1939 - Bitwa o Pomorze
Dzień pierwszy.
Działania na Pomorzu strona niemiecka rozpoczęła uderzeniem na Chojnice oraz próbą opanowania mostów w Tczewie, co umożliwiało przejecie kontroli
nad ważną magistralą kolejową, którą Niemcy na podstawie umowy z Polską wykorzystywali jako linię tranzytową miedzy Prusami Wschodnimi a Rzeszą.

1 wrzesień - pozycje wyjściowe obu stron.
Około godziny 4.15, dyżurny ruchu niemieckiej stacji kolejowej Wierzchowo zgłosił odejście tranzytowego pociągu pośpiesznego do Chojnic.
Czas przejazdu by zgodny z międzynarodowym rozkładem jazdy, ale zamiast pociągu pasażerskiego, na stację w Chojnicach wjechał pociąg pancerny
poprzedzany przez opancerzoną drezynę. Była godz. 4.45. Po obsadzeniu częścią załogi dworca, Niemcy ruszyli w stronę Rytla.
Zaalarmowane jednostki polskie przystąpiły do przeciwdziałania. Odwodowa kompania 1 batalionu strzelców przystąpiła do ataku na dworzec, a saperzy
wysadzili most kolejowy uniemożliwiając wrogowi dalszą jazdę, wobec czego pociąg pancerny wycofał się w kierunku Chojnic. Tam sytuacja została
prawie opanowana. Niemcy wyparci z okolic dworca wycofali się do budynku stacyjnego. Zasłaniając się wziętymi do niewoli Polakami zdołali dotrzeć
do pociągu pancernego, który niezwłocznie ruszył w kierunku granicy. Nie zdołał do niej dotrzeć. Tuż przed nim wyleciał w powietrze przepust
kolejowy. Rozpoczął się pojedynek z polską artylerią, która wyeliminowała pociąg z dalszej walki. Niemiecki opór słabł i zostałby złamany, ale
z odsieczą nadchodziły pierwsze oddziały 20. DPZmot.
Poprzedzająca pociąg drezyna pancerna dotarła do Rytla, ale została skierowana na ślepy tor i jej załoga, po krótkiej walce została wzięta do
niewoli przez naszych żołnierzy i kolejarzy.
Próba opanowania mostów w Tczewie również skończyła się fiaskiem.
Jadący od strony Malborka niemiecki pociąg został zatrzymany ogniem plutonu saperów. Jednocześnie Luftwaffe dokonała silnego nalotu na dworzec i
koszary w Tczewie. Po krótkiej walce załoga przyczółka mostowego, ponosząc ciężkie straty wycofała się, a mosty wysadzono.
Była to poważna porażka
strony niemieckiej. Gen. von Vormann potem pisał: "Wysadzenie mostów tczewskich spowodowało bolesną stratę czasu na niekorzyść zamierzonego
przegrupowania Grupy Armii "Północ"" w kierunku ważnego skrzydła wschodniego.
Tymczasem na odcinku GO "Czersk" OW "Chojnice" toczył walkę o miasto z nacierającymi wojskami 20. DPZmot, wspieranymi przez miejscowe oddziały
dywersyjne. Przewaga Niemców była znaczna, wobec czego o godz. 14.00, gen Grzmot - Skotnicki rozkazał wycofanie OW z Chojnic do Rytla. Niemiecki
pościg za wycofującymi się oddziałami polskimi miał zostać zatrzymany przez 18 puł. Jego dowódca - płk. Masztalerz - postanowił przeprowadzić
szarżę częścią pułku w rejonie miejscowości Krojanty. Pościg wroga zatrzymano, ale szarżujące szwadrony dostały się pod ogień niemieckich
samochodów pancernych, ponosząc ciężkie straty. Dowódca pułku zginął.
Ciężkie walki na siedemdziesięciokilometrowym odcinku obrony toczyła 9 DP. Na prawym skrzydle 35 pp bił się z częścią 20 DPZmot i całą 2 DPZmot.
Bardzo niebezpieczna sytuacja wytworzyła się w luce miedzy 35 pp a lewoskrzydłowym 22 pp. Już od wczesnych godzin rannych z placówek Straży
Granicznej napływały informacje o znacznej ilości niemieckich czołgów przemieszczających się w kierunku Sępolna. Dane te potwierdził zwiad
lotniczy.
