Walki 1 Armii Wojska Polskiego o przyczółki pod Dęblinem i Puławami 1 - 3 sierpień 1944 roku.
Sytuacja operacyjna.
W ostatnich dniach lipca 1944 roku działania lewego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego, które wysunęło się od 70 do 130 kilometrów dalej na
zachód niż skrzydło prawe stworzyło dla Niemców zagrożenie dwóch ważnych kierunków: warszawskiego i radomskiego. Na tej właśnie flance 1 FB
działała przesunięta z drugiego do pierwszego rzutu 1 Armia Wojska Polskiego.
W okresie od 15 do 28 lipca armia znajdowała się w drugim rzucie operacyjnym, maszerując za 8 Armią Gwardii i 69 Armią będąc w gotowości
wejścia do walki. Rozkazem d - cy Frontu z 24.07.44 r. armia winna maszerować w kierunku na Lublin, a następnie w wyniku sytuacji
operacyjnej wejść do pierwszego rzutu i na rubieży Wisły zluzować, na odcinku ok. 26 km oddziały 8 AGw. Rozkaz nie precyzował wówczas czy
1 AWP po dotarciu do Wisły ma przejść do obrony czy też podjąć próbę sforsowania rzeki.
zobacz - Stan bojowy wojsk 1 Frontu Białoruskiego na 17.07.1944 r.
Wieczorem 28 lipca 1 AWP osiągnęła głównymi siłami wyznaczone rejony. Armia była jednak bardzo rozciągnięta, a jej tyły znajdowały się w
odległości nawet do 250 km na wschód. Z powodu braków w transporcie (w szczególności cystern i beczek), część materiałów pędnych, smarów czy
amunicji znajdowała się w poprzednim miejscu stacjonowania w rejonie Kiwierc.
Do walki z marszu mogły przystąpić 1, 2, 3 dywizje piechoty,
1 i 5 brygady artylerii i jednostki saperskie. Pozostałe związki czyli 1 BPanc, 4 BAPpanc, 2 i 3 BAH zostały unieruchomione brakiem paliwa.
4 DP pozostawała na Ukrainie, a 1 BKaw. pełniła służbę garnizonową w Chełmie. Jak widać więc armia w praktyce posiadała siłę radzieckiego
korpusu piechoty i liczyła właśnie w tym rodzaju wojsk ok. 35 tysięcy ludzi. Część jednostek dotarła do Wisły później w miarę dostarczania
paliwa.
1 DP miała przejść do obrony na prawym brzegu Wisły na odcinku od miejscowości Rycice do m. Gołąb natomiast 2 DP od m. Gołąb do m.
Włostowice. 3 DP miała ześrodkować się na prawym skrzydle za 1 DP pozostając w drugim rzucie armii. 1 i 5 brygady artylerii otrzymały rozkaz
zająć stanowiska ogniowe w pasie armii i móc ewentualnie osłaniać przejęcie stanowisk.
Co ciekawe kiedy rano 28 lipca d-cy 1 i 2 DP wraz z grupami rekonesansowymi dotarli nad Wisłę nie zastano tam już oddziałów 4 KPGw, a
jedynie ich oficerów, którzy zdali swe odcinki na podstawie mapy. Zapewne, gdyby pododdziały luzowały się na miejscu można by zdobyć wiele
cennych informacji od dużo bardziej doświadczonych poprzedników. Później zresztą okazało się, że najbliższe oddziały prawego sąsiada czyli
174 pp z 57 DP znajdowały się dopiero w odległości 7,5 km od linii rozgraniczenia z 1 DP. Lukę tę (nie wiadomo dlaczego powstałą),
zapełniono wysyłając patrol rozpoznawczy dozorujący wschodni brzeg Wisły. Z lewym sąsiadem 69 A posiadano styczność łokciową.
Dowódca 1 DP postanowił ugrupować dywizję w dwa rzuty. W pierwszym rzucie na prawym skrzydle 2 pp, na lewym 3 pp. 1 pp pozostawał w drugim
rzucie, a w odwodzie pozostawał batalion szkolny i kompania rusznic ppanc.
Inaczej do organizacji obrony przystąpił d-ca 2 DP ugrupowując pułki w jednym rzucie: na prawym skrzydle 6 pp, w centrum 5 pp, na lewym 4 pp.
3 DP zajęła rubież obronną dwoma pułkami w pierwszym rzucie i jednym w drugim rzucie.
We wszystkich dywizjach zorganizowano PGA - pułkowe grupy artylerii wsparcia. Można stwierdzić, że pomimo pozostawania części oddziałów armii
w tyle była ona przygotowana do obrony swojego odcinka. Po zajęciu stanowisk przystąpiono do inżynieryjnej rozbudowy obrony oraz rozpoznania
terenu, rzeki i ugrupowania przeciwnika.
Zaznaczyć należy, że armia mogła lub też powinna otrzymać dane o nieprzyjacielu od d-ctwa Frontu,
2 APanc, która najwcześniej pozostawała w tym rejonie i od 4 KPGw ze składu 8 AGw, którego to oddziały miała luzować. W praktyce
jakiekolwiek informacje otrzymano tylko od sztabu Frontu, które z zasady były mocno ogólnikowe. Tak więc sztab 1 AWP w kwestii rozpoznania
musiał w zasadzie polegać wyłącznie na sobie. Rozpoznanie prowadzono poprzez obserwację jak i wysyłanie na zachodni brzeg grup bojowych.
Mimo, że wszelkie te działania przyniosły pewien efekt co do organizacji obrony nieprzyjaciela to nie ustrzegnięto się błędów co do
niemieckiej obrony. I tak np. błędnie zlokalizowano 55 pułk zmot. 17 DP jako oddział 17 DPanc. Zdobyto tylko jednego jeńca z zachodniego
brzegu rzeki.
30 lipca otrzymano od d-ctwa 1 FB rozkaz o przygotowaniu się do przeprawy przez Wisłę. Była to konsekwencja decyzji o forsowaniu rzeki na
szerokim froncie i opanowaniu przyczółków na jej zachodnim brzegu. Już 29 lipca związki 69 A (1 FB) rozpoczęły walki na południe od
Kazimierza Dolnego, a 13 A (1 FU) na północ od Baranowicz. Ponieważ wymienione przyczółki znajdowały się od siebie w odległości ponad 100 km
umożliwiało to Niemcom swobodny manewr siłami. Aby to utrudnić, postanowiono związać siły nieprzyjaciela forsując Wisłę również w innych
rejonach.
W polskiej historiografii powstał spór czy armia przystąpiła do forsowania chcąc pomóc sąsiedniej 370 DP (69 A), która na jej lewym skrzydle
prowadziła ciężkie walki na lewym brzegu Wisły. Jedni twierdzili, że gen. Berling podjął decyzję na podstawie rekonesansu z dnia 29 lipca,
który rzekomo doprowadził do wniosku o słabości nieprzyjaciela. Trudno jednak wyobrazić sobie znając organizację dowodzenia w Armii
Czerwonej by rozkaz o tego rodzaju operacji, jaką jest forsowanie rzeki przez armię mógł zostać wydany na podstawie pobieżnego rekonesansu i
lokalnych uzgodnień między dowódcami sąsiadujących ze sobą armii. Choć nie wykluczone, że działania 1 AWP miały odciążyć 69 A to rozkaz o
zgodzie na rozpoczęcie działań musiał wydać sztab Frontu.
zobacz - Zestawienie składu bojowego 8 Agw, 1 AWP i 69 A na 1.8.1944 r.
Warunki terenowe.
W rejonie rozlokowania 1 AWP teren po wschodniej stronie Wisły posiadał na lewym skrzydle masywy leśne pozwalające na skryte zbliżenie się
do rzeki natomiast na prawym i w centrum było gorzej, dlatego też ruch w porze dziennej musiał być maskowany. W pasie działań armii
znajdowało się wiele dolin i miejsc pozwalających na skryte umieszczenie stanowisk artylerii i dowodzenia. Na obu skrzydłach istniały dwie
szosy dofrontowe połączone drogą rokadową, a także spora ilość dróg gruntowych.
