Jaka Polska ?".
Czyli walka o ustrój i granice państwa - 1918-1922 r.



A) Jaka ma być ta nowa, odrodzona po 123 latach Polska ?

To pytanie w ostatnich miesiącach 1918 r. zadawali sobie chyba wszyscy jej mieszkańcy. Przyszłość Naszego kraju wyglądała jak matematyczne równanie z samymi niewiadomymi - nikt nie był wtedy w stanie przewidzieć jaki będzie ustrój, kształt terytorialny, charakter narodowościowy i wyznaniowy przyszłej RP, jej potencjał gospodarczy i pozycja międzynarodowa. Niepewne wreszcie było samo jej istnienie, czy nie zastąpi jej jakaś forma kolejnej "robotniczo-włościańskiej", (tylko z nazwy oczywiście) Republiki Rad.

11 listopada 1918 r. - w dniu przyjmowanym przez większość historyków za datę odzyskania niepodległości, o istnieniu państwa polskiego można było mówić tylko jako o pobożnym życzeniu.
Pod kontrolą władzy, którą można by określić jako "polska" znajdowała się, jeszcze do niedawna austriacka Galicja Zachodnia (Małopolska) i dawna Kongresówka (centralny i wschodni region Polski w dzisiejszych granicach), czyli niewielka część terytorium Rzeczypospolitej przed rozbiorami, a także niewielka część terenów zamieszkałych przez Polaków. Tzw. Galicja Wschodnia (z Lwowem) była terenem walka między Polakami a Ukraińcami, z kresów wschodnich zaczęli wycofywać się Niemcy i Austriacy, a w tak powstałą próżnię zaczęły wchodzić organizacje państwowe zamieszkujących tam narodów (głównie Ukraińców) i napierający na zachód, chcący "wyzwolić robotników wszystkich krajów", bolszewicy. Do zamieszkałej w większości przez Polaków Wileńszczyzny swoje roszczenia kierowali Litwini i oczywiście bolszewicy. Na Pomorzu, w Wielkopolsce i na Śląsku nadal utrzymywali się Niemcy i mimo przegranej wojny nie mieli zamiaru rezygnować z tych terenów - zarówno oni jak i Polacy liczyli na pozytywne dla nich rozstrzygnięcie przyszłej konferencji pokojowej. Tylko na Śląsku Cieszyńskim sytuacja wydawała się uporządkowana w drodze porozumień lokalnych komitetów, jednak jak się okazało później Czechosłowacja nie zamierzała rezygnować z tego regionu.

Sytuacjach na ziemiach już znajdujących się pod jurysdykcją polską wcale nie przedstawiała się lepiej - na wskazanym wyżej terytorium istniało kilka ośrodków władzy, które prezentowały bardzo różne orientacje polityczne.
Pomijając lokalną Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego, to funkcjonująca w Krakowie, Polska Komisja Likwidacyjna skupiała przedstawicieli różnych stronnictw, powstały w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, miał lewicowy charakter, zbliżone poglądy miał również J. Piłsudski (mianowany później Tymczasowym Naczelnikiem Państwa), ale już Rada Regencyjna rezydująca w Warszawie, która powierzyła mu dowództwo nad armią była ciałem reprezentującym głównie konserwatywną arystokrację. Istniejący zaś w zaborze pruskim Centralny Komitet Obywatelski, składał się zaś z przedstawicieli endecji i chadecji (czyli prawicy).
Jak łatwo jest się domyślić, trudno było skoordynować działania między nimi i utworzyć jeden centralny ośrodek władzy. Należy również pamiętać powstających w tym okresie Radach Delegatów Robotniczych (na podobieństwo Rosji), które też rościły sobie prawo do sprawowania władzy i różne pomniejsze ośrodki. Sprawę komplikował fakt, że żaden z wskazanych wyżej ośrodków władzy nie był uznawany przez zwycięskie w I wojnie mocarstwa. Te ostatnie za reprezentację narodu polskiego uznawały mający swoją siedzibę w Paryżu, Komitet Narodowy Polski, złożony głównie z narodowych demokratów, z R. Dmowskim na czele. Problem polegał na tym, że KNP z kolei nie akceptował żadnego (oprócz CKO) z krajowych ośrodków i sam miał ambicję stania się czymś w rodzaju "rządu na emigracji".

Jak widać z powyższego bardzo pobieżnego wyliczenia, wizji przyszłej Polski musiało być co najmniej kilka, tak samo zresztą jak pomysłów na ukształtowanie granic kraju. Postaram się teraz przedstawić w sposób nieco bardziej uporządkowany i szczegółowy kwestię kształtowania się państwowości - sprawa granic i związanych z nią konfliktów zbrojnych będzie stanowić przedmiot osobnego artykułu.

B) Pierwsze kroki ...

Po 8 sierpnia 1918 r. znanym powszechnie jako "Czarny dzień" niemieckiej armii i jej kolejnych porażkach jasne stało się, że klęska Państw Centralnych jest tylko kwestią czasu. Bardzo szybkiemu wewnętrznemu "rozkładowi" uległy Austro-Węgry, co ułatwiło Polakom zamieszkałym w Galicji podejmowanie pewnych inicjatyw zmierzających do uzyskania niezależności od Wiednia.
Pierwsi z tej okazji skorzystali mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego, tworząc 19 października 1918 r. Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego, na czele z księdzem J. Londzinem, dr J. Michejdą i T. Regerem (działacz PPSD). Miała ona czysto regionalny charakter, ale udało jej się dokonać pewnego ważnego osiągnięcia. Na mocy porozumienia z swoim czeskim odpowiednikiem (również lokalną radą narodową) Narodnim Vyborem (zawartego 5 listopada 1918 r.) wytyczono pewien rodzaj tymczasowej granicy polsko-czechosłowackiej, opartej na kryterium narodowościowym (tereny zamieszkałe w większości przez Polaków miały pozostać po polskiej stronie).

