Lądowanie Sprzymierzonych na Sycylii
Kapitulacja niemiecko-włoskich armii w Tunisie i uzyskanie przez Sprzymierzonych całkowitej kontroli nad Afryką zakończyło pierwszy rozdział zmagań na Śródziemnomorskim Teatrze Działań Wojennych.
Mussolini i Hitler mimo ogromnych strat jakie poniosły ich wojska i utracie niemal wszystkich podbitych wcześniej ziem, nie przestali karmić się złudzeniami, lecz inicjatywa strategiczna bezsprzecznie należała do Aliantów i to oni mieli wyznaczać kształt przyszłej wojny.
Państwa „Osi” ponosiły klęski również na innych teatrach II wojny światowej. Front wschodni na którym Niemcy zaangażowali większość swoich sił był „workiem bez dna”, a kolejne posyłane do boju dywizje nie zdołały rozgromić rosnącej w siłę Armii Czerwonej. Coraz gorsze rezultaty osiągała także Kriegsmarine, a coraz bezpieczniejsze szlaki wodne pozwoliły na potężne umocnienie sił koalicji w Europie amerykańskim sprzętem i posiłkami. Na dalekim wschodzie po wygaśnięciu impetu japońskiej ofensywy i zwycięstwie US Navy pod Midway rozpoczął się okres mozolnego odbijania okupowanych przez wojska cesarskie archipelagów.
To głównie potężny przemysł i ogromne zasoby ludzkie Aliantów pozwoliły im, w przeciwieństwie do państw „Osi” na długotrwałą wojnę, która po zgromadzeniu wystarczająco dużych sił zakończyć się mogła tylko w jeden sposób…
Przygotowania
Uderzenie Sprzymierzonych na kontynent europejski było oczywistym następstwem zwycięstwa w Afryce i na Atlantyku, jednak co do miejsca powstania drugiego frontu zdania były podzielone. Dopiero konferencja „Wielkiej Trójki” w Casablance w styczniu 1943 roku doprowadziła do wypracowania wspólnego stanowiska i decyzji o desancie w północnej Francji.
Operacje zaplanowaną na maj 1944 roku poprzedzić miało uderzenie na Włochy(operacja „Trydent”), a desant na Sycylię miał być pierwszym krokiem warunkującym jego powodzenie. Wyspa położona w centrum Morza Śródziemnego pełna wzgórz, nierówności terenu i skalistych plaż była naturalnym bastionem strzegącym dostępu do Półwyspu Apenińskiego, a Cieśnina Mesyńska – główny szlak komunikacyjny wojsk „Osi” stanowiła punkt, którego zdobycie gwarantowało jej odcięcie i kapitulację.
Jednak zajęcie Mesyny od strony morza było praktycznie niemożliwe z racji bardzo trudnego ukształtowania terenu i fortyfikacji jakie wznieśli w okolicy Włosi – jedynym rozwiązaniem było jej zdobycie z marszu po wcześniejszym desancie gdzieś na południu lub zachodzie wyspy, gdzie plaże były wystarczająco rozległe i przystępne. Ważną rolę w planowaniu operacji odgrywały także pozostałe wielkie porty – Palermo, Agrigento, Syrakuzy i Katania, ich zdobycie lotniskami gwarantowało dobre zaplecze logistyczne operacji, a pobliskie lotniska mogły zostać wykorzystane przez siły lotnicze Aliantów, mające tym samym bardzo dobry zasięg operacyjny.
Początkowo sztabowcy chcieli wysadzić desant na dwóch przeciwległych krańcach wyspy – na północnym zachodzie i południowym wschodzie, maksymalnie wykorzystując sprzyjające warunki w tych rejonach, jednak obawy gen. Montgomery`ego, mającego wciąż w pamięci opór przeciwnika w Tunezji i to, że Włosi mogą „u siebie” walczyć równie wytrwale jak Niemcy w Afryce, przesądziły o innej koncepcji ataku. Gen. Eisenhower zgodził się z postulatami dowódcy 8 armii, by skoncentrować swoje siły i dokonać jednego, mniej ryzykownego uderzenia – cała 15 Grupa Armii Sprzymierzonych winna wylądować na południowym wybrzeżu wyspy.