Wisła w rejonie forsowania płynęła z prędkością od 0,6 do 0,8 m/s, a głębokość wahała się od 1,5 do 5,7 metra. Szerokość rzeki to ok. 500 m.
Oba mosty na Wiśle - kolejowy w rejonie Dęblina i drogowy w rejonie Puław były zniszczone. Na rzece znajdowały się liczne wyspy i mielizny.
Najdogodniejszymi odcinkami do sforsowania rzeki były rejony Dęblina, m. Gołąb i Puławy. W tych miejscach Wisła była najwęższa i posiadała
dogodne brzegi. Dodatkowo w rejonie Dęblina można było wykorzystać ujście rzeki Wieprz, aby skrycie załadowywać promy i wypływać na Wisłę
oraz zniszczony most do budowy kładki. Rejon Puław choć dogodny do organizacji przeprawy sprawiał problemy po drugiej stronie rzeki, gdyż
teren podnosił się i był dogodny do obrony. Z drugiej strony opanowanie tego terenu dawałoby duże szanse na podważenie systemu obrony
przeciwnika i wyjście na jego tyły, po czym uderzenie w kierunku południowym. Przy planowaniu bowiem miejsca forsowania należy wziąć pod
uwagę nie tylko, które z nich jest najdogodniejszym pod względem inżynieryjnym i obrony nieprzyjaciela, ale również który z kierunków da
największe korzyści taktyczne.
Siły przeciwnika.
Przed frontem 1 AWP ustalono następujące oddziały:
791 i 992 bataliony ochrony SS
203 batalion policyjny
9 roboczy batalion saperów
1 i 2 bataliony ochrony
24 pułk rezerwy (bez jednego batalionu) ze 174 Dywizji Rezerwy
13 i 14 kompania 55 pułku ze składu 17 DP
Łącznie przed frontem 1 AWP znajdowało się ok. 7 batalionów piechoty, ok. 5 dywizjonów artylerii, a także pododdział dział pancernych
(być może z 17 DP), ponadto namierzono radiostację pracującą w języku węgierskim więc jest prawdopodobne działanie artylerii tej jednostki.
zobacz - Siły i srodki nieprzyjaciela przed frontem 1 Armii WP na 31.7.1944 r.
Siły polskie biorące udział w walce:
1 DP
2 DP
3 DP
1 Brygada Artylerii Armat (nazywana również ciężką)
5 Brygada Artylerii Ciężkiej
2 Brygada Artylerii Haubic
4 Brygada Artylerii Przeciwpancernej
1 Samodzielny Pułk Moździerzy
1 Brygada Pancerna
13 Pułk Artylerii Pancernej
1 Brygada Saperów
6 Samodzielny Bat. Pont - Most.
7 Zmot. Bat. Sap.
21 bat. pont. - most (radziecki przydzielony armii)
od początku działań brały w nich udział 4 pappanc (4 BAPanc) i 8 pah (2 BAH)
Opis działań:
Według planu jaki gen. Berling przesłał do sztabu 1 FB, na zachodni brzeg Wisły miały przeprawić się cztery wzmocnione bataliony. Działania
te zabezpieczać miały cztery brygady artylerii, pułk moździerzy i pułk artylerii przeciwpancernej. 4 BAPapanc oraz 2 BAH dotarły na miejsce
na tyle późno, że nie mogły być brane pod uwagę w artyleryjskim przygotowaniu działań na 1.08. Tylko 4 pappanc (4 BAPpanc) został
uwzględniony w składzie PGA (pułkowej grupy wsparcia artyleryjskiego).
W skład PGA obu dywizji biorących udział w walce weszła etatowa artyleria pułkowa i dywizyjna oraz moździerze 1 SPM i 8 pah. Natomiast w
skład DGA (dywizyjna grupa artylerii mająca za zadanie głównie zwalczanie artylerii wroga) dla 1 DP weszła 5 BAC, a dla 2 DP - 1 BAA.
Dla zabezpieczenia inżynieryjnego wydzielono z 1 BSap. dla rejonu m. Stężyca - 6 pontonów z parku DLP, dla m. Wólka Profecka - 10 pontonów,
a dla rejonu Puław - 12 pontonów. Część łodzi i tratew dywizje miały przygotować same. Dodatkowo dla przeprawy wydzielono 8 bat. sap. oraz
etatowe pododdziały saperów dywizyjnych. Podziału środków przeprawowych dokonano zgodnie z decyzjami dowódców dywizji.
1 DP miała za zadanie sforsować rzekę na wprost miejscowości Młynków wzmocnionym batalionem piechoty. Jeśli nastąpiłoby powodzenie należało przeprawić
siły całego pułku i opanować rubież m. Głusiec - Zajezierze by zabezpieczyć budowę mostu.
2 DP miała przerzucić na zachodni brzeg dwa wzmocnione bataliony i opanować m. Łęka i Jaroszyn. Ponadto jednym batalionem miała sforsować
rzekę w rejonie na południe od mostu w Puławach po czym nacierać w kierunku Góry Puławskiej by tam połączyć się z oddziałami dywizji
nacierającymi od strony Wólki Profeckiej.
Rozpoczęcie działań obu dywizji miało odbyć się w nocy bez przygotowania artyleryjskiego, aby wykorzystać moment zaskoczenia. Należy dodać,
że dowódcy dywizji opracowując swoje plany zmniejszyli i ograniczyli siły rzutów czołowych i wbrew rozkazom sztabu armii ograniczyło je do wzmocnionych
kompanii, a nie batalionów. Właściwie nie wiadomo dlaczego tak się stało i czy dowódca armii o tym wiedział choć zapewne tak. Być może
zmniejszenie sił zostało wymuszone zbyt małą ilością przydzielonych środków pływających.
Działania 1 DP.

kliknij mapę w celu jej powiekszenia
źródło - A. Karpiński "Pod Dęblinem, Puławami i Warką" Wydawnictwo MON Warszawa 1967
Zaplanowane forsowanie Wisły przez 2 batalion 2 pułku piechoty, kompanii karnej i 1 kompanii 3 pułku piechoty w nocy z 31.07 na 1.08 nie
doszło do skutku. Przyczyną tego było nieprzygotowanie środków przeprawowych i nie oznaczenie dróg przemarszu wobec czego oddziały zabłądziły.
Wobec tego, że gotowość osiągnięto dopiero o godz. 5.00 dowódca dywizji gen. W. Bewziuk odwołał akcję i przesunął ją na godz. 2.00 dnia 2
sierpnia.
O godz. 1.30 w nocy 2 sierpnia grupa zwiadu pułkowego przeprawiła się na lewy brzeg w rejonie jeziora na północny wschód od m. Głusiec nie
napotykając nieprzyjaciela. Na Niemców natknięto się dopiero na wale przeciwpowodziowym w oległości ok. 300 - 350 m. od linii brzegowej.
Wywiązała się walka, zwiadowcy ruszyli za uciekającym nieprzyjacielem, ale wobec kontrataku wycofali się na wał oczekując przeprawy 2 bat.
Wydaje się, że walka grupy zwiadowczej odbiła się ujemnie na późniejszych działaniach, gdyż obudziła czujność Niemców. Pierwszy rzut 2 bat.
ok. godz. 2.50 mimo ostrzału artyleryjskiego na podejściach do zachodniego brzegu wylądował bez strat i osiągnął wał przeciwpowodziowy na
pół - wsch od m. Głusiec. Druga fala desantu została już celnie ostrzelana na własnym brzegu min. został śmiertelnie ranny d-ca 2 bat.
kpt. Prygun. Również po dopłynięciu do lewego brzegu drugi rzut został silnie ostrzelany wskutek czego żołnierze lądowali grupkami nie mogąc
się połączyć i będąc pozbawieni dowodzenia. Mimo krótkich nawał ogniowych wykonanych przez polską artylerię sytuacja nie uległa zmianie,
a kontakt z drugim rzutem został zerwany. Próby nawiązania łączności nie udały się z powodu zrywania kabla przez silny prąd rzeki, a wysyłani
oficerowie nie wracali.