Pierwszym ośrodkiem o większym zasięgu terytorialnym była utworzona w Krakowie, 28 października, Polska Komisja Likwidacyjna, na czele którego stanął W. Witos, a w jego skład wchodzili także socjalista I. Daszyński i wspomniany już ks. Londzin, składająca się z przedstawicieli głównych stronnictw politycznych Galicji.
Istotne w przypadku tego organu było to, że uznawał się on całkowicie niezależną od władz w Wiedniu polską instytucję. Dwa dni później siły polskie (złożone głównie z członków POW) pod dowództwem płk. B. Roji rozbroiły austriacki garnizon, Kraków był wolny. Podobne akcje przeprowadzono następnie w reszcie regionu.
Zgodnie z oficjalną proklamacją zakresem władzy Komisji miała być objęta cała Galicja, tyle że nad jej wschodnią częścią (z wyjątkiem Lwowa) kontrolę sprawowali de facto Ukraińcy. Wynikało to z tego, że władze nad tym terytorium od wycofujących się Austriaków przejęli właśnie oni, a nie Polacy. To zaś było skutkiem tego, że na terenach wiejskich zdecydowaną większość stanowili Ukraińcy, jednak w miastach (przede wszystkim Lwowie) dominowali Polacy i Żydzi. Roszczenia obu nacji, uważających b. Galicję Wschodnią za "odwiecznie swoją" wywołały zacięte i krwawe walki o Lwów (o czym jednak w innym miejscu).

Równolegle do wydarzeń w Galicji, próby wykorzystania zbliżającej się klęski państw centralnych podejmowano w dawnej Kongresówce, okupowanej przez Niemców. 5 października 1918 r. państwa te złożyły na ręce Prezydenta USA W. Wilsona prośbę o zawieszenie broni, a już dwa dni później Rada Regencyjna wydała manifest do narodu polskiego, w którym proklamowała niepodległość Polski.

Ze względu na wagę tego dokumentu należy przytoczyć jego fragment:

"Wielka godzina, na którą cały naród polski czekał z upragnieniem, już wybiła (...) stajemy na podstawie ogólnych zasad pokojowych, głoszonych przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych, a obecnie przyjętych przez świat cały, jako podstawa do urządzenia nowego współżycia narodów. W stosunku do Polski zasady te prowadzą do utworzenia niepodległego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie, z dostępem do morza, z polityczną i gospodarczą niezawisłością, jako też z terytorialną nienaruszalnością, co przez traktaty międzynarodowe zagwarantowane będzie. (...) W tym celu stanowimy:

(...).

2) powołać zaraz rząd złożony z przedstawicieli najszerszych warstw narodu i kierunków politycznych.

3) włożyć na ten rząd obowiązek wypracowania (...) ustawy wyborczej do sejmu polskiego, opartej na szerokich zasadach demokratycznych (...)

4) Sejm niezwłocznie potem zwołać i poddać jego postanowieniu dalsze urządzenie Władzy zwierzchniej państwowej, w której ręce Rada Regencyjna, zgodnie ze złożoną przysięgą, władze swoją ma złożyć. (...)"
.

Rada, złożona z przedstawicieli konserwatywnie nastawionej arystokracji (arcybiskup A. Kakowski, książę Z. Lubomirski, hrabia J. Ostrowski), była organem utworzonym przez Niemców, mającym sprawować władzę na terenie zapowiadanego przez nich Królestwa Polskiego do czasu wyboru jego monarchy, dotychczas biernie podporządkowywała się okupantowi, więc nagła zmiana jej polityki i opowiedzenie się za niepodległością Polski, nie wzbudziła w społeczeństwie zaufania do niej, ani nie przyniosła wzrostu (minimalnego dotychczas) poparcia.
Tym bardziej, że nadal utrzymywała ona kontakty z niemieckim rządem. Niedowierzanie musiała wywołać także zapowiedź demokratycznej ordynacji do Sejmu, a w szczególności to, że Rada tak łatwo zrezygnuje z władzy na rzecz nowo wybranego ciała.
Znaczenie tego dokumentu polegało jednak na tym, że abstrahując od tego kto go wydał, była to pierwsza proklamacja niepodległości państwa polskiego.
Aby pokazać społeczeństwu prawdziwość swych intencji wyrażonych w manifeście, Rada powołała nowego premiera (w założeniu: niezależnego od Niemców), przedstawiciela endecji - J. Świeżyńskiego, początkowo jednak żadne z liczących się stronnictw politycznych nie chciało podjąć współpracy z Radą i wejść w skład jego gabinetu. Ostatecznie rząd powstał 23 października 1918 r. a w jego skład weszli głównie narodowi demokraci (m.in. W. Grabski, S. Głąbiński, A. Ponikowski), stanowisko ministra spraw wojskowych zostało powierzone J. Piłsudskiemu, niejako "korespondencyjnie", gdyż ten był w tym okresie uwięziony w twierdzy magdeburskiej. Nie doszło również do porozumienia nowego gabinetu z PKL w Galicji, która podnosiła, że nie podporządkuje się organowi zależnemu od okupanta. Pewne znacznie miały też argumenty o charakterze społeczno-politycznym (W. Witos na wysuwane żądania uznania zwierzchnictwa nowego gabinetu, odparł że "rządy panów już minęły", co niewątpliwie stanowiło aluzję do arystokratycznego składu Rady) i ambicjonalne. Ważne jest to, że premier Świeżyński po zaprzysiężeniu o uznanie swojej rady ministrów zwrócił się nie do Niemców, ale do KNP w Paryżu.
Inną istotną decyzją było zarządzenie ochotniczego zaciągu do nowej armii polskiej (co w obliczu zbliżającej się walki o granice było nieodzowne), choć został on w dużej części zbojkotowany przez adresatów.