Przypomnijmy, że luka w ugrupowaniu 9 DP liczyła 20 km i przez nią bez przeszkód mogła przejść niemiecka 3 DPanc. i po osiągnięciu linii Wisły
odciąć siły polskie znajdujące się na północ od Bydgoszczy. Płk. Werobej przewidywał taką możliwość i jeszcze nocą wydał rozkaz odwodowemu 34 pp
zamkniecie luki poprzez obsadzenie miejscowości Pruszcz i Gostycyn. Pułk wyruszył dopiero rano, kiedy z przeciwnej strony nadjeżdżały kolumny
pancerne wroga. Do sztabu 9. DP dodzwoniła się pracownica urzędu pocztowego z Sępolna, powiadamiając o niemieckich czołgach, których naliczyła
ponad 200.

Zmotoryzowane oddziały 3 DPanc na terenie powiatu Sępolno.
Krótko trwała walka 8 kompanii 22 pp o Klonię Wielką. Po półgodzinnym boju, niszcząc kilka czołgów, zmuszona była się wycofać. Tymczasem I/34 pp
o godz.10.00 dotarł do Gostycyna, pod który podchodziły już niemieckie czołgi. Natarcie wroga utknęło w zorganizowanym ogniu przeciwpancernym
batalionu. Gorzej powiodło się III/34 pp. Nie zdołał osiągnąć Pruszcza napotykając na jego wschodnim przedpolu oddziały 3 DPanc. Niepowodzeniem
zakończyła się próba odbicia miasta, jednakże batalionowi udało się na pewien czas powstrzymać natarcie nieprzyjaciela.
Przewaga niemiecka była zbyt duża i skrwawiony batalion został zepchnięty z drogi prowadzącej do mostu na Brdzie w miejscowości Sokole - Kuźnica,
zbudowanego przez naszych saperów. Obronę mostu podjął improwizowany oddział. Świeżego drewna nie udało się podpalić, ale do zmierzchu utrzymano
pozycję.
Dowódca niemiecki postanowił odłożyć natarcie do następnego dnia, ale na nieszczęście dla obrońców, przy moście pojawił się dowódca XIX KPanc gen.
Guderian, który rozkazał wznowić natarcie. Po przełamaniu polskiej obrony, prawie połowa 3 DPanc ruszyła na tyły ugrupowania 9 DP.
I/34 pp przez cały czas, wspólnie z 7/22 pp powstrzymywał natarcie 32 DP i części 3 DP. Pozostałe bataliony 22 pp zatrzymały natarcie 3 DP.
Gen. Bortnowski, zaniepokojony rozwojem wydarzeń pod Pruszczem postanowił zatrzymać 3 DPanc uderzeniem 9 DP i 27 DP. Dowódca akcji został gen.
Drapella.
27 DP od godz. 10.00 maszerowała z rejonu Ocypla na Bydgoszcz - Fordon. Nowy rozkaz skierował jej pododdziały w rejon Bysława i Bysławka.
Przed wieczorem gen. Drapella spotkał się z płk. Werobejem celem uzgodnienia planu działań. Po otrzymaniu informacji o przekroczeniu przez Niemców
linii Brdy, zdecydowano uderzeniem na Sokole - Kuźnicę wyrzucić wroga za rzekę i zająć tam pozycję obronną. W przypadku niepowodzenia obie
dywizje miały uderzyć w kierunku Koronowa.
Tymczasem ze sztabu Armii "Pomorze" nadszedł kolejny, trzeci już rozkaz zmiany trasy marszu dla 27 DP, która pieszo i koleją miała przemieścić się
w rejon Bydgoszcz - Fordon. Z trudem odnaleziono zmęczone długim marszem kolumny dywizji i doręczono im nowe rozkazy. Z niewiadomych przyczyn o
tym fakcie płk. Werobej nie został powiadomiony, a tymczasem 9 DP biła się przez cały dzień, na rozległym froncie z dywizją pancerną, trzema
piechoty i częścią czwartej.
Rozkaz odwrotu na południe i przedłużenie prawego skrzydła 9 DP otrzymała GO "Czersk".