Dokładnie nie wiadomo jak przebiegała walka drugiego rzutu, gdyż jak napisał w swym sprawozdaniu d-ca dywizji nikt z niego nie ocalał.
Być może poszczególne grupki żołnierzy połączyły się z pierwszym rzutem na wysokości wału przeciw-
powodziowego.
Jeszcze gorzej przedstawiała się sprawa z z trzecim rzutem, który został rozbity jeszcze na rzece i tylko niedużej grupie wraz z działkiem
45 mm i 3 moździerzami 82 mm udało się wylądować na wyspie niestety ostrzeliwanej przez Niemców. Z trzeciej fali desantu tylko jedna łódka
z działkiem 45 mm dotarła do zachodniego brzegu.
Tak więc do godz. 5.00 2 bat. zakończył przeprawę, ale prowadził ciężkie walki poszczególnymi grupami, będąc pozbawionym dowództwa i
łączności ze wschodnim brzegiem, a środki przeprawowe zostały zniszczone. Trudno więc zrozumieć decyzję d-cy dywizji, który rozkazał dowódcy
2 pp ppłk W. Sienickiemu, gdy ten przybył do niego z meldunkiem by przygotował do przerzucenia na lewy brzeg 3 bat. Na czym bowiem miał się
on przeprawić i gdzie skoro 2 batalion nie zdołał zabezpieczyć terenu dla dalszego forsowania rzeki.
Do godz. 11.50 Niemcy całkowicie otoczyli i zniszczyli te siły 2 bat., które walczyły jeszcze na zachodnim brzegu. To właśnie tu miał
miejsce meldunek radiotelegrafisty Michała Okurzałego o wzięciu ognia na siebie, gdyż jest otoczony.
W czasie, gdy trwała walka 2 bat. dowódca dywizji zmieniając wcześniej ustalony plan, który przewidywał przejście kompanii karnej
(d-ca ppor. J. Zieliński) po zburzonym moście kolejowym dopiero po wylądowaniu całości 2 bat., rozkazał nie czekać i o godz. 3.10 trzy
plutony kompanii karnej rozpoczęły przeprawę. Kilkanaście minut po godz. 4.00 całość kompanii znalazła się na lewym brzegu po czym
rozdzielając się na trzy grupy rozpoczęła posuwanie się w kierunku Obozu Traugutta, skrzyżowania drogi z linią kolejową i stacji kolejowej
Zajezierze. Po natknięciu się na nieprzyjaciela przeszła do obrony. O godz. 6.00 wydano rozkaz o przejściu przez most 3 komp. 1 bat.
(d-ca ppor. A. Ustinow). Została ona jednak silnie ostrzelana i pododdział dopiero po ponad 1,5 godzinie zdołał przejść na zachodni brzeg.
Tu napotkano wycofujących się żołnierzy z kompanii karnej, a silny napór Niemców i ich próba odcięcia kompanii od mostu skłonił d-cę do
wycofania się na własny brzeg. Wcześniej dowódca 1 batalionu kpt. S. Zagórski przesunął 2 kompanię w pobliże mostu celem udzielenia pomocy.
Jednak ostrzał artylerii uniemożliwił ten zamiar. Niestety ogień polskiej artylerii nie był zbyt skuteczny i nie potrafił wyeliminować dział
i moździerzy przeciwnika.
Podobnie nieskutecznie rozwijały się działania 1 komp. 3 pp, która forsowała Wisłę w rejonie kol. Borowina. Co interesujące 3 pp
(d-ca ppłk A. Archipowicz) w ogóle nie dostał wsparcia w środkach przeprawowych i miał swoje siły przerzucić przez rzekę na własnoręcznie
wykonanych tratwach. Wobec silnego nurtu, który znosił tratwy i ognia przeciwnika obie próby podjęte o godz. 2.30 i 4.00 spełzły na niczym.
Około godz. 12.00 d-ca dywizji rozkazał 2 pp przejść do obrony i na tym właściwie zakończyły się walki 1 DP o przyczółki na Wiśle.
Przejęła ona od 2 DP część jej pasa obrony oddając jednocześnie przydzielone jej artyleryjskie środki wzmocnienia.
Działania 2 DP.

kliknij mapę w celu jej powiekszenia
źródło - A. Karpiński "Pod Dęblinem, Puławami i Warką" Wydawnictwo MON Warszawa 1967
W odróżnieniu od 1 DP, 2 DP (d-ca gen. A. Siwicki) rozpoczęła forsowanie w terminie choć z opóźnieniem. Z 6 pp do wykonania zadania
wydzielono 3 bat., a w pierwszym rzucie miała działać 8 kompania. Choć osiągnęła gotowość w wyznaczonym terminie (godz. 2.00) to nie
przystąpiła do przeprawy, gdyż Niemcy otworzyli silny ogień sprowokowany najprawdopodobniej zbyt głośnym zachowaniem żołnierzy desantu.
Do rana 3 bat. zdołał przeprawić na dużą wyspę, na północny - zachód od Wólki Profeckiej całość sił i tam przygotowywał się do dalszej
przeprawy. Jednak próby 8 komp. skończyły się niepowodzeniem, a dodatkowo nad ranem 1 sierpnia został ciężko ranny d-ca 6 pp ppłk P. Muzolf,
którego zastąpił ppłk I. Goranin.
Podobnie nieskuteczne działania prowadził 5 pp (d-ca płk A. Szabelski). Brak środków przeprawowych (podręczne prąd znosił do własnego
brzegu) i silny ogień przeciwnika spowodowały, że tylko niewielka grupa z 2 kompanii dotarła do lewego brzegu. Jednak ogień nieprzyjaciela
odrzucił ją na małą wyspę, na której zajęła obronę.
Z tych samych przyczyn również na odcinku 4 pp (d-ca płk M. Melenas) doszło do niepowodzenia. Przeprawa opóźniła się, a prymitywne środki
przeprawowe wpadały w wiry bądź wracały do własnego brzegu. Na skutek nie zachowania ciszy Niemcy dostrzegli przeprawę i otworzyli silny
ogień. Z ponad 200 ludzi do zachodniego brzegu dobiło jedynie 70 wraz z dwoma ckm-i trzema moździerzami 82 mm. Zajęła ona obronę na
półwyspie położonym ok. 700 m na północny - zachód od wzg. 116,5. Grupa ta nie posiadała stałej łączności ze sztabem dywizji i prowadziła
ciężką walkę. W ciągu dnia zaniechano prób forsowania ze względu na silny ogień przeciwnika i ograniczono się do wsparcia artyleryjskiego
pododdziałów 5 pp znajdujących się na wyspach i 4 pp na lewym brzegu.
Po niepowodzeniach pierwszego dnia zarówno sztab dywizji jak i armii wyciągnęły wnioski i postanowiono wzmocnić 2 DP artylerią i środkami
przeprawowymi. I tak: 6 pp mającemu za zadanie 3 batalionem wzmocnionym kompanią karną opanować wzgórze 117,6 i m. Łęka przydzielono
dodatkowo dywizjon moździerzy 120 mm, 5 pp mający opanować rubież wzg. 117,8 - Jaroszyn otrzymał również dywizjon moździerzy i 4 pontony
natomiast 4 pp na kierunku, którego jak się wydawało zarysowało się największe powodzenie został wzmocniony 7 pah (2 BAH), który dotarł
już w rejon walk, dywizjonem z 1 BAA, a także 12 pontonami wraz z 8 bat. sap. Zarówno 4 pp mający za zadanie opanować m. Góra Puławska
jak i 5 pp miały działać dwoma batalionami piechoty. Do artylerii wspierającej dywizję dołączyła 2 BAH.
