
Nie inaczej traktowano polskich więźniów politycznych. W lutym 1943 r. po ogłoszeniu "rejestracji chorych" na polu III, wszystkich którzy się zgłosili (86 Polaków) skierowano do Gaskammer.
Ilość selekcji na polach nasiliła się w miesiącach letnich 1943 r. Ofiarami znowu były osoby niezdolne do pracy, a także dzieci żydowskie (przebywające do tej pory na polu III), chłopi i radzieccy oficerowie.
Wybiórki do zagazowana były także codziennością w rewirze szpitalnym. Komisje lekarskie, złożone z lekarzy i sanitariuszy SS na podstawie kart chorobowych lub wyglądu więźnia segregowała chorych na grupy. Do pierwszej należeli Ci, którzy pozostawali w szpitalu, do drugiej przeznaczeni na zagładę.

Bilans strat ludzkich w obozie na Majdanku jest olbrzymi. Oblicza się, że w wyniku obydwu form eksterminacji więźniów: pośredniej i bezpośredniej w ciągu trzech lat istnienia obozu, zginęło ok. 360 000 osób. Wśród ofiar byli głównie Polacy, Żydzi obywatele ZSRR, a także obywatele 28 innych państw.


nastepna strona

Powrót do spisu treści.



© copyright 2005 - 2012, Radosław "Butryk" Butryński
Design by Scypion