Na tą skomplikowaną sytuację polityczną nałożyła się nie mniej skomplikowana sytuacja gospodarczo-społeczna.
Zniszczenia wojenne, potęgowane jeszcze przez rabunki wycofujących się oddziałów niemieckich i austriackich oraz nie funkcjonująca prawidłowo na skutek wojny gospodarka, spowodowały pauperyzację (zbiednienie) społeczeństwa, co zawsze stanowiło niezbędny element dla wzrostu popularności różnej maści rewolucjonistów.
Powyżej zarysowany kryzys i chaos (wywołany brakiem jednego, niekwestionowanego ośrodka władzy), w połączeniu z falą powracających z Rosji do kraju uchodźców i jeńców wojennych, bardzo często przynoszących ze sobą rewolucyjne ideały, spowodował wyraźny wzrost poparcia społecznego dla postulatów SDKPiL i PPS-Lewicy, ugrupowań pragnących przeprowadzić w Polsce to samo co miało miejsce dokładnie rok wcześniej w Petersburgu (rewolucja październikowa), czego z postulatem niepodległości Polski pogodzić się nie dało (w SDKPiL mówiło się o "komedii niepodległościowej").
Hasła "cała władza w ręce Rad" i "precz z rządami obszarniczo-burżuazyjnymi" okazały się na tyle chwytliwe, że na terenie dawnej Kongresówki zaczęły powstawać pierwsze "przyczółki" rewolucji - Rady Delegatów Robotniczych i jednostki tzw. "Czerwonej Gwardii" w Zagłębiu Dąbrowskim i Lublinie (w tym ostatnim jednak zdominowana przez PPS).

Nie tylko komuniści próbowali wykorzystać ciężkie położenie ludności, podejmowano także inicjatywy lokalne. W Tarnobrzegu, 6 listopada 1918 r. na "wiecu chłopskim" pod przewodnictwem T. Dąbala i księdza E. Okonia powołano do życia chłopską "Republikę Tarnobrzeską". Została ona jednak spacyfikowana przez wojska PKL.

Groźba rewolucji była na tyle realna, że rząd Świeżyńskiego postanowił ostatecznie zerwać z Radą Regencyjną i wydał podniosłą "odezwę", chcąc zjednać sobie robotników i chłopów:

"Polacy! (...) dzisiejszy rząd polski rozumie, że jedynie olbrzymi zbiorowy wysiłek całego narodu, a nade wszystko pracującego ludu polskiego sprosta wielkiemu zadaniu stawiania podwalin pod gmach zjednoczonej, wolnej Polski ludowej (...) ochrony ludności od głodu (...). Rozumiejąc, że interesy warstw uprzywilejowanych muszą w tej historycznej godzinie ustąpić dobru Ojczyzny...".

Forma tego dokumentu, typowa raczej dla socjalistycznych manifestów, a nie dla organu o zdecydowanie prawicowym charakterze, nie pomogła jego autorom, a Rada była jednak jeszcze na tyle silna, że doprowadziła do dymisji rządu 4 listopada. Misję sformowania nowego gabinetu powierzyła księciu E. Sapieże.

Niebezpieczeństwo rewolucji dostrzegały też stronnictwa tzw. lewicy niepodległościowej, a zdając sobie sprawę z braku społecznego poparcia dla skompromitowanej współpracą z Niemcami, Rady Regencyjnej i jej rady ministrów, postanowiły utworzyć własny, niezależny rząd.
W nocy z 6 na 7 listopada powstał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, składający się przedstawicieli PPS, PPSD, PSL-Wyzwolenie oraz tzw. "radykalnej inteligencji", na czele z I. Daszyńskim (premier i minister spraw zagranicznych), w skład którego wchodzili także inni znani politycy: S. Thugutt (minister spraw wewnętrznych), J. Poniatowski (minister rolnictwa), J. Moraczewski (minister ds. kolej) i płk. E. Rydz-Śmigły (reprezentujący POW i J. Piłsudskiego) jako minister spraw wojskowych.

Proklamacja tego rządu brzmiała następująco:

"Obywatele!
Reakcyjne i ugodowe rządy Rady Regencyjnej zostały przez Lud Polski obalone. Z polecenia stronnictw ludowych i socjalistycznych b. Królestwa i Galicji ogłaszamy się za:
Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, ujmując w swoje ręce pełnię władzy do chwili zwołania Sejmu Ustawodawczego"
.

Wydany tego samego dnia Manifest mówił z kolei:

"Do Ludu Polskiego! Robotnicy, włościanie i żołnierze polscy! (...) w gruzy walą się rządy kapitalistów, fabrykantów i obszarników, rządy militarnego uścisku i społecznego wyzysku mas pracujących.(...) Ludu Polski! Polski chłopie i robotniku!
Jeżeli chcesz zająć należne ci miejsce w rodzinie wolnych narodów, jeżeli chcesz być gospodarzem na swej własnej ziemi, to musisz w swoje ręce ująć władzę w Polsce, musisz sam budować gmach niepodległej Ludowej Rzeczypospolitej Polskiej, (być może manifest ten stanowił inspirację dla twórców konstytucji z 1952 r. jeśli chodzi o nazwę państwa polskiego - dygresja autora) (...) Państwo polskie, obejmujące wszystkie ziemie zamieszkałe przez lud polski, z własnym wybrzeżem morskim..."
.

Akt ten odmawiał prawa do sprawowania władzy Radzie Regencyjnej i zapowiadał daleko idące reformy demokratyczne i społeczne.
Między innymi: pięcioprzymiotnikowe (powszechne, równe, bezpośredni, proporcjonalne, w głosowaniu tajnym) wybory do Sejmu Ustawodawczego, równość wobec prawa wszystkich obywateli, wolność słowa, sumienia, zgromadzeń, związków zawodowych i strajków, wprowadzał ośmiogodzinny dzień pracy, ponadto zapowiadał wprowadzenie w przyszłości przez Sejm Ustawodawczy: radykalnej reformy rolnej i wywłaszczeni majątków ziemskich, a także nacjonalizacje wielkiego przemysłu.
Zapowiadano również "pokojowe załatwienie kwestii spornych z narodem ukraińskim". Zasięg władzy TRLRP był niewielki (Lublin i okolice), mimo jego żądań, nie podporządkowała mu się ani Rada Regencyjna, ani PKL, jednakże znaczenie tego rządu było bardzo duże.
Jego radykalny program posługujący się wręcz rewolucyjną frazeologią (jak to widać w przytoczonym powyżej krótkim jego fragmencie) zbliżoną do wypowiedzi bolszewików, łączący postulat niepodległości Polski, z dążeniami robotników i chłopów, miał niejako "odciągnąć", zniechęcić te dwie grupy społeczne od popierania rewolucyjnych działań (wg. znanego socjalisty M. Niedziałkowskiego "W Lublinie w dniu 7 listopada r. 1918 zadano śmiertelny cios komunizmowi w Polsce", nie mógł jednak wiedzieć, że w 1945 r. komunizm w Polsce niejako "powstanie z martwych").