Wiążąc nadzieję na sukces 4 pp właśnie na tym odcinku szczególnie starannie przygotowywano się do przeprawy. Kierownictwo objął tu d-ca
1 BSap. płk B. Lubański a na dowódców dwóch punktów przeprawowych wyznaczono oficerów z 8 bat. sap.
Akcja III/6 pp, który miał rozpocząć przeprawę o godz. 1.00 dnia 2 sierpnia opóźniła się o 2 godziny ze względu na ostrzał artrylerii
niemieckiej. O godz. 3.00 ok. 100 ludzi wraz z d-cą batalionu kpt. K. Matuszewskim dotarła do zachodniego brzegu i uchwyciła przyczółek.
Od razu zostali zaatakowani przez wroga i znaleźli się w ciężkim położeniu. Następne bataliony 6 pp nie mogły przystąpić do forsowania z
braku odpowiedniej liczby środków pływających i przeciwdziałania artylerii. Zdołały one jedynie zająć obronę na dużej wyspie położonej na
północny - zachód od Wólki Profeckiej. Dalszego forsowania zaniechano, tym bardziej, że nadszedł świt. Z żołnierzami 3 bat. do godz. 17.00
utrzymywano łączność radiową, która później została utracona. Celem jej powtórnego nawiązania wysłano grupę zwiadowczą jednak nie osiągnięto
rezultatu. Wieczorem 2 sierpnia dochodziły jeszcze odgłosy walki.
Przeprawa na odcinku 5 pp również nie osiągnęła sukcesu. 4 kompania próbowała przeprawy w dwóch pontonach, ale została silnie ostrzelana i
poniosła duże straty. Tejże nocy ewakuowano rannych, a także dowieziono amunicję i żywność silnie ostrzeliwanej grupie żołnierzy z 2 komp.,
która poprzedniej nocy wylądowała na wysepce na wprost Jaroszyna. W kompanii zaginęło 51 ludzi, a na wyspie pozostało ok. 20 obrońców.
Artyleria niemiecka działała w tym dniu szczególnie aktywnie, neutralizując wszelkie działania na odcinku 5 pp. Warto może zaznaczyć,
że 4 kompanię wspierała kobieca drużyna ckm-ów z kompanii fizylierek 2 DP. Było to jedyne w czasie wojny wprowadzenie przez polskie siły
zbrojne do bezpośredniej walki na pierwszej linii frontu regularnego pododdziału kobiecego.
Działający na głównym kierunku uderzenia 2 DP - 4pp pierwszym batalionem pod d-ctwem kpt. Chlustowa sforsował rzekę i uchwycił przyczółek
w południowej części Góry Puławskiej. Niestety znów zawiodła łączność i przez cały dzień batalion prowadził ciężkie walki, bez kontaktu z
dywizją. Nie zdołano również w nocy z 2/3 sierpnia dostarczyć amunicji i żywności.
3 batalion dowodzony przez kpt. A. Iwanowa uzyskał lepsze rezultaty. Stało się tak dzięki lepszej organizacji przeprawy przez jednostki
saperskie jak również celniejszemu ogniowi artylerii. Ułatwieniem było lądowanie na odcinkach uchwyconych przez 1 i 5 kompanię w nocy z
31 lipca na 1 sierpnia. Także łączność działała sprawnie co przekładało się na lepsze kierowanie ogniem wspierającej artylerii. Na zachodni
brzeg przerzucono 770 ludzi.
W ciągu dnia 2.08 wszystkie oddziały 2 DP będące na lewym brzegu prowadziły ciężkie walki obronne. Dowódca 2 DP najwyraźniej nie zdając
sobie sprawy z położenia w jakim znajdują się oddziały postanowił kontynuować forsowanie również 3 sierpnia.
W 6 pp na przygotowane tratwy załadowano kompanię moździerzy, ckm i pluton z 9 komp. Po dopłynięciu do zachodniego brzegu grupa ta została
zaatakowana i zmuszona do odwrotu..
Na odcinku 5 pp z powodu silnego ostrzału w ogóle nie doszło do przeprawy, a tylko ewakuowano część żołnierzy z 2 komp. pozostającej w
obronie na wyspie.
Również forsowanie rzeki przez 4 pp nie doszło do skutku, gdyż d-ca dywizji zrezygnował z niego do czasu zorganizowania komunikacji z
oddziałami walczącymi na lewym brzegu. Wysłano w tym celu grupę żołnierzy pod dowództwem por. Swarabowicza, która jednak nie natrafiła na
własne oddziały i została rozbita. W tym czasie 1 bat. został zepchnięty na brzeg rzeki i bronił się resztkami sił. Natomiast 3 bat., do
którego dotarła grupa z zaopatrzeniem w sile ok. 220 ludzi odpierał skutecznie ataki nieprzyjaciela w rejonie półwyspu na południowy -
wschód od m. Góra Puławska.
Rano 3 sierpnia d-ca armii nie mając pełnego obrazu sytuacji rozkazał d-cy 2 DP kontynuowanie działań, jednak po otrzymaniu dokładniejszych
danych odwołał ten rozkaz wobec braku perspektyw na powodzenie. Następnie polecił ewakuację pododdziałów dywizji na wschodni brzeg. Przy
skromności środków przeprawowych przeciągnęła się ona do nocy z 4/5 sierpnia.
Po zakończeniu działań w dniach 1 - 3 sierpnia w sztabie armii opracowano nowy, dużo realniejszy plan ponownego forsowania Wisły, wyciągając
w zasadzie słuszne wnioski z błędów jakie popełniono. Nowa akcja miała się rozpocząć 8 sierpnia, jednak wobec zmiany planów sztabu 1 FB,
1 AWP została przerzucona w rejon przyczółka magnuszewskiego.
Wnioski.
W podsumowaniu działań należałoby zadać kilka pytań o błędy jakie popełniono w czasie walk o przyczółki.
Mimo podejmowania prób rozpoznania sił przeciwnika tak naprawdę niewiele o niej wiedziano. Sądzono, że Polacy zdołają zaskoczyć
nieprzyjaciela, i że jest on nie przygotowany do obrony. Natomiast Niemcy posiadali w przybliżeniu ok. dywizji na zachodnim brzegu. Obrona
była rozbudowana i odpowiednio nasycona artylerią co zresztą późniejsze działania rozpoznawcze w pewnym sensie potwierdziły. Trudno bowiem
za poważną wziąć informację, że wybór kierunku forsowania dla jednej z dywizji powzięto na podstawie braku reakcji nieprzyjaciela na kąpiel
gen. Świerczewskiego. Zapewne bardzo pożądanym byłoby rozpoznanie lotnicze.
Trudno jest zgodzić się też z prezentowanym, przez niektórych zdaniem, że armia przystąpiła do forsowania z marszu. Przebywała nad Wisłą
trzy dni, a taki np. czas dał marsz. Rokossowski 8 AGw na przygotowania do zdobycia przyczółka. Czujkow w zasadzie skrócił ten okres do
jednego dnia i to właśnie przyczółek magnuszewski można powiedzieć został zdobyty z zaskoczenia, i z marszu.
Głównym błędem jaki popełniono była szczupłość sił jakie postanowiono przerzucić w pierwszej fali desantu. Właściwie nie wiadomo dlaczego
dowódcy dywizji zmniejszyli siły mające płynąć w pierwszym rzucie. Najprawdopodobniejszą odpowiedzią jest brak odpowiedniej ilości środków
przeprawowych. Dowódca armii rozkazał przerzucić w 1 DP najpierw jeden batalion, a później cały pułk, a w 2 DP trzy bataliony. Pytanie w
jaki sposób chcieli oni osiągnąć zakładane cele, a więc przede wszystkim zabezpieczyć przyczółki dla przerzutu dalszych sił pozostaje bez
odpowiedzi. Pomysł by wykonać to zadanie siłami kompanii wobec przygotowanej obrony i przeciwnika już zaalarmowanego poprzednimi działaniami
rozpoznawczymi wydaje się mało realny. Pewnym tłumaczeniem mogła by być niedostateczna ilość środków przeprawowych. Ale dlaczego nie
alarmowali sztabu armii, że zadanie jest niewykonalne? Pytanie czy dowódca armii został poinformowany o tych zmianach. Zapewne tak.