Oczywiście Niemcy i Włosi spodziewali się podobnych posunięć i przygotowywali Sycylię do odparcia ataku. Ich jedyną szansą było rozbicie lądujących dywizji jeszcze na plażach, zanim zdołają umocnić się na zdobytym terenie, jednak taka koncepcja bitwy w konfrontacji ze szczupłymi siłami VI Armii Włoskiej i niskiej mobilności większości jej oddziałów była bardzo optymistyczną wizją. W związku z tym dywizje starano rozmieścić się jak najbliżej ewentualnych plaż desantowych, by w możliwie najszybszym czasie przystąpiły do kontrnatarcia.
Mając odpowiednie dane, dowództwo brytyjskie zleciło swojemu kontrwywiadowi przeprowadzenie akcji dezinformacyjnej, mającej zmylić przeciwnika, tak by jego siły zamiast na faktycznym kierunku ataku, skupiły się gdzieś indziej. Mistyfikacja w znacznym stopniu się powiodła, a głównym jej wykonawcą został jeden człowiek – major William Martin. „Mincemeat”, bo takie miano uzyskała ów operacja polegała na tym, by jego ciało ze spreparowanymi tajnymi dokumentami podrzucić pod hiszpańskie wybrzeże, tak by zaprzyjaźniony z Rzeszą madrycki wywiad przekazał odpowiednie dane Niemcom.
Mogłoby się wydawać, że poświęcenie życia ludzkiego za tak niepewne przedsięwzięcie było barbarzyńskie, jednak sedno w tym, że mjr. Martyn „wypożyczony został” z… londyńskiej kostnicy. Wprowadzeni w błąd Niemcy i Włosi „dowiedzieli się”, że Sycylia będzie jedynie obiektem mającym odciągnąć ich uwagę od faktycznego miejsca inwazji, jakim miała zostać Sardynia i Korsyka oraz greckie Peloponez i Dodekanez.
W związku z tym wzmocnili obronę Grecji przerzuconymi z Bałkanów 104 i 107 dywizjami piechoty, 11 dywizję lotnictwa szturmowego, oraz wycofanymi z frontu wschodniego jednostkami 68 Korpusu Armijnego. Wybrzeży morza jońskiego zaczęły strzec kilometry zasieków, baterie artylerii nadbrzeżnej, orz miny rozmieszczone na plażach i w wodzie.
Sztabowcy Commando Supremo wzmocnili także północne i zachodnie wybrzeża Sycylii kosztem osłabienia obrony Syrakuzy. W okolicach Palermo rozmieszczono 4, 26 i 28 dywizję piechoty, mające wraz z 15 dywizją grenadierów pancernych wesprzeć okopane na wybrzeżu 202 i 208 dywizję obrony nadbrzeżnej.
Ogół wojsk „Osi” wchodzących w skład VI Armii Włoskiej gen. Alfredo Guzzoni'ego to 6 dywizji obrony nabrzeża, 5 dywizji piechoty, w większości nędznie wyposażonych i wyszkolonych, z niskim morale, oraz 2 dywizje niemieckie stanowiące najwartościowsze jednostki w tym rejonie.
Taka dyslokacja wojsk przeciwnika nieco ułatwiła zadanie 15 Grupy Armii. Wojska Sprzymierzonych składały się z: 7 armii amerykańskiej gen. Pattona(1, 3 i 45 DP wzmocnione batalionami piechoty morskiej i czołgów), oraz 8 armii brytyjskiej gen. Montgomery`ego(5, 50, 51 DP, 23 brygada piechoty i 1 kanadyjska DP).
Atak poprzedzić miało bombardowanie pozycji nieprzyjaciela artylerią okrętową, oraz atak lotniczy na lotniska włoskie, a 2700 spadochroniarze z amerykańskiej 82 dywizji powietrzno-desantowej winno zająć lotnisko w rejonie Geli i bronić go, aż do nadejścia sił głównych. Patron mając do dyspozycji 580 transportowców i jednostek desantowych, oraz ochronę 5 krążowników i 38 niszczycieli, jako rejon lądowania swoich wojsk otrzymał plaże pomiędzy miejscowościami Licata, Gela i Scoglitti. Montgomery pod osłoną dział Roal Navy i bomb RAF-u miał wysadzić swoich żołnierzy na plaże w południowo-wschodnim rejonie przylądka Passero i na południe od Syrakuzy.