Niejako dla "równowagi" należy przytoczyć także fragment wypowiedzi, będącej reakcją SDKPiL na Manifest TRLRP:

" (...) Towarzysze! Rząd ten (TRLRP) powstał nie drogą rewolucji, nie z rąk zwycięskiego proletariatu otrzymał władzę, nie z upoważnienia Rady Delegatów Robotniczych, więc rządem ludowym nie jest! (...) zamiast ziemi i fabryk daje wam obiecanki, zamiast dyktatury proletariatu przyrzeka wam sejm burżuazyjny. (...) Niech żyje dyktatura proletariatu! (...) Niech żyje międzynarodowa rewolucja! Niech żyje socjalizm!".

Oprócz jak zwykle buńczucznego tonu, widać tu obawę komunistów przed utratą "wyłączności" na radykalne hasła.

Polskie organizacje polityczne istniały także w zaborze pruskim, choć tam ze względu na nadal sprawnie funkcjonujący niemiecki aparat państwowy było to najtrudniejsze. Już 5 października 1918 r. przewodniczący Koła Polskiego w niemieckim Reichstagu - W. Seyda, zażądał uznania przez Rzeszę prawa Polaków do niepodległego państwa, co wywołało oburzenie niemieckich deputowanych.
W Wielkopolsce od lipca 1918 r. działał tajny Centralny Komitet Obywatelski, zdominowany przez endecję (najsilniejsze polskie stronnictwo zaborze pruskim), z którego 10 listopada tego roku, wyłoniła się jawna już Naczelna Rada Ludowa. W skład jej Komisariatu wchodzili ksiądz S. Adamski, W. Korfanty i A. Poszwiński. Organami NRL były lokalne Rady Ludowe, osobne dla Śląska, Wielkopolski i Pomorza. W omawiany okresie program NRL nie zakładał "siłowej" konfrontacji z Niemcami, ale oczekiwanie na rozstrzygnięcie planowanej konferencji pokojowej co do przyszłości ziem zaboru pruskiego.

Istniejący od 1917 r. Komitet Narodowy Polski z siedzibą w Paryżu (początkowo w Lozannie), składał się głównie z przedstawicieli endecji z R. Dmowski na czele (oprócz niego S. Grabski, M. Zamoyski, E. Pilitz, M. Seyda, a także zasłużony dla popularyzacji sprawy polskiej w USA pianista I.J. Paderewski). KNP posiadał sieć przedstawicielstw przy rządach najważniejszych państw Ententy, był też jedynym ośrodkiem polskim uznawanym przez te państwa za reprezentację narodu polskiego, co bardzo umacniało jego pozycję w rozmowach z krajowymi stronnictwami politycznymi. Z Komitetem związana była też Armia Polska we Francji ("Błękitna Armia" gen. Hallera). W ostatnim okresie wojny podstawowym zadaniem KNP było uzyskanie od zwycięskich mocarstw gwarancji jak najkorzystniejszych granic dla Polski.

C) Nie-uznana Nie-podległość.

Rada Regencyjna zdając sobie sprawę z własnej słabości, a chcąc utrzymać władzę postanowiła niejako "wykorzystać" do tego osobę, której autorytet wśród społeczeństwa i niektórych partii politycznych był niekwestionowany - J. Piłsudskiego - więzionego od czasu tzw. "Kryzysu przysięgowego" przez Niemców w Magdeburgu. W tym celu przedstawiciele Rady naciskali na rząd Rzeszy, jednak ostateczna decyzja w sprawie jego uwolnienia zapadła dopiero po wybuchu rewolucji w Berlinie.
10 listopada 1918 r. Piłsudski wraz z K. Sosnkowskim przybył do Warszawy pociągiem, witany bardzo entuzjastycznie. Według słów arcybiskupa Kakowskiego "Piłsudski był wtedy człowiekiem opatrzności, jednym, który mógłby stać na czele odradzającej się Polski". Co ciekawe przekazania władzy dawnemu komendantowi I Brygady domagały się nie tylko stronnictwa lewicowe, z którymi był on związany od dawna, ale też niechętna mu zazwyczaj endecja, gdyż znając jego niechęć do Rosji w ogóle, a komunistów w szczególności, widziała w nim jedyną osobę zdolną do powstrzymania ekspansji bolszewizmu.

Dzień później - 11 listopada 1918 r. zbiegły się dwa wydarzenia - podpisanie przez Niemców rozejmu w Compiegne (co oznaczało koniec "wielkiej wojny") i przekazanie przez Radę Regencyjną mocą dekretu Piłsudskiemu zwierzchnictwa nad armią.
Ta data została uznana następnie za symboliczną datę odzyskania przez Polskę niepodległości. Według poglądu mniejszościowego za dzień odzyskania niepodległości należy uznać dopiero 16 listopada, gdyż wtedy Piłsudski oficjalnie poinformował mocarstwa Ententy o powstaniu państwa polskiego. Trzeba jednak przyznać, że w obie te daty są obarczone dość istotną wadą - niepodległość Rzeczpospolitej miała wtedy jeszcze dość iluzoryczny charakter - państwo nie miało określonego terytorium, a krajowe ośrodki władzy nie były uznawane przez zagranicę.