Zadania postawione przed oddziałami mającymi dokonać desantu były zbyt rozległe.
I tak np. kompania z 6 pp miała zająć rubież odległą od zachodniego brzegu o 3,5 km, odległość całkowicie nierealną. Właściwie wszystkie
cele znajdowały się od 500 do 3500 metrów od brzegu Wisły i takie głębokości odpowiadały większym siłom niż wzmocnione kompanie. Dla
porównania 8 AGw określiła głębokość zadań w w pierwszym dniu forsowania Wisły na niezbyt duże mimo, że obrona na jej odcinku była słabsza,
a dla opanowania przyczółka w pierwszym dniu wyznaczono 35 batalionów piechoty. Natomiast 69 A przerzuciła na lewy brzeg siedem batalionów
piechoty. Zresztą pamiętając o większych możliwościach 8 AGw jeśli chodzi o środki przeprawowe to nie zapominajmy, że już w pierwszym dniu
walk posiadała ona na przyczółku czołgi, działa pancerne i blisko 340 dział i moździerzy, podobnie jak 1 AWP nie mając zbudowanego mostu.
Należało w pierwszym dniu użyć sił co najmniej dwóch pułków. Tym bardziej, że działania rozpoznawcze prowadzone w dniach poprzednich
wykazały, że Niemcy posiadają dobrze wstrzelaną artylerię i broń maszynową odpowiadającą na każdą próbę przekroczenia rzeki.
Dlaczego przyczółki zdobyte przez 1 i 2 DP rozdzielała odległość prawie 10 km ?
Jak sztab armii wyobrażał sobie ich połączenie ? Właśnie połączenie przyczółków uchwyconych w różnych miejscach może dać gwarancję sukcesu,
choć początkowo kilka małych przyczółków rozprasza wysiłek nieprzyjaciela, to jednocześnie ułatwia ich likwidację. Dlaczego
od razu głównego kierunku działania nie wyznaczono na odcinku 2 DP ? Stąd najbliżej było do radzieckiego przyczółka 69 A i można było
ewentualnie oczekiwać współdziałania.
Nasuwa się zresztą następne pytanie czy nie można było skoordynować działań z tym właśnie związkiem, który przechodził do natarcia 2
sierpnia i opóźnić własne. Choć to zapewne leżało w gestii dowództwa Frontu, które powinno wszystkim trzem armiom (8 AGw, 1 AWP i 69 A)
dać rozkaz o jednoczesnym uderzeniu. Uniemożliwiło by to Niemcom swobodny manewr siłami.
Następnym błędem jaki popełnił sztab armii było rozproszenie wysiłku. Przy posiadanych środkach przeprawowych możliwe było zdobycie
przyczółka, ale nie przez obie dywizje. Jedna z nich powinna była prowadzić jedynie działania pozorujące. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie
dlaczego dowódca armii postanowił użyć jedynie 1/4 posiadanych środków inżynieryjno - saperskich. To właśnie brak środków przeprawowych
był główną przyczyną niepowodzenia. Wiadomym jest, że sukces desantu następuje tylko wówczas, gdy jest kontynuowane z coraz większą
siłą. Tylko stały napływ nowych sił na przyczółek gwarantuje powodzenie.
Powojenne tłumaczenia, że być może gen. Berling od początku uważał, że armia otrzymała jedynie zadanie działania demonstracyjnego, aby
odciążyć armie radzieckie forsujące Wisłę nie wytrzymują krytyki. Skąd bowiem wiedziano, że desant nawet pozorowany nie może przekształcić
się w sukces ? I jak przy szczupłości środków działać wtedy dalej ? Zresztą sam plan d-cy armii wcale nie przewidywał tak małych sił do
forsowania. Jak na działania pozorowane straty były nie proporcjonalne. Co więcej praktyka udowodniła, że gdyby od razu w jednym miejscu
zabezpieczono działanie odpowiednią liczbą artylerii oraz środków pływających powodzenie desantu było możliwe. Przecież pierwsza fala
desantu z 1 DP dotarła do brzegu bez strat mimo, że Niemcy byli już zaalarmowani walką 2 DP. Podobnie dobrze zorganizowana akcja batalionów
4 pp odpowiednio wzmocniona pontonami pozwoliła przerzucić na lewy brzeg 770 ludzi.
Tylko wykorzystanie całego posiadanego sprzętu inżynieryjnego mogło dać gwarancję sukcesu. Tym bardziej, że nie tak trudno zrobić
kalkulację potrzebnego sprzętu i zapewne powinien to umieć każdy dowódca saperów. W ówczesnej praktyce pontony dowożące pierwszy rzut
desantu powinny zostać na przeciwległym brzegu. Mimo, że sprzętu potrzeba jest więcej to przyśpiesza się przeprawę następnych fal. A co
mieli zrobić dowódcy pułków otrzymując po 2, 3 pontony, a co w razie ich zniszczenia (do czego zresztą doszło, 1 BSap straiła cały park
przepraw) ?
Czy nikt w armii nie wiedział, że przy tak dużej rzece i silnym prądzie podręczne środki w rodzaju tratew nie spełnią swego zadania i będą
znoszone ? A co ze szkoleniem wioślarzy w sterowaniu, wiosłowaniu i nawigacji (dodajmy, że w czasie ciemnej nocy i szerokiej rzece często
trzeba kierować się na azymut z braku widoczności brzegu) ?
1 AWP w czasie szkolenia chyba nigdy nie przerabiała forsowania dużej przeszkody wodnej (choć istnieją informacje o takich szkoleniach w
ramach dywizji czy były podobne na szczeblu armii nie wiadomo, praktyka pokazała, że jeśli tak no na wiele się nie zdały). O ile wśród
niższej kadry i szeregowców większość żołnierzy nie posiadało doświadczenia o tyle większość wyższej kadry dowódczej to oficerowie
radzieccy, którzy powinni posiadać jako taką praktykę czy wyszkolenie. Niestety ilość popełnionych błędów świadczy o czymś przeciwnym.
Trudno zresztą np. zrozumieć jak w 1 DP nie oznaczono dróg dojścia do przeprawy co było powodem błądzenia pododdziałów czy nie zachowanie
ciszy. To przecież szkolne błędy. Oczywiście w dużym stopniu dowódców tłumaczy krótki okres (ok. 12 godzin) od otrzymania rozkazów do
rozpoczęcia działań.
Jeśli chodzi o artyleryjskie zabezpieczenie działań to od początku zbyt małą uwagę zwrócono na artylerię strzelającą na wprost, tak
przydatną we wsparciu pierwszych fal desantu. I tak np. w dniu 3 sierpnia 3 pal miał wysunąć na brzeg dla bezpośredniego wsparcia desantu
24 działa 76 mm podczas, gdy poprzednio tylko po dwa działa 76 mm ( AD ). Dodajmy, że Niemcy użyli do zwalczania desantu dział pancernych,
które zarówno dla dział strzelających powierzchniowo jak i artylerii pułkowej oraz dział 45 mm (ze względu na małą prędkość początkową i
krótki zasięg) były bardzo trudnym celem. Tylko działa dywizyjne 76 mm mogły sobie z nimi poradzić.
Pozostaje też kwestia braku wykorzystania czołgów i dział pancernych z 1 BPanc i 13 PAS, które jako trudne do zniszczenia (możliwość manewru
i opancerzenie) nie zostały wykorzystane właśnie jako działa strzelające na wprost ze wschodniego brzegu. A przecież w tej fazie wojny
użycie czołgów do niszczenia celów po drugiej stronie przeszkody wodnej nie było jakąś specjalną nowinką taktyczną. Przy skali operacji
siły artylerii były bowiem stanowczo za małe tym bardziej przy tak rozproszonych celach jakimi były trzy przyczółki. Istniała możliwość
wzmocnienia artylerii pułkiem artylerii lekkiej z 3 DP, trzema dywizjonami dział pancernych SU-76, pułkiem dział pancernych SU-85 i
choćby jednym pułkiem T-34 co dawałoby liczbę 129 dział. Dodatkowo od 1 sierpnia istniała możliwość wykorzystania 19 i 20 pułku
(4 BAPapanc) z odwodu dowódcy armii.