Jako transport służyć mu miało 800 okrętów i transportowców oraz 715 barek desantowych. Ochronę konwojów zorganizowano w dwa silne zespoły: „H” i „Z”, w skład których wchodziły min. Okręty liniowe „Hove”, „King George V”, „Nelson”, „Rodney”, „Aliant” i „Warspite” wraz z dwoma lotniskowcami “Formideble” i „Indomitable” oraz 24 niszczycielami. Alianci zgodnie z założeniami operacji „Brimstone” rozpoczęli pozorowane ataki w rejonie Grecji i zachodnich wybrzeży Sycylii. Bomby obficie spadały na włoskie porty, do których coraz częściej nie powracały statki i okręty, zaskoczone po drodze celnymi salwami brytyjskich i amerykańskich niszczycieli.
By zminimalizować niebezpieczeństwo zbyt wczesnego wykrycia grupy uderzeniowej przez nieprzyjaciela, dowództwo postanowiło „oczyścić” drogę płynącym na sycylijskie plaże jednostkom, a mianowicie zająć obsadzone przez Włochów wyspy Pantelleria, Lampedusa i Linosa.
Znajdowały się one w połowie drogi między Tunezją a Sycylią, a operujące z nich eskadry lotnicze i ścigacze już wcześniej dały się we znaki Sprzymierzonym.
Garnizon Pantellerii liczył 3 tysiące żołnierzy, marynarzy i lotników, a ukształtowanie wyspy z jej skalistymi brzegami, wraz z ciężką artylerią nadbrzeżną i przeciwlotniczą nie rokowało szybkiego sukcesu w planowanym przedsięwzięciu.
Obrońcy mogli liczyć na wytrzymałość podziemnych schronów i pomoc rozmieszczonych w pobliżu sił morskich i lotniczych, lesz zapewne niewielu łudziło się tym, że czyhający tak blisko wróg pozostawi wyspy w spokoju.
Już 13 maja w kwaterze admirała Pavesi, dowódcy garnizonu Pantelleri usłyszano pierwsze eksplozje, a koncert krążownika „Orion” i niszczycieli „Petard” i „Isis” był dopiero uwerturą do blisko dwutygodniowej nawały bomb i pocisków. Bezlitośnie bombardowana wyspa wydawała się niewzruszona, jednak w rzeczywistości bardzo ucierpiały instalacje obronne i morale włoskich żołnierzy.
Przede wszystkim to dzięki złamaniu ducha bojowego obrońców, desant wspierany przez 4 krążowniki(„Aurora”, „Euryalus”, „Newfounland”, „Orion” i „Penelope”) zakończył się aż nazbyt szybkim i bezkrwawym sukcesem – białą flagą na szczycie wzgórza Bemaphore, doskonale widoczną zbliżającej się armadzie. 13 czerwca droga do Sycylii była „czysta” po tym jak podobny los spotkał Lampedusę i Linosę.
Desant

Sprzymierzeni przystąpili do organizowania grup desantowych, sporo uwagi poświęcając wyekwipowaniu i wyszkoleniu żołnierzy mających wylądować na wyspie. Oddziały gen. Patrona skoncentrowane w Algierze, Bizercie i Oranie wypłynęły w morze 5 lipca, a mająca je osłaniać „grupa Z” już wcześniej przystąpiła do pozorowanych manewrów po zachodniej stronie Sycylii.
Jednostki wiceadmirała Hewitta – głównodowodzącego całością sił desantowych zachodniego zgrupowania bojowego, przewożące 7 Armię USA winny spotkać się w pobliżu Gozo po południu 9 lipca, by następnie ruszyć na północ. Generał Montgomery miał nieco bardziej skomplikowaną sytuację wyjściową, gdyż jego siły rozproszone były w pięciu znacznie oddalonych od siebie portach: Aleksandrii, Bejrucie, Bengali, Haifie i Port Saidzie.