W Warszawie i na terenie całej dawnej Kongresówki rozbrajano pozostałych tam jeszcze niemieckich żołnierzy (na ogół nie stawiali oni oporu). Dużo poważniejszym problemem było ustanowienie jednego ogólnokrajowego rządu, w miejsce istniejących dotychczas ośrodków. Piłsudski wbrew początkowym nadziejom Rady Regencyjnej, nie zgodził się na rolę marionetki w jej rękach i wykorzystując swą pozycję, działał samodzielnie.
14 listopada ostatecznie Rada uległa jego presji i rozwiązała się, przekazując mu także władze cywilną (obok wcześniejszej wojskowej). Przyszły Marszałek Polski wymógł dymisję TRLRP i powierzył Daszyńskiemu misję sformowania rządu ogólnopolskiego, skupiającego przedstawicieli wszystkich liczący się stronnictw politycznych.

Mówił o tym dekret Piłsudskiego z 14 listopada 1918 r.:

" (...) w rozmowach, przeprowadzonych z przedstawicielami niemal wszystkich stronnictw w Polsce, spotkałem się ku wielkiej mej radości, z zasadniczym potwierdzeniem mych myśli. Przeważająca większość doradzała utworzenie rządu nie tylko na podstawach demokratycznych, ale i z wybitnym udziałem przedstawicieli ludu wiejskiego i miejskiego. (...) Z natury położenia Polski jest charakter rządu aż do zwołania Sejmu Ustawodawczego prowizoryczny i nie dozwala na przeprowadzenie głębokich zmian społecznych, które uchwalić może tylko Sejm Ustawodawczy (...) ".

Optymizm co do powszechnej zgody na utworzenie rządu, wyrażony w pierwszym zdaniu powyższego tekstu okazał się przedwczesny. Na uwagę zasługuje zapowiedź oczekiwania z poważniejszymi zmianami na decyzję Sejmu Ustawodawczego, czyli organu wybranego w demokratycznych wyborach.

Ostatecznie do współpracy z nowym premierem, politykiem o zdecydowanie lewicowych poglądach, bardzo niechętnie odniosła się endecja i odmówiła wejścia do rządu. Daszyński zrezygnował ze stanowiska, ale Piłsudski nie zamierzał ustępować przed żądaniami prawicy i 18 listopada 1918 r., powierzył funkcje premiera innemu socjaliście J. Moraczewskiemu, który stanął na czele gabinetu złożonego, podobnie jak TRLRP, głównie z przedstawicieli lewicy (rezygnując tym samym z prób tworzenia szerokiej koalicji) i kilku bezpartyjnych.
Była to pierwsza oficjalna rada ministrów odrodzonej RP, w jej skład wchodziły osoby odgrywające potem pierwszoplanową rolę w życiu politycznym II RP, m.in. L. Wasilewski (PPS, minister spraw zagranicznych), T. Arciszewski (PPS, minister poczty), S. Thugutt (PSL-Wyzwolenie, minister spraw wewnętrznych), W. Witos (PSL-Piast, minister ds. Galicji) i J. Piłsudski (minister spraw wojskowych). Przedstawiciele PSL-Piasta jednak bardzo szybko z niej wystąpili, a reprezentanci NRL z zaboru pruskiego odmówili wejścia do rządu i podporządkowania się mu. Nadal samodzielność utrzymywała też krakowska PKL (na co wpływ miały m.in. ambicje premierowskie W. Witosa), zatem zakres władzy nowego rządu obejmował de facto tylko dawną Kongresówkę i to też nie całą (bez Suwalszczyzny i Białostocczyzny). Gabinetu Moraczewskiego nie uznawało paryskie KNP, a co za tym idzie też mocarstwa Ententy. Negatywną postawę Komitetu można wytłumaczyć przede wszystkim względami politycznymi (był ona złożony głównie z endeków, rząd zaś miał charakter lewicowy) i osobistymi (dla nikogo nie było tajemnicą, że Dmowski z Piłsudskim, mówiąc delikatnie, nie darzyli się sympatią), niechęć zaś zwycięskich mocarstw do Piłsudskiego i związanych z nim osób była wywołana przede wszystkim tym, że "pamiętano" mu jego współpracę z państwami centralnymi w czasie wojny.

Pomimo przedstawionej powyżej, bardzo trudnej sytuacji, nowy gabinet rozpoczął energiczne działania.
21 listopada 1921 r. wydał manifest, zawierający jego program. Był on bardzo zbliżony do wcześniejszego aktu TRLRP, jednak mniej radykalny jak idzie o kwestie gospodarczo-społeczne, zapowiadano co prawda reformę rolną i nacjonalizację wielkiego przemysłu, ale uzależniano je od decyzji przyszłego Sejmu Ustawodawczego. Potwierdzono za to zapewnienia wprowadzenia swobód demokratycznych i praw pracowniczych.
W ciągu następnych dni ustanowiono kluczowe akty prawne, realizujące część zapowiedzianych działań.

22 listopada został wydany (podpisany przez Piłsudskiego i Moraczewskiego) "dekret o najwyższej władzy reprezentacyjnej republiki polskiej" (warto podkreślić, że nie używano jeszcze wtedy nazwy Rzeczpospolita).
Na jego mocy J. Piłsudski otrzymał stanowisko Tymczasowego Naczelnika Państwa, posiadającego pełnię władzy (wykonywanej przez niego wraz z rządem), która miał sprawować, aż do ukonstytuowania się Sejmu Ustawodawczego. Do jego kompetencji należało m.in. powoływanie i odwoływanie rządu, wydawanie dekretów (aktów mających moc ustawy), zatwierdzanie budżetu i mianowanie urzędników. Piłsudski zarówno przed jak i po wydaniu dekretu miał władzę niemalże dyktatorską, większą nawet niż ta, którą miał po 1926 r., bo nieograniczoną istnieniem żadnych instytucji demokratycznych. Taki zakres władzy jednej osoby był wtedy jednak uzasadniony trudnym położeniem rodzącego się państwa.