Pojawia się kolejne pytanie po co w ówczesnej sytuacji dowódcy armii odwód ppanc, a dowódcom dywizji takiż odwód (dywizjony SU-76) ?
Możliwość przerzucenia przez Niemców czołgów przez rzekę była żadna. Osobną sprawą jest stan amunicji. Wystąpiły poważne braki szczególnie
w 1 Pułku Moździerzy. Charakterystyczne dla działań artylerii jest ilość zużytej amunicji przez artylerię organiczną i wspierającą 2 DP w
dniach 1 - 4 sierpień:
- dzień 1 - 73,2 %,
- dzień 2 - 13,8 %,
- dzień 3 - 6,8 %,
- dzień 4 - 6,3 %.
Jeszcze jedną sprawą, na którą warto zwrócić uwagę to łączność. Jest to sprawa podstawowa jeśli chodzi o rozkazodastwo i tak ważne
kierowanie ogniem przez oddziały wysadzone na wrogi brzeg. W wypadku opisywanych działań było w tym względzie fatalnie. Ani nie zabezpieczono
łączności przewodowej przez rzekę (specjalne kable), ani łączności radiowej. Zupełnie źle przedstawiała się również sprawa sprawozdań i
meldunków jakie wysyłano z dywizji do sztabu armii. Zarówno d-cy dywizji jak i d-ca armii nie posiadali pełnego obrazu sytuacji, a co za
tym idzie popełniali błędy. I tak np. d-ca 2 DP wprowadzał w błąd dowódcę armii co do ilości przerzuconych na zachodni brzeg sił jak i
działań nieprzyjaciela. Pozostaje pytanie czy sam nie miał pojęcia jak sprawy stoją czy też czynił to świadomie. Zasadniczo bowiem meldunki
dowódców pułków odpowiadały rzeczywistości.
Jedynym chyba pozytywem z forsowania było zdobycie doświadczenia. Trudno bowiem stwierdzić na ile działanie 1 AWP miało wpływ na walki
sąsiednich armii. Wydaje się, że raczej niewielkie. W sumie nieduże bowiem siły zaangażowali Niemcy dla odrzucenia polskich dywizji.
Smutnym post scriptum dla opisywanych działań są walki o zdobycie przyczółków w Warszawie we wrześniu 1944 roku. Pomimo analiz i szkoleń
nie wyciągnięto odpowiednich wniosków i wiele błędów powtórzono.
Straty.
W czasie opisywanych działań utracono:
1 DP - ponad 500 ludzi zabitych, zaginionych i rannych. 268 kb, 141 pm, 8 rppanc, 40 rkm, 14 ckm, 3 moździerze 82 mm, 1 działko 45 mm.
2 DP - ponad 700 ludzi zabitych, zaginionych i rannych. 275 kb, 123 pm, 23 rkm, 13 ckm, 24 rppanc, 5 moździerzy 82 mm, 2 działka 45 mm.
zobacz - 1944 r., sierpień 2, Dęblin. - Sprawozdanie dowódcy 1 dywizji
piechoty z działań bojowych dywizji w czasie forsowania rz. Wisła i walk o utworzenie przyczółka na lewym brzegu rzeki w
rejonie m. Dęblin.
Meldunki.
30 lipiec 1944 r. godz. 21.00, Bałtów - biuletyn informacyjny nr 2 sztabu 1 Armii Polskiej:
"(...) Drogą zwiadu wojskowego i obserwacji ustalono: wzdłuż zachodniego brzegu rz. Wisła (...) działa około 15 karabinów maszynowych.
Odnotowano okopy i rowy strzeleckie. Na odcinku (...) działa 6 gniazd karabinów maszynowych i 8 karabinów maszynowych. (...) odnotowano
około 12 zamaskowanych dział samochodowych. (...) Ogółem odnotowano ogień pięciu baterii artyleryjskich i sześciu grup moździerzy.
Rozchód ogólny pocisków i min około 300 sztuk."
Jak widać już 30 lipca wiadomym było, że obrona niemiecka jest przygotowana.
1 sierpień 1944 r., godz. 6.00. Nieciecz - meldunek bojowy nr 013 szefa sztabu 1 dywizji piechoty do szefa sztabu 1 Armii Polskiej o
przyczynach niepowodzenia w działaniach o uchwycenie przyczółka na lewym brzegu rz. Wisła pod m. Dęblin:
"1. W ciągu nocy nieprzyjaciel żadnej aktywności nie przejawiał.
2. Zamierzone działania utworzenia przyczółka w nocy 1. VIII. 1944 r. nie udały się ponieważ:
2 pp nie przygotował zawczasu środków przeprawowych, które podciągnął do rzeki dopiero o godz. 4.30. 3 pp podciągając do miejsca przeprawy
łodzie rybackie uszkodził je (łodzie na skutek ciągnięcia ich po piasku i po kamieniach zostały przedziurawione). Gdy ludzie wsiedli na
nie w celu odpłynięcia, łodzie zaczęły nabierać wody i tonąć. Żołnierze zdążyli dopłynąć do brzegu. (...)"
1 sierpień 1944 r., godz. 18.00, Wólka Profecka - meldunek bojowy nr 349 d-cy 2 DP do d-cy 1 AWP o wynikach forsowania rz. Wisła i walk o
utworzenie przyczółków w rejonie m. Puławy:
"(...) W czasie przeprawiania się pododdziałów pułków nieprzyjaciel początkowo także nie wykazywał aktywności, oświetlając tylko ciągle
swój brzeg.
Od godz. 5.00, wówczas kiedy przeprawiające się pododdziały były już na zachodnim brzegu rzeki, nieprzyjaciel otworzył huraganowy ogień
z około 13 ckm, 6 baterii moździerzy i 2 baterii artylerii; oprócz tego prowadził ogień na wprost przypuszczalnie z dział samochodowych.
Większość stanowisk ogniowych została obezwładniona ogniem artylerii.
Od godz. 6.00 nieprzyjaciel nie wykazywał aktywności (...)
Oddziały 2 DP: (...) przeprawiły się na zachodni brzeg rz. Wisła i o godz. 7.00 umocniły się w rejonach: kompania 5 pp (...), i półtorej
kompanii 4 pp (...)
Ze względu na nieterminowe przygotowanie się czołowe oddziały 6 pp na zachodni brzeg nie przeprawiły się. (...)
Za niedbałe wykonanie rozkazu bojowego dowódcę 3/6 pp kpt. Matuszewskiego zdegradowałem do stopnia porucznika, dowódcę 8 kompanii por.
Rudobielec zdegradowałem do stopnia podporucznika."
Zaiste ciekawy to przykład "poezji meldunkowej". Co bowiem z prawdą mają wspólnego zdania o braku aktywności nieprzyjaciela, zlikwidowaniu
jego stanowisk ogniowych czy np. stwierdzeniu, że 4 pp przeprawił na lewy brzeg 1,5 kompanii, gdy w rzeczywistości było to raptem 70 ludzi
podobnie zresztą jak w 5 pp. Brak wzmianki o zniszczeniu środków przeprawowych. Trudno się dziwić, że taka radosna twórczość wprowadzała w
błąd d - cę armii i utrudniała mu podejmowanie właściwych decyzji.
2 sierpień 1944 r., godz. 6.00, Nieciecz - meldunek bojowy nr 017 szefa sztabu 1 DP do sztabu 1 armii WP o działaniach w celu sforsowania
Wisły w rej. m. Dęblin:
"(...) O godz. 2.00 na zachodni brzeg rz. Wisła przeprawili się zwiadowcy 2 pp i nawiązali bój z nieprzyjacielem. Słychać było strzelaninę
z automatów i huk pękających granatów. O godz. 2.30 wszystko ucichło. W tym też czasie zaczęła się przeprawiać przez rzekę reszta
pododdziałów 2 batalionu. Od tej chwili żadnej łączności sztab dywizji z 2 pp nie ma. Kompania 3 pp o godz. 2.30 wypłynęła na 11 tratwach.