Ochraniane przez „grupę H” operującą na morzu Jońskim miały połączyć się w odległości 25 mil na wschód od Sycylii, by dzień później wysadzić desant na sycylijskich plażach. Równocześnie z formowaniem się grup uderzeniowych z lotniska w Tunisie wystartowały samoloty i szybowce, na pokładach których znaleźli się żołnierze 82 dywizji powietrzno-desantowej USA i 1brytyjskiej dywizji powietrzno-desantowej.
Obawiano się okrętów podwodnych i samolotów nieprzyjaciela, jednak to nie one dały się we znaki Sprzymierzonym. Sztorm – zjawisko niespotykane o tej porze roku był nieprzyjemną niespodzianką dla cisnących się w niewielkich jednostkach desantowych żołnierzy, czy ich kolegów, których życie związane było z chyboczącym się na linie szybowcem. Stan morza dochodził do 8° w skali Beauforta, przez co podróż stała się dla wielu istnym koszmarem, szczególnie tragiczny los spotkał brytyjskie szybowce, których kilkadziesiąt (69) zerwało się z holu i utonęło. Wielu spadochroniarzy straciło życie lub doznało ran lądując prze wiejącym 40/50 kilometrów na godzinę wietrze.
Mimo, że wyprzedzające desant powietrzny się nie powiódł, a rozrzuceni na całym wybrzeżu spadochroniarze nie mogli w pełni sprostać postawionym im zadaniom, sama ich obecność i zaskoczenie jakie zgotowali obrońcom wyspy, ułatwiły zadanie lądującym na plażach – nieprzyjaciel nie wiedział gdzie konkretnie zaatakowano, gdyż alarmujące meldunki dobiegały „zewsząd”.
We wczesnych godzinach porannych 10 lipca 1943 roku na plażach południowo-wschodniej Sycylii wylądowała pierwsza fala desantu, wspierana przez lotnictwo i artylerię okrętową. Obrona włoska została szybko rozbita, przez co wychodzący na ląd żołnierze ponieśli niewielkie straty.
Grupy kierowania ogniem lądujące na wyspie, drogą radiową naprowadzały na pozycje przeciwnika salwy ciężkich dział, które jak się później okazało bardzo skutecznie powstrzymały wszelkie próby kontrataków nieprzyjaciela. Między innymi niemiecko-włoskie natarcie dywizji „Livorno” i „Hermann Göring”, wyprowadzone w celu odbicia Geli załamało się dzięki skutecznej obronie w ciasnej zabudowie miasta.
Atakujące czołgi niszczono w wąskich uliczkach, bądź podały one ofiarą krążowników i okrętów liniowych, bezustannie ostrzeliwujących wroga. Uciążliwą przeszkodą dla wielu łodzi desantowych 45 dywizji piechoty okazały się mielizny – ponad 150 z nich ugrzęzło w płytkiej wodzie, a zdezorganizowane jednostki na jakiś czas utknęły na plażach, kierując na siebie ogień lotnictwa i artylerii wroga.
17 „Tygrysów” z dywizji „Hermann Göring” wspartych batalionem artylerii przeciwpancernej i dwoma batalionami piechoty zmotoryzowanej skutecznie zaatakowało lewe skrzydło 45 dywizji piechoty, biorąc do niewoli wielu Amerykanów, w dym dowódcę jednego z batalionów.
Mimo to, po kilkugodzinnych walkach o przyczółki inicjatywa przeszła w ręce Amerykanów, stopniowo posuwających się w głąb wyspy. Wojska Montgomery`ego po rozbiciu 206 i części 207 włoskich dywizji obrony nadbrzeżnej podjęły szybki marsz na północ, jednak po zdobyciu Syrakuzy tempo natarcia 8 armii wygasło.
Dodać należy, że powodzenie całej operacji stanęłoby pod znakiem zapytania, gdyby nie ogromna praca jaką włożyły służby pomocnicze w dostarczenie ogromnej ilości sprzętu i zaopatrzenia dla walczących na pierwszej linii żołnierzy. Lądujące dywizje w bardzo szybkim czasie otrzymały ciężki sprzęt, bez którego obrona przed czołgami wroga byłaby praktycznie niemożliwa.
|
Dalej
© copyright 2005, Grzegorz
"Aszur" Wołowicz
Design by "Butryk"
|