28 listopada wydano inny ważny akt - ordynację wyborczą do Sejmu Ustawodawczego.
Miała on charakter wręcz rewolucyjny, proklamowała demokratyczne pięcioprzymiotnikowe (powszechne, bezpośrednie, równe, proporcjonalne, w głosowaniu tajnym) wybory, z prawem wyborczym biernym i czynnym przysługującym każdemu obywatelowi, który ukończył 21 rok życia. Była to jedna z najbardziej demokratycznych ordynacji wyborczych w Europie, przyznawała prawa wyborcze kobietom, wcześniej niż w USA (1920 r.), Wielkiej Brytanii (1928 r.), czy Francji (1944 r.). Przesądzała też kształt ustrojowy państwa jako demokracji parlamentarnej.

Nie mniejsze znaczenie miały inne dekrety, przede wszystkim ten wprowadzający 8-godzinny dzień pracy i 46-godzinny tydzień pracy, a także ustanawiające inspekcje pracy, ubezpieczenia społeczne na wypadek choroby i ochronę lokatorów. Było to jedno z najnowocześniejszych ustawodawstw pracowniczo-socjalnych w ówczesnej Europie i odegrało niebagatelną rolę. Lewicowy charakter i program rządu Moraczewskiego, jego wskazane wyżej działania, w połączeniu z wcześniejszą postępowaniem TRLRP, spowodowały osłabienie nastrojów rewolucyjnych w społeczeństwie i ostateczne zażegnanie groźby bolszewickiego przewrotu w Polsce.

Co prawda nadal funkcjonowały w kilku ośrodkach (m.in. Warszawie i Łodzi) Rady Delegatów Robotniczych, jednak były one w większości zdominowane przez przedstawicieli tzw. lewicy niepodległościowej, popierającej rząd. Najbardziej "wojownicza" z nich, Rada Zagłębia Dąbrowskiego, została ostatecznie spacyfikowana przez siły zbrojne PKL.
Aby zwiększyć swą siłę oddziaływania, 16 grudnia 1918 r. połączyły się SDKPiL i PPS-Lewica, tworząc Komunistyczną Partię Robotniczą Polski (KPRP), na czele z A. Warskim-Warszawskim, M. Kosztuską-Kostrzewą i M. Horwitz-Waleckim. Program nowo powstałej partii uważał walkę o niepodległość Polski za szkodliwą dla "światowej rewolucji proletariackiej", która zakończy "wszelki ucisk narodowy". Wcześniej wyrażono też pogląd, wskazujący na coś w rodzaju "czerwonego mesjanizmu", a mianowicie "Socjalistyczne republiki Rosji i Niemiec wyzwolą nie tylko proletariat, lecz Polskę i ludzkość całą".

Tymczasem rząd Moraczewskiego oprócz wymienionych wyżej reform próbował także zorganizować administrację kraju. Utworzono m.in. milicję ludową, której funkcją było zapewnianie bezpieczeństwa wewnętrznego. 22 listopada 1918 r. władzom w Warszawie podporządkowała się lwowska Tymczasowa Komisja Rządząca, zaś 31 grudnia, to samo zrobiła krakowska PKL, dotychczas de facto niezależna (próbująca prowadzić nawet własną politykę zagraniczną). Ostatecznie na początku stycznia 1919 r. pod zwierzchnictwem Tymczasowego Naczelnika Państwa i jego rządu znajdowała się Galicja Zachodnia i większość Kongresówki.

D) Nowy rząd, stare problemy.

Pomimo sukcesów na polu społecznym, sytuacja władz w Warszawie nadal była trudna. Nieuznawane przez rządy innych państw (z wyjątkiem socjaldemokratycznego rządu Niemiec), bojkotowane przez całą prawą stronę sceny politycznej i organizacje Polaków w zaborze pruskim.
Szczególnie ważny był opór właścicieli przedsiębiorstw i majątków ziemskich, w zdecydowanej większości sympatyzujących z endecją, którzy stosowali coś w rodzaju sabotażu gospodarczego - nie płacili podatków, nie chcieli też ponosić ciężarów rozpisanej przez rząd pożyczki na pokrycie najpilniejszych wydatków. Aparat urzędniczy konieczny do poboru podatków na dobrą sprawę nie istniał, a pieniądze były konieczne dla organizacji sił zbrojnych i administracji państwowej.
Zakończenie tego "biernego oporu" było więc dla państwa sprawą "życia i śmierci". Oczywiste stało się, ze porozumienie rząd-endecja jest nieodzowne. Z drugiej strony paryski KNP i narodowa demokracja rozumiała ciężkie położenie kraju i była wystawiona na naciski ze strony mocarstw Ententy, które domagały się uregulowania spraw "wewnątrz polskich". Była ona w stanie zaakceptować Piłsudskiego, jako gwaranta przed bolszewizmem, ale nie gabinetu Moraczewskiego. Naczelnik zdawał sobie sprawę z tego, że lewicowy rząd spełnił swoją funkcję - uspokoił nastroje społeczne i podjął rozmowy z endekami (reprezentowanymi przez S. Grabskiego) na temat utworzenia nowej, koalicyjnej rady ministrów. Rozmowy jednak początkowo nie dawały efektu - głównie ze względu na brak porozumienia co do układu sił w nowym rządzie. Poza tym endecy domagali się przełożenia wyborów sejmowych, obawiając się że ich wynik będzie dla nich niekorzystny.

Jeszcze w grudniu 1918 r. na ziemie polskie z Paryża przybył I.J. Paderewski, jego pojawienie się w Poznaniu stało się tam sygnałem do wybuchu tam powstania skierowanego przeciwko Niemcom (o którym będzie mowa w innym miejscu). Następnie przeniósł się on do dawnej Kongresówki. Paderewski, choć członek KNP, był politykiem nastawionym bardzo kompromisowo, cieszącym się dużym autorytetem w społeczeństwie, to właśnie w nim widziano osobę, która może doprowadzić do utworzenia koalicyjnego rządu i stanąć na jego czele.