Nurt rzeki zniósł tratwy w prawo i po dłuższym pływaniu tratwy przybiły do wschodniego brzegu rzeki koło mostu. (...)"
Tu podobnie jak w 2 DP szef sztabu dywizji delikatnie mówiąc nie informuje d-cy armii ilu żołnierzy z 2 batalionu mogło dotrzeć do
zachodniego brzegu.
2 sierpień 1944 r., godz. 6.30, Nieciecz - meldunek bojowy nr 018 d-cy 1 DP do d-cy 1 AWP:
"2 pp w ciągu nocy 2.VIII przeprawił się na zachodni brzeg rz. Wisła i prowadzi walkę ogniową z nieprzyjacielem. (...) o 3 pp z powodu
braku łączności dokładnie nie wiadomo nic."
Następny przykład radosnej twórczości. Tym razem d-ca dywizji wysyłając w pół godziny po szefie sztabu swój meldunek zwiększył siły
przeprawione na zachodni brzeg z batalionu do pułku.
2 sierpień 1944 r., Dęblin - informacja szefa sztabu 1 DP dla prokuratora 1 DP wyjaśniająca przyczyny niepowodzeń w czasie forsowania
przez dywizję rz. Wisła pod m. Dęblin:
"1. (...) Zgodnie z powyższym rozkazem forsowanie rozpoczął o oznaczonym czasie tylko 3 pp, 2 pp do świtu nie zdążył dostarczyć potrzebnych
mu środków przeprawowych do podstawy wyjściowej i dlatego w akcji udziału nie brał. Forsowanie rzeki z 31.VII na 1.VIII między innymi nie
udało się z powodu braku dostatecznej ilości i jakości środków przeprawowych.
2. Powtórzone forsowanie rzeki w noc z 1 na 2.VIII podjęte przez 2 i 3 pp nie udało się. I w tym wypadku ilość i jakość środków
przeprawowych była niedostateczna."
Tłumaczenie mało precyzyjne.
2 sierpień 1944 r., godz. 16.00, Młynki - zarządzenie nr 016 szefa sztabu 2 DP:
"Przeprowadzone forsowanie rz. Wisła pokazało, że dowódcy oddziałów nie docenili ważności niezwłocznej organizacji łączności z
pododdziałami, które przeprawiły się przez rzekę. Na przykład 6 pp dotychczas nie ma łączności z batalionem, który przeprawił się na drugi
brzeg. (...)
Dowódca dywizji rozkazał:
1. Do godz. 18.30 2.VIII.1944 r. nawiązać łączność z pododdziałami, które znajdują się na lewym brzegu rz. Wisła. Nawiązać łączność
telefoniczną i radiową.
2. Łączność utrzymywać nieprzerwanie, niezwłocznie usuwać przerwy w łączności.
3. Za brak łączności z pododdziałami, które znajdują się na lewym brzegu rz. Wisła, oddawać pod sąd szefów łączności oddziałów."
Takiej konsekwencji brakowało od początku.
Plan forsowania przez oddziały 1 Armii WP w rejonie Wólka Profecka - Puławy (4.08.1944 r.)
"(...) Główne uderzenie wykona 2 DP + 1 spm + 3 pal + 4 b.art.ppanc przy wsparciu 1, 2, 3, 5 brygady artylerii (...) 1 DP uporczywie broni
brzegu wschodniego (...) 3 DP w drugim rzucie przeprawia się przez zbudowany most (...).
Na okres przygotowania przeprawy wszyscy szefowie służb łączności dywizji i armii zorganizują specjalne oddziały, z którymi prowadzić będą
codzienne ćwiczenia z organizacji łączności przez rzekę Wisła.
Przeciągnąć przez rzekę Wisła środkami armii na odcinku forsowania dywizji podwodny kabel, nie mniej jak na dwóch łańcuszkach, z
wyniesieniem na prawy brzeg rz. Wisły komutatora.
Szef łączności dywizji - przeciągnąć środkami dywizji kabel na jednym łańcuszku z wyniesieniem komutatora na prawy brzeg rz. Wisły,
skąd przechwycić wszystkie pułkowe linie na dywizyjny komutator i organizować ogólne dowodzenie pułkami.
Wszystkie przeprawione oddziały i pododdziały winny mieć ze sobą radiostacje. Zorganizować z nimi ciągłą łączność."
Jak widać wyciągnięto wnioski i postanowiono uderzać mocno i w jednym rejonie. Zauważono również jak ważna jest łączność (zwrócono uwagę
na zrywanie kabla przez prąd wody).
Relacje.
B. Radyński:
"Płynąłem w pierwszym rzucie w sile pięciu łodzi, a w każdej pluton wojska. Gdy byliśmy na środku rzeki, Niemcy otworzyli silny ogień z
ckm-ów i moździerzy. W tym ogniu nasza łódź zdołała jednak dopłynąć do jakiejś wysepki. Wysiedliśmy, a łódź wróciła po następnych. Niektóre
łodzie naszego rzutu zdołały dopłynąć bezpośrednio do niemieckiego brzegu. My musieliśmy pokonać jeszcze kawałek rzeki i w tym celu dowódca
plutonu poszedł sprawdzić czy jest możliwość przejścia piechotą. Nie wiem jak to się stało, ale prawie na moich oczach zginął. Być może
został trafiony i utonął. Po pewnym czasie jakąś przepływającą w pobliżu nas łodzią dotarliśmy na niemiecki brzeg. Natychmiast otworzyłem
ogień z ckm, bo akurat przeprawiał się nasz drugi rzut. Niewiele to jednak pomogło, bo Niemcy otworzyli taki ogień z ckm-ów i moździerzy,
że chyba wszystkie nasze łodzie zostały zatopione. Było około godz. 11.00, gdy nasz ogień począł słabnąć. W moim ckm-ie taśmy i skrzynki
były próżne, podobnie było u innych. Nie mieliśmy łączności z naszym brzegiem. Niemcy poczęli obrzucać nas granatami, w wyniku czego byli
zabici i ranni. Nie było wyjścia. Dowódca, por. Pruss powiedział, żeby każdy ratował się na własną rękę. Ktoś z naszych wywiesił kawałek
białej szmaty. Niemcy przestali strzelać, myśmy też nie strzelali, bo nie było czym. Do samego końca strzelał tylko por. Pruss, który tam
został zabity. Według Księgi Poległych zaginął on bez wieści dnia 2 sierpnia 1944 r. Moim zdaniem poległ on śmiercią bohatera. Tuż obok
mnie walczył plut. Moniek Wrona - Żyd, z którym znałem się jeszcze z okresu, gdy byliśmy na terenie ZSRR. On, gdy usłyszał polecenie
dowódcy, rozebrał się szybko i wskoczył do wody z zamiarem przedostania się do naszych na drugim brzegu. Widocznie zdawał sobie sprawę,
że i tak zostanie przez Niemców zamordowany. Nie odpłynął więcej jak 10 metrów, gdy ujrzał go Niemiec i zabił serią z pistoletu maszynowego.
W Księdze Poległych on również figuruje jako zaginiony. Gdy ogień ucichł, Niemcy otoczyli nas ze wszystkich stron i popędili do tyłu. Było
już dobrze po południu, gdy dotarliśmy do jakiejś miejscowości. Tam wpędzono nas do szopy. Z mojej kompanii było nas trzech. Pod wieczór
przyszedł gruby Niemiec i powiedział, że podoficerowie i Żydzi zostaną rozstrzelani. Czy chciał nas tylko nastraszyć, czy faktycznie tak
się miało stać, tego nie wiem. Rezultat był taki, że natychmiast zerwałem dystynkcje podoficerskie, a świadectwo ze szkoły, które miałem
przy sobie i inne dokumenty zniszczyłem.(...) Po drodze dołączono inną grupę i gdy przybyliśmy do Radomia, było nas ze 200."