Nowe niemieckie porządki.
W godzinach nocnych 3 DPanc osiągnęła Świekatowo, a jej oddział rozpoznawczy ruszył w kierunku Świecia, aby osiągnąć linię Wisły.
Na odcinku GO "Wschód" główny wysiłek niemieckiego natarcia został skierowany na 16 DP broniącą linii rzeki Osy. Uderzenia na OW "Jabłonowo"
miały charakter wiążący.
Początkowy atak niemieckiej 21 DP został odparty po ośmiogodzinnym ciężkim boju przy wysokich stratach z obu stron. Przeciwnik wykorzystując lukę
w ugrupowaniu 16 DP, przesłanianą przez kawalerie dywizyjną, przekroczył Osę pod Dąbrówką Królewską i z przyczółka uderzył na skrzydło 64 pp, który
naciskany także od czoła poniósł straty i znalazł się w krytycznej sytuacji. Kontratakiem I/66 pp zatrzymano wroga, ale nie zdołano wyrzucić go za
rzekę.
Tymczasem Niemcy, po przeprawieniu nowych sił na przyczółek, wznowili natarcie, które za cenę wysokich strat udało się zatrzymać. Dowódca 16 DP w
godzinach wieczornych zdecydował o kontrataku odwodowego 66 pp. Przeprowadzony w nocy, bez przygotowania, nie przyniósł oczekiwanego rezultatu.
Przewidywania gen. Bołtucia, co do kierunku niemieckiego natarcia potwierdziły się, toteż podjął decyzję o wykonaniu przeciwuderzenia siłami
odwodowej 4 DP. 14 pp tej dywizji miał zostać podporządkowany 16 DP dla wzmocnienia jej obrony, a pozostałe siły miały uderzyć wzdłuż północnego
brzegu Osy w lewe skrzydło nieprzyjaciela. Zamiar ten nie został jednak zrealizowany, gdyż dowódca 16 DP płk. Świtalski podjął w międzyczasie
decyzję o wycofaniu dywizji na południowy brzeg Osy.

1 września wieczorem.
Dowódca XIX Korpusu Pancernego gen. Heinz Guderian wspomina:
"Meldunki z 2 Zmotoryzowanej Dywizji Piechoty donosiły, że jej natarcie utknęło przed polskimi zasiekami z drutu kolczastego. Wszystkie jej
trzy pułki piechoty były rozwinięte w jednym rzucie. Dywizja nie miała już żadnych odwodów. Zarządziłem, aby wciągu nocy wycofać lewy pułk z
frontu, przerzucić go na prawe skrzydło i następnego dnia wprowadzić za 3 Dywizją Pancerną w celu oskrzydlenia przeciwnika w kierunku Tucholi.
20 Zmotoryzowana Dywizja Piechoty nie bez trudności opanowała Chojnice, jednakże nie wysunęła się daleko w przód poza miasto. Teraz otrzymała
rozkaz kontynuowana natarcia. W ciągu nocy jeszcze parokrotnie dała się odczuć nerwowość cechująca pierwsze chwile wojny. Tak na przykład 2
Zmotoryzowana Dywizja Piechoty zameldowała po północy, że naciskana przez polską kawalerię, zmuszona jest cofnąć się. W pierwszej chwili po
prostu oniemiałem, potem jednak wziąłem się w garść i zapytałem dowódcę dywizji, czy słyszał kiedykolwiek o tym, aby pomorscy grenadierzy uciekali
przed nieprzyjacielską kawalerią. Odpowiedział przecząco i zapewnił mnie, że utrzyma swoje pozycje. Gdy przybyłem tam o godz. 5 rano stwierdziłem,
że sztab dywizji jest w dalszym ciągu do pewnego stopnia bezradny. Sam więc stanąłem na czele pułku, który w nocy został wycofany z frontu, i
powiodłem go aż do przeprawy przez Kamionkę na północ od Wielkiej Klonii, aby stamtąd wyprowadzić go do walki w kierunku Tucholi. Potem już
natarcie 2 Zmotoryzowanej Dywizji Piechoty szybko się rozwinęło. Panika pierwszego dnia wojny była przezwyciężona".
Dzień drugi
Dzień trzeci
Próba bilansu
powrót do strony głównej