Tymczasem w kraju najbardziej radykalni przedstawiciele prawicy, zniecierpliwieni przedłużającymi się rządami socjalistów, zwiększali swoją aktywność. Na przełomie 1918 i 19 r. dochodziło do licznych demonstracji, tym razem prawicowych (wcześniej dominowały raczej pochody lewicy), kierowane przez takie organizacje jak "Armia Zbawienia, Konferencja Narodu i Towarzystwo Rozwój", domagających się "rządu narodowego" i zarzucające zdradę Piłsudskiemu.
W nocy z 4 na 5 stycznia 1919 r. prawicowo-konserwatywna grupa na czele z księciem E. Sapiehą, J. Zdziechowskim i M. Januszajtisem usiłowała dokonać zamachu stanu. Udało mi się wziąć do niewoli niektórych członków rządu (m.in. premiera Moraczewskiego), ale sami zostali otoczeni przez wojska wierne Naczelnikowi i poddali się. Zaskakująca była reakcja na zamach samego Piłsudskiego, gdyż jedyną karą jaka spotkała spiskowców, było kilka mocnych słów z jego strony - po czym zostali oni wypuszczeni na wolność.
Wg. prof. W. Roszkowskiego "istnieją poszlaki wskazujące, że Piłsudski wiedział o przygotowaniach do przewrotu i dopuścił do niego, żeby skompromitować prawicę" (Historia Polski 1918-98 s.20.), który to pogląd mógłby wytłumaczyć taką formę "sankcji". Nie ulega wątpliwości, że ten "amatorski" zamach podkopał pozycję endecji i ułatwił negocjacje w sprawie utworzenia rządu.

Położenie rządu Moraczewskiego, z względów skazanych na początku tego rozdziału, jak i na skutek ciągle pogarszającej się sytuacji gospodarczej, której nie był on w stanie zaradzić. Brak reakcji w stosunku do zamachowców podkopał jego pozycję także na lewicy. Ostatecznie Moraczewski (pod presją Piłsudskiego) podał się do dymisji, a w jego miejsce 16 stycznia 1919 r. powołano nowy gabinet z I.J. Paderewskim na czele jako "prezydentem ministrów" (tradycyjne określenie funkcji przewodniczącego rady ministrów). Był to efekt kompromisu z endecją, która w zamian za miejsca w rządzie zgodziła się włączyć w skład KNP dziesięciu przedstawicieli Piłsudskiego, a także jednego jego reprezentanta do delegacji polskiej na konferencję pokojową w sprawie Niemiec. Rząd Paderewskiego został uznany przez KNP (który jednocześnie zobowiązał się reprezentować go w stosunkach z państwami zachodnimi), a dzięki temu następnie też przez państwa Ententy. Przedsiębiorcy i właściciele ziemscy zakończyli sabotaż gospodarczy i przystąpili do spełniania należności publicznych.

Rada Ministrów składała się z przedstawicieli wszystkich liczących się partii politycznych oprócz komunistów, w jej skład wchodzili jednak głównie specjaliści, a nie politycy. Paderewski oprócz funkcji premiera był też ministrem spraw zagranicznych, ministrem spraw wewnętrznych był S. Wojciechowski (wtedy jeszcze bliski współpracownik Piłsudskiego), spraw wojskowych zaś płk. J. Wroczyński, na czele utworzonego później ministerstwa ds. byłej dzielnicy pruskiej stanął W. Seyda, na uwagę zasługuje też powierzenie funkcji ministra kultury i sztuki znanemu poecie i krytykowi literackiemu Z. Przesmyckiemu (znanemu też pod pseudonimem "Miriam").

26 stycznia tego samego roku, zgodnie z zapowiedzią rządu Moraczewskiego przeprowadzono wybory do Sejmu Ustawodawczego, według nowej ordynacji wyborczej. Frekwencja w pierwszych w historii Polski demokratycznych wyborach była wysoka (szacunkowo 60-90%), nawoływania do ich bojkotu ze strony KPRP i części stronnictw mniejszości narodowych nie odniosły skutku. Głosowanie odbyło się na terenie dawnego Królestwa Polskiego, Galicji Zachodniej, a następnie (1 czerwca 1919 r.) też Wielkopolski, jako reprezentanci Galicji Wschodniej (gdzie toczyły się walka z Ukraińcami), Pomorza i Górnego Śląska (nadal pod kontrolą Niemców), gdzie wybory odbyć się nie mogły, w skład Sejmu weszli dawni deputowani polscy do niemieckiego Reichstagu (za Pomorze i Śląsk) i austriackiego Reichsratu (za Galicję Wschodnią). Mieli być oni tymczasowymi przedstawicielami tamtych ziem - do czasu gdy możliwe stanie się przeprowadzenie tam głosowania.

Po podsumowaniu wyników wyborów, skład Sejmu Ustawodawczego wyglądał następująco; na 394 posłów:

- 140 mandatów - czyli 36 % miejsc w Sejmie przypadło Związkowi Ludowo-Narodowemu (było to stronnictwo polityczne
                           Narodowej Demokracji)
-   59 mandatów -15 % miejsc w Sejmie - PSL-Wyzwolenie
-   46 mandatów - 11,7% miejsc - PSL-Piast
-   35 mandatów - 9 % miejsc - PPS
-   35 mandatów - 9 % miejsc - Polskie Zjednoczenie Ludowe (partia prawicowa zbliżona do endecji)
-   32 mandaty    - 8 % miejsc - Narodowo-Robotnicze Koło Sejmowe (klub sejmowy powstały z połączenia posłów NZR z
                           dawnej Kongresówki i NSR z Wielkopolski).
-   18 mandatów - 4,5 % miejsc - klub Pracy Konstytucyjnej (skupiał konserwatystów galicyjskich, w większości dawnych
                           posłów do parlamentu austriackiego)
-   12 mandatów - 3 % - PSL - Lewica (partia galicyjska)
-   11 mandatów - 2,7 % miejsc - mniejszość żydowska.
-     2 mandaty    - mniejszość niemiecka.