E. Kobyra:
"Zadaniem zwiadu było uchwycenie przyczółka i rozpoznanie środków ogniowych nieprzyjaciela. Pluton przeprawił się w nocy na łodziach
dostarczonych przez saperów. Grupa liczyła 17 ludzi. Przeprawiliśmy się szczęśliwie. Zarówno w czasie przeprawy jak i lądowania nie padł
ani jeden strzał. Po wylądowaniu zalegliśmy i obserwowaliśmy teren. Nadal było cicho i spokojnie. Po jakimś czasie dostrzegliśmy w okopie
ogień z papierosa. Część zwiadowców otrzymała zadanie zajęcia się Niemcem, który palił papierosa, a reszta prowadziła obserwację. W tym
czasie ktoś ze zwiadowców kaszlnął. W okopach niemieckich dało się słyszeć poruszenie. Nie było sensu dalej się ukrywać. Na sygnał dowódcy
plutonu z okrzykiem hurra rzuciliśmy się do okopów niemieckich. Zarzuciliśmy je granatami. Tak się złożyło, że naprzeciw nas było stanowisko
erkaemu. Zniszczyliśmy je granatami. Wpadliśmy do okopu krzycząc i strzelając. Wśród Niemców powstał niesamowity popłoch. Zaczęli uciekać.
Posłaliśmy gońca na nasz brzeg."
A. Obrycki:
"Byłem zwiadowcą w plutonie zwiadu konnego. Pluton nasz forsował Wisłę w pierwszym rzucie 2 batalionu. Przeprawiliśmy się na łodziach
przygotowanych przez saperów. Przeprawa odbyła się sprawnie. Dopadliśmy brzegu i zaatakowaliśmy Niemców granatami. Miejscami dochodziło do
walki wręcz. Działo się to wszystko w nocy przed nastaniem świtu. Udało nam się uchwycić niewielki przyczółek, skąd zaczęliśmy posuwać się
w kierunku wsi Głusiec czy Zajezierze położonej w odległości około 3 kilometrów od Wisły. Niemcy zaczęli nas ostrzeliwać i okrążać."
"Rano znaleźliśmy się już nad brzegiem Wisły. Ratowaliśmy się jak kto mógł. Ja wskoczyłem do wody. Nie pamiętam nawet, kiedy rozebrałem się
do kaleson. Wziąłem pistolet w zęby i zacząłem płynąć. Ponieważ było mi niewygodnie, w wodzie pozbyłem się kaleson i po dość dużym wysiłku
oraz długim zmaganiu się z wodą dopłynąłem do naszego brzegu. Pozostała tam jednak dość duża grupa żołnierzy, w tym kilku łącznościowców."
W. Tomsza:
"Kiedy zaczęły się przeprawiać następne pododdziały Niemcy otworzyli ogień z broni maszynowej i artylerii. Wisła pokryła się masą
najprzeróżniejszych wybuchów. Pociski raziły ludzi i sprzęt. Wiele łodzi zostało rozbitych. Zdarzały się bezpośrednie trafienia w łódź i
wysadzenie jej w powietrze razem z ludźmi."
"Leżeliśmy w naprędce wykopanych okopach. Niemcy wiedzieli, że tam jesteśmy. Ostrzeliwali nas z broni maszynowej. Polowali też snajperzy.
Do okopów przedostała się woda. Musieliśmy jednak leżeć, bo każde poruszenie się groziło śmiercią. Dopiero nocą mogliśmy się rozprostować.
Nie wiedzieliśmy co mamy robić. Trwało to chyba ze dwa dni. W końcu dowódca kompanii por. Michał Palczewski zdecydował wysłać na nasz brzeg
łączników i prosić o pomoc. Okazało się, że w całej naszej grupie pływam tylko ja i strzelec wyborowy kpr. Adolf Skotnicki. Wysłano więc
nas. W ostatniej chwili Skotnicki, nie wiem dlaczego, gdzieś się zawieruszył. Zdecydowałem się sam przeprawić. Z wodą byłem obeznany.
Pływałem na Syberii w Amu-darii. Płynąłem dość długo, bo znosił mnie prąd. Kiedy dobiłem do brzegu znalazłem jakiś płaszcz. Ubrałem go i
udałem się na poszukiwanie swoich. Natknąłem się na jakiś posterunek, skąd przewieziono mnie do sztabu pułku."
S. Ejgiert:
"Nieprzyjaciel silnie ostrzeliwał las, w którym byliśmy ukryci. Kompania moździerzy przeprawiała się jako ostatnia. Na łodzie załadowano
dwa plutony. Ja ze swoim plutonem miałem przeprawić się na końcu. W czasie ostrzału pojawił się w naszym rejonie dowódca batalionu kpt.
Piotr Prygun i polecił, abyśmy się przygotowali do przeprawy. On natomiast miał się przeprawić przed nami. Odchodząc powiedział:
Do zobaczenia na drugim brzegu. W tym czasie został śmiertelnie ranny. Nasze dwa plutony nie przeprawiły się na drugą stronę. Prąd zniósł
je na maleńką wyspę."
R. Zamęcki:
"Po jakimś czasie Niemcy zaczęli nas atakować. Broniliśmy się jak umieliśmy. Ataki co pewien czas powtarzały się. Byłem przy jednym z
cekaemów. Obsługiwali go starsi odemnie koledzy. Ja miałem karabin automatyczny tzw. SWT. Pomagałem im jak mogłem. Pamiętam, że wskutek
zapiaszczenia często zacinał im się cekaem. Wtedy wyjmowano zamek, a ja nosiłem do Wisły i płukałem go w wodzie. Było zimno, padał drobny
deszcz."
J. Turczyński:
"Radiostacja znajdująca się na stanowisku dowodzenia pułku odebrała sygnał radiowy z zachodniego brzegu. Przez radio mówił radiotelegrafista
Michał Okurzały, który przedostał się na tamten brzeg. Dowódca radiostacji włączył tę rozmowę do sieci telefonicznej i było ją słychać we
wszystkich telefonach. Treści dokładnie nie pamiętam, ale wynikało z niej, że nieprzyjaciel atakował nasze pozycje i był bardzo blisko.
Okurzały prosił o skierowanie ognia artylerii. Jeszcze była informacja o zbliżaniu się żołnierzy wroga, a po niej słychać było tylko
trzaski."
F. Szostak:
"Do Wisły kipiącej od wybuchów min i pocisków artyleryjskich spadali z mostu i tonęli w jej nurtach zabici i ranni żołnierze."
- - - - - - - - - -
Mapki i tabelki pochodzą z książki: A. Karpiński "Pod Dęblinem, Puławami i Warką" Wydawnictwo MON Warszawa 1967
Sprawozdanie d-cy 1 DP z "Organizacja i działania bojowe Ludowego Wojska Polskiego w latach 1943 - 1945 tom II cz. 1 wybór materiałów źródłowych" - praca zbiorowa, wyd. MON Warszawa 1962 r.
Bibliografia:
"Organizacja i działania bojowe Ludowego Wojska Polskiego w latach 1943 - 1945 t. wybór materiałów źródłowych II cz. 1" - praca zbiorowa
"Pod Dęblinem, Puławami i Warką" - A. Karpiński
"Polskie Wojsko na Wschodzie od Mierei do Łaby" - K. Kaczmarek
"Drugi Berliński" - A. Krajewski
"Trzeci Berliński" - M. Kałłaur
"Nie zdążyli do Andersa ( Berlingowcy )" - B. Dańko
"Piechurzy Kołobrzeskiej Piątki" - J. Margules
"Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej, Ludowe Wojsko Polskie 1943 - 1945" - praca zbiorowa
"Lenino - Warszawa - Berlin" - K. Sobczak
"Wojsko Polskie na Wschodzie 1943 - 1945" E. Kospath - Pawłowski
"Wojska inżynieryjno - saperskie LWP" - K. Didienko
"Na warszawskim kierunku operacyjnym" - W. Wołoszyn
"Wspomnienia, t. II Przeciw 17 Republice" - Z. Berling
|