Jak widać na podstawie powyższych danych wybory przyniosły zwycięstwo partią prawicowym, przede wszystkim endecji, (której przewaga w Wielkopolsce była wręcz miażdżąca), słaby zaś wyniki osiągnęły partie lewicowe, przede wszystkim PPS, które jeszcze pod koniec poprzedniego roku cieszyły się dużą popularnością.
Może to świadczyć, po pierwsze o osłabnięciu nastrojów radykalnych, rewolucyjnych w społeczeństwie, a zwrócenie większej uwagi, nie na kwestie reform społecznych, ale budowy jednego, silnego państwa (na co nacisk w swojej kampanii kładła prawica).
Po drugie zaś, osłabienie pozycji lewicy mogło być wywołane brakiem jej reakcji na prawicowy zamach stanu i kapitulację rządu Moraczewskiego przed żądaniami Piłsudskiego, zakończoną dymisją gabinetu. Ostatecznie prawie tyle samo głosów co PPS zdobyły stronnictwa robotnicze o charakterze prawicowym - NZR i NSR. Drugim po prawicy, zwycięzcą wyborów były partie chłopskie in corpore - co było wynikiem tego, ze ponad połowa społeczeństwa polskiego żyła na wsi.

Należy też wziąć pod uwagę, że żadne ze stronnictw nie zdobyło większości pozwalającej jej na przegłosowanie pozostałych, co oznaczało konieczność zawierania porozumień i koalicji. Przewaga ugrupowań prawicowych miała duży wpływ na efekty prac Sejmu, przede wszystkim na najważniejszy z nich - Konstytucję Marcową.

Pierwsze posiedzenie nowego ciała ustawodawczego odbyło się 10 lutego 1919 r. przy ulicy Wiejskiej w Warszawie, marszałkiem został wybrany reprezentujący prawicę W. Trąmpczyński.
Na następnym posiedzeniu 20 lutego tego samego roku, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami z władzy zrezygnował Tymczasowy Naczelnik Państwa J. Piłsudski, jednak Sejm powierzył mu dalej pełnienie funkcji Naczelnika Państwa. Jego zakres kompetencji, zgodnie z uchwaloną tego samego dnia tzw. "Małą Konstytucją" (więcej o niej w znajdującym się już na stronie artykule o Konstytucji Marcowej), dotychczas praktycznie nieograniczony, uległ znacznemu zmniejszeniu, stając się porównywalny z zakresem władzy prezydenta wg uchwalonej później Konstytucji.
Naczelnik był uzależniony od Sejmu, który stał się najwyższym organem władzy w Polsce. Osobowość J. Piłsudskiego, oraz autorytet jakim cieszył się w społeczeństwie powodował, że jego pozycja de facto, była dużo silniejsza niż ta de iure (określona w przepisach). Na porządku dziennym były spory między naczelnikiem, a mającą większość w Sejmie prawicą, która pomimo tego, ze w lutym 1919 r. sama poparła "prolongatę" władzy Piłsudskiego, to potem nie raz domagała się jego odejścia. Innym stałym elementem krajobrazu politycznego Sejmu Ustawodawczego były ciągłe konflikt między samymi stronnictwami politycznymi, dzielenie się partii na mniejsze, łączenie się partii mniejszych w większe, przechodzenie polityków z jednego ugrupowania do innego itd. Przedstawione zatem powyżej proporcje miejsc w Sejmie ulegały ciągłym zmianom. Jak to określono w "Małej Konstytucji" głównym zadaniem Sejmu Ustawodawczego, które wyznaczało czas działania tego ciała, było uchwalenie konstytucji RP, był on zatem konstytuantą.



Aneks:

"Dekret o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej".

"Na podstawie dekretu z 14 listopada br. przedłożył mi p. Prezydent Ministrów (czyli prezes rady ministrów - premier - dygresja autora art.), uchwalony przez Tymczasowy rząd Ludowy Republiki Polskiej, projekt utworzenia Najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej aż do zwołania Sejmu Ustawodawczego.

Art. 1. Obejmuję, jako Tymczasowy Naczelnik Państwa, Najwyższą Władzę Republiki Polskiej i będę ją sprawował aż do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego.

Art. 2. Rząd Republiki Polskiej stanowią mianowani przeze mnie i odpowiedzialni przede mną aż do zebrania się Sejmu, Prezydent Ministrów i Ministrowie.

Art. 3. Projekty ustawodawcze, uchwalone przez Radę Ministrów, ulegają mojemu zatwierdzeniu i uzyskują moc obowiązującą, o ile sama ustawa inaczej nie stanowi, z chwilą ogłoszenia w "Dzienniku Praw Państwa Polskiego"; tracą one moc obowiązującą, o ile nie będą przedstawione na pierwszym posiedzeniu Sejmu Ustawodawczego do jego zatwierdzenia.

Art. 4. Akty rządowe kontrasygnuje (składa podpis konieczny dla ważności aktu - dygresja autora artykułu) Prezydent Ministrów.

Art. 5. Sądy wydają wyroki w imieniu Republiki Polskiej.

Art. 6. Wszyscy urzędnicy państwa polskiego składają przysięgę na wierność Republice Polskiej według ustalić się mającej przez Radę Ministrów roty.

Art. 7. Mianowanie wyższych urzędników państwowych zastrzeżone w myśl przepisów dotychczasowych Głowie Państwa, wychodzić będzie ode mnie, na propozycje Prezydenta Ministrów i właściwego Ministra.

Art. 8. Budżet Republiki Polskiej na pierwszy okres budżetowy uchwali Rząd i przedłoży mi do zatwierdzenia.


Dan w Warszawie, dnia 22 listopada 1918 r.

Prezydent Ministrów
Moraczewski

Józef Piłsudski



ciąg dalszy nastąpi....

Konsultacja merytoryczna: Mariusz i Zelint.



powrót do spisu treści

© copyright 2007, Adam Pązik
Design by Scypion